Ledwo zaczęliśmy rok szkolny, a już mamy pierwsze informacje o zarażonych w szkołach i wynikających z tego zamknięciach lub wysyłaniu uczniów na kwarantannę(Warszawa i Radom). Chociaż w tej chwili wróciliśmy do normalnej nauki to wiele wskazuje, że rząd w wyniku wykrywania kolejnych "zakażeń" C-19 będzie prędzej czy później wracał do nauki zdalnej(Miniester zdrowia: "daję gwarancję co najmniej na miesiąc, dwa"). Obym się mylił, ponieważ doświadczenie jakie do tej pory miałem za pośrednictwem bliskiej mi osoby pracującej w szkole, są tragiczne. Trudno oczywiście na podstawie jednej szkoły wyciągać ogólne wnioski, ale za wcześnie by były możliwe jakieś sensowniejsze ogólne badania. Polecam w tym miejscu artykuł @jo-hannes Nauka w czasie zarazy 2.0. Ja chciałbym wam przybliżyć jak wyglądała ta "nauka" w jednej z polskich szkół z doświadczenia jednego nauczyciela.
Dzieci umieją w Internety
Prawda jest taka, że większość nauczycieli jest na niższym lub podobnym poziomie rozumienia działania Internetu jak uczeń szkoły podstawowej. Co więcej, uczniowie, ze względu na swój młody wiek uczą się bardzo szybko i łatwo, w przeciwieństwie do ludzi starszych, przyzwyczajonych do innych środków edukacji (do tego stopnia że zdarzało się iż dzieci tłumaczyły nauczycielowi jak coś zrobić w aplikacji). Wynika z tego narastająca dysproporcja zdolności poruszania się w nowej "szkole". Ta dysproporcja prowadziła do sytuacji w której nauczyciele mniej ogarnięci nie byli w stanie kierować i kontrolować tego jak lekcja jest prowadzona, a przynajmniej nie zawsze. "Mój" nauczyciel (wspomagający) wielokrotnie był świadkiem sytuacji jak uczniowie poprzez swoje zachowanie doprowadzali do tego że lekcja praktycznie się nie odbywała, czy też była..."niewydajna". Bardzo długo trwały wszelkie czynności nawet typu sprawdzanie obecności. Uczniowie bazgrali po tablicy, udawali że mają problemy ze sprzętem albo Internetem rozłączając się, albo dopytując po kilka razy o to samo. Czasem oczywiście były faktycznie problemy techniczne, jak i organizacyjne (np szczekający u nauczyciela albo dziecka pies...). Dzieci po prostu takie rzeczy bezwzględnie wykorzystują na swoją korzyść, żeby uniknąć pracy ale i żeby mieć ubaw (np zabawa w ustawianie sobie tła i innych nakładek na twarz, ustawianie sobie zabawnych nicków pojawił się np Trump, Stonoga i jacyś inni mniej znani ). Dzieci zawsze przeszkadzały w zajęciach, ale w tej wersji nauczania mają po prostu więcej możliwości i większą odwagę (trudno ocenić czy problemy techniczne są faktyczne czy udawane, a więc i trudno za to karać), a nauczyciele nie zawsze umieją swoje dodatkowe możliwości wykorzystać (np. wyciszanie osób).
Dzieci nie lubią się uczyć
Nawet jeśli lekcja przebiega sprawnie, to uczniowie robią co mogą, żeby zamiast uważać, robić to co lubią bardziej. I znów nie jest to nic nowego, gadanie na lekcjach, granie w różne gry i zabawy, nawet patrzenie się przez okno byleby nie uważać na lekcji. Mimo wszystko podobnie jak wyżej, łatwiej jest włączyć sobie w drugiej zakładce grę i udawać skupionego na lekcji, niż gdy jesteśmy w ławce i nauczyciel widzi nas "w całej okazałości". Dochodzi tutaj też jeszcze jeden problem (to znaczy taki był w tej szkole), znacznie zwiększony problem z punktualnością i to na każdą lekcje, nie tylko pierwszą. W szkole "normalnej" dzwonki i obecność nauczycieli na korytarzach zasadniczo wymuszała że lekcje zaczynały się punktualnie (mniej więcej). Przez internet zaś wielokrotnie było tak że większa część klasy powoli się schodziła. I oczywiście najczęstszym tłumaczeniem się były trudności z połączeniem, zalogowaniem itp. Co więcej dzieci bulwersowały się na zbyt krótkie przerwy i zbyt długi czas spędzany przed ekranem komputera (gdzie oczywiście po skończonych lekcjach... gramy w Maincrafta...). Dodajmy do tego jeszcze że zoom z którego korzystano w tej szkole ma ograniczenie spotkań do 40 minut, przez co lekcje się znacząco skracały, bo oczywiście dzieciaki w momencie przerwania lekcji w związku z tym limitem rzadko kiedy wracały...
Dzieci i rodzice lubią mieć dobre oceny
Wbrew pozorom, sensem nauki w szkole nie są dobre oceny. Oceny jedynie miały zawsze sprawdzać czy udało się dzieciom przyswoić wiedzę. Niestety gdzieś ten sens się zagubił i dzieciom i rodzicom (zwłaszcza) bardziej chyba zależy na samym wyniku, niż na tym na co miał wskazywać. Zdalne nauczanie bardzo jaskrawo pokazało tę... wadę w myśleniu, przede wszystkim u rodziców. Co tu dużo mówić. Sciąganie dzięki zdalnemu nauczaniu osiągnęło poziom absolutnie niespotykany dotychczas. Co więcej nie chodzi tylko o to że uczniowie ściągają informacje z neta w trakcie sprawdzianów, to jeszcze jakoś byłoby... zrozumiałe, wpisywałoby się w "tradycję" ściąg. Niestety jednak nauczyciele ze szkoły o której piszę byli przekonani obserwując uczniów, że w trakcie sprawdzianów otrzymują pomoc od kogoś obok, najpewniej rodziców. Do tego stopnia, że jedna nauczycielka zapytana o postępy swojego ucznia odpowiedziała mniej więcej: "Jasio? Nie wiem, ale jego taty robi postępy". Trzeba tu też wrzucić kamyczek do ogródka nauczycieli, którzy przy tej okazji praktycznie całkowicie przeszli z ocenami postępów nauki na testy (to jest ogólniejszy problem), które łatwiej wykonać i przeprowadzić w tej formie nauki, niż sprawdziany opisowe. Wiadomo zaś że łatwiej z boku podpowiedzieć "zaznacz b" niż podyktować dłuższe zdanie. Zresztą takie sprawdziany są po prostu gorsze w tym sensie o którym pisałem na początku, a więc sprawdzania czy dziecko przyswoiło wiedzę.
Podsumowanie
Ponieważ działo się to wszystko w zeszłym roku zapewne wiele ciekawych szczegółów, jak również ważnych sytuacji umknęło. Brak tutaj też całego dużego rozdziału, który powinien byś po prostu osobnym artykułem o tym jak taka forma nauki wpływa na psychikę dzieci, oraz ich umiejętności interpersonalne czy inteligencję emocjonalną, a wpływa bardzo źle. Chciałem się jednak skupić na tym jednym aspekcie nauczania szkolnego, a więc na przekazywaniu wiedzy. Oceniając tamten rok szkolny w skróci można spokojnie powiedzieć że był to rok stracony dla nauki dzieci, pomimo bardzo dobrych ocen. To też jest rok który prawdopodobnie wpłynie bardzo negatywnie na dalsze postępy w nauce tych dzieci. Te które chciały uczciwe do tego podejść, a były takie, widziały że ich uczciwość i praca jest bez sensu bo mieli nie raz gorsze oceny od tych, którzy oszukiwali i nie pracowali. Te zaś które nie były uczciwe zobaczyły że oszustwo popłaca i jest bezkarne. Jeśli by ten nadchodzący rok był w całości normalny, miejmy nadzieję zostanie to zweryfikowane i oszuści zderzą się z rzeczywistością, a praca uczciwych zaprocentuje. Mam nadzieję że tak będzie chociaż to co obserwuje w polityce raczej nie napawa optymizmem.
Artykuł zgłaszam do Tematów Tygodnia: Koniec wakacji
Jak poprzednio, tak i tym razem dobrowolnie przeznaczam 10% z wypłaty tego posta na rzecz nagrody miesiąca w TT.
Obraz mohamed Hassan z Pixabay
Sam raz napisalem sprawdzian za syna z matematyki. Czysta glupota z przyzwoleniem nauczyciela ktory zna poziom syna.
Wstawanie o 7:50 gdzie lekcja o 8:00, jedzenie sniadania na lekcji czy granie na komorce. Ganialem syna gdy tylko bylem w domu. Obecnie jest w 8 klasie i zastanawia sie nad wyborem szkoly. Ciezko mi nawet doradzic.. Narazie widze ze sam garnie sie do nauki. Nawet lektury czyta😀 Odrabia zadania domowe. Syn juz dawno stwierdzil ze studia nie zawsze daja prace kazdemu.
Dla mnie patrzac na przestrzen lat to zmienil bym system edukacji. Bo nauka a rzeczywistosc dla niektorych w pozniejszym etapie zycia to jak uderzenie samochodem o drzewo. Dynamiczne sytuacje w dzisiejszych czasach i bezradnosc uczniow czy absolwentow w takim stresie. Tego nie ucza w szkolach. Rosnaca inflacja i zycie na kredyty(bo mozna wziac). Pulapki finansowe i zyviowe. Tego nie ucza w szkolach.
Czy zdalna nauka byla dobrym rozwiazaniem? Zdecydowanie NIE! A bynajmniej nie az tak dlugo!.
Ciekawe czy na zdalne nauczanie wysla mi syna ktory nie nosi maseczki wogole. Mysle ze bedzie gorzej jeszcze. Walka z systemem i stres dzieciakow.
Przypomnialo mi sie ze syn jeszcze nie mial kompa dobrego do lekcji a szkola miala tylko jeden tablet. Nauczyciel z informatyki zadania tylko na komuputerze. Sypaly sie jedynki😀 Juz nie wspomne o WF🤦
Nauka zdalna w obecnej formie to nieporozumienie. Mamy technologię, a nie potrafimy z niej korzystać.
Dlaczego obecnie w klasach było po 20-30 uczniów? Bo jeden nauczyciel nie jest w stanie ogarnąć większej liczby uczniów?
Jestem przekonany, że codziennie na nauce zdalnej tysiące nauczycieli mówiło to samo. To jest zwyczajne marnowanie zasobów. Może lepiej aby lekcje były prowadzone w grupach np. 200 uczniów, tak jak na studiach oraz ręsztę zasobów wykorzystać jako wsparcie uczniów, czyli np. mamy lekcję matematyki jeden koleś przez 45 min opowiada o ułamkach, a gdy uczeń czegoś nie rozumie to 9 pozostałych nauczycieli służy pomocą.
Na studiach wg mnie rozdzielenie wykładu od ćwiczeń się sprawdza.
Pomysł myślę że sensowny z tym łączeniem i wykładami, o ile byłoby zdalne. Wydaje się faktycznie kompletnie bez sensu żeby tak dzielić klasy. Ale to zakłada że będzie pewna dyscyplina wśród dzieci a o to bardzo trudno..
Ale niech tej zdalnej nie będzie, już nigdy najlepiej, bo to dramat...
Doktor Niedziele "dawał gwarancję na miesiąc, dwa".
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-09-01/minister-zdrowia-adam-niedzielski-w-gosciu-wydarzen/
Gdzie można złożyć reklamację?
To jest bubel, z jakim stowarzyszenia niezależne zrobią porządek z tą próbą upośledzenia. Tak wiem, że niektórym to pasuje i nawet to reklamują, bo profity. Są robione ku temu listy i weryfikowanie szczególności w małych miastach więc to kwestia czasu wytoczenie pozwów przy pomocy. Stowarzyszenie Prawników Głos Wolności