Zdarzyło wam się ostatnio narzekać na opiekę medyczną lub stan szpitala? Brud pod prysznicem? Jedzenie niedobre? Opryskliwe pielęgniarki?
Jest takie miejsce, które przenosi w alternatywną rzeczywistość. Miejsce, które sprawia, że człowiek żyjący w komforcie, traktujący ów komfort jak coś, co mu się z urzędu należy i co zostało mu dane raz na zawsze, zaczyna się zastanawiać... a co by było, gdyby?
Nie, nie będę pisać o warunkach panujących w szpitalu im. Stefana Żeromskiego. Ostatni raz byłam tu gościem w wieku lat sześciu, gdy uległam silnemu zatruciu pokarmowemu. Z całego pobytu pamiętam dietetyczne kleiki bez smaku i pobieranie krwi z palca. Podobno przez ostatnie lata wiele zmieniło się na lepsze, a ponure plotki i pomówienia krążące wśród byłych pacjentów pomału zacierają się w pamięci.
Dziś, idąc w ślad za moimi ostatnimi, nowohuckimi odkryciami, napiszę o schronie pod szpitalem - obiekcie otwartym całkiem niedawno do zwiedzania.
Gdyby tak profilaktycznie każdy z nowych pacjentów szpitala został na wstępie oprowadzony po schronie, to ilość skarg na "Żeromskiego" zmniejszyłaby się widocznie. Chociażby ze strachu, że personel w akcie zemsty mógłby przenieść narzekacza "na dół".
Pierwotnie schron znajdował się pod ośrodkiem zdrowia, ale przychodnia szybko została włączona w rozrastający się kompleks szpitalny. Sam szpital też jest ciekawym obiektem - niska, "modułowa" zabudowa idealnie współgra z architekturą okolicznych osiedli. Położony na uboczu dzielnicy, w sąsiedztwie łąk nowohuckich, jest miejscem cichym i zielonym.
Jak łatwo się domyślić, powstały 60 lat temu schron nigdy nie został wykorzystany zgodnie ze swym przeznaczeniem. Przez te lata pełnił funkcję magazynu i śmietnika, zastawianego starym sprzętem. Idea była taka, że dopiero w obliczu zagrożenia wyznaczony zespół ludzi miał uprzątnąć i odpowiednio wyposażyć pomieszczenia.
Tak jak w przypadku kombinatu, był to schron przeciwlotniczy i przeciwgazowy - stąd specjalne, szczelne drzwi i urządzenia filtrowentylacyjne. W latach siedemdziesiątych, na fali powszechnego strachu przed konfliktem jądrowym, planowano zainstalować nowy system, który miał chronić przed chmurą radioaktywnego pyłu. Nigdy do tego nie doszło - sprowadzony w tym celu zestaw filtrowentylacyjny wciąż stoi nierozpakowany.
Idea obiektu była taka, że był to jedynie punkt ratowniczy i opatrunkowy. Nie przewidywano dłuższego pobytu pacjentów - po opatrzeniu i przeprowadzeniu koniecznych zabiegów mieli być oni zabierani do któregoś ze szpitali polowych, zorganizowanych poza miastem.
Prawie całe wyposażenie, które obecnie znajduje się w schronie, zostało tam wstawione w ciągu ostatnich miesięcy, gdy obiekt przejęto i uprzątnięto. Widzimy więc, jak to miejsce mogłoby wyglądać w chwili ataku lub wojny. Wszystkie sprzęty są jednak autentyczne i pochodzą z lat sześćdziesiątych - osiemdziesiątych. Część z nich zalegała szpitalne magazyny, część została specjalnie zakupiona.
Możliwe, że to tylko scenografia i miejsce w rzeczywistości wyglądałoby inaczej... myślę, że wyglądałoby gorzej. Bo zamiast grupki zaciekawionych i rozbawionych turystów te pomieszczenia wypełniałby przerażony tłum, krzyki i jęki, huk bomb i wstrząsy, tynk sypiący się na głowy... Smród, dym i brak powietrza. Strach, tylko strach i ból. W obliczu takich okoliczności kolor farby na ścianach (lub jej brak) jest kwestią nieistotną.
Zwiedzanie trwało około 2h, w tym godzina na teorię - przewodnik nas oprowadził i opowiedział o poszczególnych pomieszczeniach, następnie dostaliśmy czas wolny i rozleźliśmy się jak mrówki po obiekcie. Był czas na wypróbowanie stołu operacyjnego, przymierzenie kaftanu bezpieczeństwa i próbę założenia plecaka z maską tlenową (nawet go nie podniosłam, taki ciężki). Mogliśmy dotykać wszystkiego oprócz przedmiotów zamkniętych w gablotach.
Zrobiłam ze dwieście zdjęć, z czego wszystkie są nieostre. Na szczęście ponure okoliczności usprawiedliwiają ponurą jakość. Może ktoś z was był ostatnio w szpitalu i powie, czy coś się zmieniło?
Kąpielisko odkażające. Grzyb? Panie, jaki grzyb.
Jak byłam na swoim pierwszym obozie letnim (miejscówka w szkole, nie jakiś tam hostel czy dom wczasowy), to tam był podobny prysznic.
Zawsze się coś pod prysznicem zgubi...
Po przejściu przez salę przyjęć i segregacji dla lekko i ciężko poparzonych, pacjent lądował tutaj:
Jeśli miał szczęście, to po wstępnym opatrzeniu mógł zostać szybko przetransportowany do któregoś ze szpitali polowych zorganizowanych poza miastem. W przypadku ran ciężkich lądował na sali operacyjnej...
... na wielofunkcyjnym łożu tortur... tfu, stole operacyjnym...
![](https://images.hive.blog/768x0/https://cdn.steemitimages.com/DQmUNZPmHU6uPQJPannfdjuLWxejNWzDaDfr2ZM94KV51Aj/WP_20180822_20_42_39_Pro.jpg)
... z najwyższej klasy wyposażeniem medycznym. Na zdjęciu smętny, bo pozbawiony zębów (wiertełka), sprzęt do neurochirurgii z lat 60-tych. Wciąż działa!
Spokojnie, narzędzia sterylizowano!
Po operacji pacjenta wnoszono tutaj...
...albo tu:
Jeśli komuś siadła psychika albo nawdychał się psychogazu, czekała ta miejscówka:
Apteka i zapas krwi, nieco zwietrzałej (podobno krew autentyczna, znaleziona podczas prac porządkowych).
![](https://images.hive.blog/768x0/https://cdn.steemitimages.com/DQmfSK7yg1Fxd2ZjWx3GSHrLYDXVk1gTzhA54ZSk5fECAin/WP_20180822_20_51_04_Pro.jpg)
Drzwi po prawej stronie zdjęcia - wyjście z kąpieliska odkażającego, trochę dalej - małe wyjście ewakuacyjne. Przewodnik zachęcił nas do przejścia tunelem, okazało się, że ma on ujście... w schronie, przy punkcie rejestracji. Twórca obiektu albo wcale nie wierzył, że tunel się kiedykolwiek przyda, albo miał centralnie w dupie, że uwięzieni pod ziemią ludzie będą biegać w kółko.
To nie jedyny absurd tego miejsca. Kąpielisko odkażające jest umieszczone za rejestracją i recepcją, więc personel tam pracujący byłby narażony na potencjalne skażenie. Chyba, że planowano ich zapakować w odzież ochronną...
![](https://images.hive.blog/768x0/https://cdn.steemitimages.com/DQmZ9WWpKtrdQ65g8asAFuEFFVKkJmaphGxhuRpzjpavbLS/WP_20180822_20_57_46_Pro.jpg)
I prawdziwe wyjście - na świeże powietrze, na ciepły, letni wieczór. Co za ulga.
Tylko duch Lenina z Alei Róż wzdycha zniecierpliwiony, bo znowu nie o nim.
Ale przecież nie wiem, gdzie pójdę jutro i co się stanie, więc może będzie Lenin, Mrożek, albo znowu lody.
To wygląda jak ruski szpital więzienny na Syberii. Ewentualnie studio filmowe.
Kto wie, może kiedyś zostanie wykorzystane jako studio!
A cóż to za Horror House?
Na żywo jeszcze lepszy! Mogliby to wynajmować pod jakieś creepy party :D
Mam zamiar nakręcić creeppy teledysk właśnie, ha ha ha... :D Daleko od noszy!
Można by nakręcić jakiś horror, klimatycznie wygląda to miejsce.
Tak, scenografia właściwie jest gotowa:
Dobrze że nic nie jadłem gdy zobaczyłem to zdjęcie.
Mi to kojarzy się z Czarnobylem. Wszystko opuszczone prawie wieki temu.
Miałam podobne odczucia, brakuje tylko porzuconych lalek ;)
Super! Bardzo lubię tą Twoją nową serię :)
Dzięki :)
podłączam się pod uwielbienie tej serii :D
😘
Uff. Wpierw przeczytałem tytuł (niezbyt dokładnie) i przewinąłem by obejrzeć zdjęcia - no i się zestresowałem. Całe szczęście, że to jednak atrakcja turystyczna - taka alternatywna rzeczywistość na pewno by mi się nie spodobała :-).
Właśnie, na chwilę można się tam przenieść, ale potem oddycha się z prawdziwą ulgą.
Pomyśleć, że są na świecie miejsca, gdzie nie dociera żadna pomoc medyczna i nawet takie warunki byłyby luksusem. Na co dzień rzadko się docenia to, co się ma.
o mamuńciu
byłam tam!!
jako mały bąk, czyli kiedy.. yyy?
wczoraj?
:)
chyba odwiedzałam swoją Babcię,
ale, że byłam tam - wiem to na pewno!
(chociaż to nie był mój rejon)
pamiętam te przedziwne wejścia,
górą lub dołem, lub od boków
(nigdy nie wiadomo którędy; czemu człowiek szpitalnie zawsze taki zagubiony?!)
i nic nie wydało mi sie wtedy wybitnie podejrzane,
czy też odwrotnie: wszystko wszędzie było jednakowe, w tej szarej rzeczywistości.
a teraz patrze na to jak na obrazy z horroru,
ewentualnie jak na kadry z filmu "Bogowie" :)
aż mi się łezka zakręciła..
czyli wczoraj tam byłam,
a dziś sie dowiaduje, że tam urządzono museum?!
to kiedy ten szpital zamknięto?!
rety, poczułam sie jak dinozaur, chyba czas do krypty.
Szpital działa, ma się dobrze (chyba?), a w krypcie to właśnie muzeum się mieści. Wpadaj, nakręcimy kontynuację Opowieści z krypty