Podoczepiam się bo lubię :D
Tyle że już są partie niepodległościowe, w tych wyborach będzie startował nawet PPS - ten sam który tworzył Piłsudski.
Dzisiejszy PPS, który nie jest tym samym PPSem co przed wojną (de facto został rozwiązany po scaleniu z PPR w 1948, a kto się nie podporządkował był w ten czy inny sposób spacyfikowany - mówimy raczej o ideowym nawiązaniu do partii o tej samej nazwie sprzed wojny, a nie ciągłości politycznej), raczej nie jest w stanie wystawić samodzielnych list w żadnych wyborach. Jest zbyt marginalny, nie ma działaczy ani struktur. Po odejściu Ikonowicza chyba ani jednej rozpoznawalnej twarzy. Swoją drogą oni nic nie robią, nic nie organizują, nigdzie nie są obecni. (Ikonowicz który pociągnął za sobą faktycznych aktywistów w ramach Ruchu Sprawiedliwości Społecznej robi 10x więcej niż cały PPS). Stawiam kasztany przeciw diamentom że PPS albo nie wystartuje samodzielnie, a jak wystartują to nie będą nawet w stanie zarejestrować list w całym kraju. Ostatnio próbowali coś zrobić sami w wyborach do europarlamentu w 2009, uzyskując 1331(0,02% głosów) głosów w skali kraju(!!!) - a dzisiaj są jeszcze słabsi. Znana, historyczna nazwa to trochę za mało.
P.S. Piłsudski nie był założycielem PPSu, dołączył do niego kilka miesięcy później. Chyba że mówimy o Frakcji Rewolucyjnej, ale ta, gdyby faktycznie się zreaktywowała to nie powinna startować w wyborach a napadać na unijne pociągi ;)
Tak, faktycznie jak zwykle masz rację. Mnie trochę ponosi. Aczkolwiek zapominasz o tej części PPS, która została na emigracji. Fakt, ciągłości brakuje... ale jest nawiązanie i ja bym nie patrzył przez pryzmat sondaży i nadchodzących wyborów. Aha i pisałem, że Piłsudski tworzył PPS, nie że go założył.
Na pewno samodzielnie nie wystartuje, ale juz jest spora szansa, że w jakiejś koalicji będzie. Ikonowicz to raczej działacz społeczny nie polityczny, też nie wiadomo czy wystartuje.
Cóż trzeba być realistą, w przypadku Polski jednak wygląda to tak widać. Lwica jest słaba, podzielona, można powiedzieć skłócona. Trochę jak już z widmem całkowitego zaorania się pogodziła, zaczyna coś myśleć. Troszkę puźno, jeśli myślimy o nadchodzących wyborach.
A mi się wydaje że dzisiaj "lewica" i tak sobie lepiej radzi niż z dogadywaniem się niż "prawica". Dlaczego oba pojęcia w cudzysłowie? Ponieważ z niezbyt zrozumiałych dla mnie powodów partie określające siebie jako lewicowe niewiele mają wspólnego z jakimkolwiek programem socjalnym. Razem na początku jeszcze podnosiło te hasła, dzisiaj także odleciało na pozycje typowej zachodniej Nowej Lewicy. Dzisiaj na polskiej scenie politycznej program socjalny jest dużo ważniejszym elementem programów czy to centro-prawicowego Prawa i Sprawiedliwości czy nawet środowisk nacjonalistycznych niż tzw. lewicy. I to do tego stopnia że gdy 1 maja nacjonaliści robili obchody "Narodowego Święta Pracy", to lewica robi pikniki europejskie.
Czy ja wiem, faktycznie ludzie pod pojęciami prawica/lewica rozumieją najróżniejsze rzeczy. Dlatego ja wolę używać w stosunku takich jak PO, .N (Teraz), KO, mówić liberałowie. W stosunku do PiS to raczej konserwatyści. Teraz pojawił się Biedroń, ale on jeszcze sam nie wie z kim startuje i co reprezentuje, ponoć ludzie piszą mu program... Jeszcze parę miesięcy temu mnie nie odstraszał. Teraz już jakoś już go nie trawię, jak można gadać. Jeśli chodzi o SLD, prawdopodobnie za parę dni okaże się, że pójdą z Schetyną - taka to "lewica", ponoć negocjacje są bardzo zaawansowane. Taki news mam z Unii Pracy, która na to nie chce iść i dogaduje się z Razem. A ci z kolejni po samorządowych mieli odpływ tej części, o której piszesz do Biedronia. Więc ta moim zdaniem ta socjalistyczna lewica ma nóż na gardle, stąd jakieś żywsze ruchy.
Mnie jako socjaldemokracie najbliżej do Razem. Ale jak patrzę, jak oni działają, to mnie też nuż w kieszeni się otwiera. PiS i PO robią kampanię od momentu ogłoszenia wyników ostatniej. A oni debatują czy mema z Marksem wrzucamy, czy nie. Fajnie, że dogadują się z ruchami miejskimi i innymi partiami. Ale co z tego jak znowu prześpią kampanię.
Co rozumiesz pod pojęciem nowej zachodniej lewicy?
Mam tutaj na myśli zjawisko które niektórzy określają jako "Marksizm kulturowy". Osobiście go nie trawię i uważam go za błędne, a co za tym idzie szkodliwe. Niewiele ma to wspólnego ani z marksizmem ani z socjalizmem i sprowadza się do tego, że dzisiejsza lewica zupełnie opuściła program socjalny/społeczny (troska o interes i prawa szerokich warstw społecznych, "szarego człowieka", warstwy pracującej - jak zwał tak zwał) na rzecz spraw światopoglądowych i obyczajowych. Aborcja, specyficznie rozumiane prawa kobiet, ekologia, prawa osób LGBT, walka z kościołem. Odrzucenie starego paradygmatu (interes zwykłych ludzi), na rzecz nowego, de facto stricte liberalnego. Socjalizm zakłada prymat interesu społecznego nad interesem jednostki (w czym, przy wszystkich różnicach, blisko mu do fundamentów nacjonalizmu), nowa lewica myśli na odwrót.