W moim cotygodniowym cyklu felietonów Wolnym Tekstem dla portalu wSensie.pl postanowiłem tym razem podsumować wydarzenia ostatnich tygodni, które miały miejsce w Katalonii. Można powiedzieć, że to mój "ulubiony" temat, w związku z czym sam tekst jest nieco dłuższy niż zwykle, ponieważ chciałem dotrzeć również do tych, którzy niekoniecznie mają rozeznanie w sytuacji, gdyż niekoniecznie śledzili doniesienia z Półwyspu Iberyjskiego.
W tekście zatytułowanym Co się dzieje w Katalonii? staram się zebrać i przedstawić chronologicznie wydarzenia, które doprowadziły do obecnej sytuacji, starając się jednocześnie dokonać oceny tego, z czym mamy do czynienia tu i teraz, proponując ponadto pewne rozwiązania trwającego impasu.
- Cały felieton można przeczytać tutaj.
- Więcej o Katalonii piszę na moim profilu.
Tak się składa, że mam znajomego Peruwiańczyka, który prawie całe życie mieszka w Barcelonie. Spytałem go o ten temat przy lampce wina. Wyjaśnił mi, że ten temat to straszna dezinformacyjna bzdura. To co piszą zagraniczne media mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Powiedział mi, że istnieje problem, ale Ci co chcą niepodległości to nawet nie jest 30% Katalończyków. Około 30% to Ci, którzy są całkowicie przeciwni, a reszta ma to w nosie i żyje własnym życiem. Więc cała ta sprawa jest po prostu bardzo rozdmuchana. Lecz na dłuższą metę nic z niej nie wyniknie, bo zwolenników niepodległości jest zwyczajnie zbyt mało.
Rozumiem, że pewna osobista i indywidualna relacja ma dla Pana/Pani jakąś wartość, ale opowieść Pana/Pani znajomego nie pokrywa się zbytnio z faktami.
Dane na temat poparcia dla idei niepodległości są bowiem inne niż to, co sugeruje Pana/Pani znajomy, zarówno jeśli przyjrzymy się badaniom opinii publicznej, jak i wynikom głosowań w wyborach regionalnych czy we wspomnianym w tekście referendum niepodległościowym.
Tym samym dowód anegdotyczny pozostaje dowodem anegdotycznym :)
Salutacions!