Dzisiejszej nocy steemit wciągnął mnie na dobre, ale chciałbym się podzielić czymś bardzo ważnym bo odnoszę wrażenie, że moje doświadczenie może się przydać innym. Ponieważ na razie mam tylko jedno konto na steemit to publikuję w kilku językach na tym samym „kanale”, (co mam nadzieję z czasem się zmieni i ludzie śledzący moje polskie artykuły nie będą musieli przeskakiwać przez obcojęzyczny spam), staram się poszczególne artykuły promować u różnych odbiorców.
No i właśnie dzisiejszej nocy dostałem po łapach, bo wysłałem komentarz, który anglojęzycznemu odbiorcy wydawał się „on discord”, czyli nieodpowiedni. Właściwie to jak na razie nawet nie zareagował sam autor tylko jego przyjaciółka, która uznała mój komentarz za spam. Podkreśliła również, że na wszystkie artykuły, gdzie komentujemy należy głosować w górę, bo inaczej nasz komentarz nic nie znaczy. Głosowałem, ale - nie zauważyła...
Na początku trochę skoczyło mi ciśnienie, ale gdy już się opanowałem postanowiłem wyjaśnić sytuację. Człowiek w swoim artykule opisywał jak ze zdumieniem stwierdził, że w jego urodziny nagle cała rodzina stała się dla niego miła, więc pewnie podmieniły ich ufoludki, i zamiast żony i dzieci wysłały mu do domu zaprogramowane „na uprzejmość” roboty. To co mnie uderzyło w tym na pozór satyrycznym artykule, to uczucie, że pod warstwą śmiechu i żartów zobaczyłem samotnego człowieka, o którego nikt nie troszczy się tak, aby każdy dzień był „jak urodziny”. Zasugerowałem w komentarzu, że warto by było w związku z tym znaleźć czas na medytację, która sprawia, że stajemy się dla siebie bardziej uprzejmi i wrażliwi, i diabeł mnie podkusił żeby podać jeszcze link do mojego angielskiego, bardzo słabo widzialnego artykułu na ten temat. Nawiasem mówiąc zrobiłem to parę razy i w innych miejscach, ale odradzam bo jak widać granica między pojęciem spamu i promocji jest bardzo niewyraźna, a autorzy mogą zareagować ostro i nas oflagować, szczególnie gdy posługujemy się językiem obcym i zatracamy subtelne odcienie znaczeniowe. Po dłuższych wyjaśnieniach udało nam się kryzys opanować, ale w wyniku tego zdarzenia mam pewne przemyślenia, z którymi chciałbym się tutaj podzielić.
Już od dwudziestu lat włóczę się po świecie i wciąż jeszcze uczę się jak różny może być punkt widzenia tubylców i nas imigrantów. Wielokrotnie wypowiedzi formułowane z jak najlepszą intencją obracają się przeciwko nam, i przez moment jesteśmy kompletnie zdezorientowani o co właściwie chodzi. Potem, po dokładniejszych wyjaśnieniach zaczynamy sobie budować alternatywny model rzeczywistości naszego rozmówcy, i stwierdzamy, że pewnych rzeczy do końca wyjaśnić się nie da. Bo jak na przykład wyjaśnić, że nie „upvote” jest tutaj ważny, a fakt, że ktoż zatrzymał się przy naszym artykule i go skomentował, czyli że ktoś ofiarował nam chwilę swojego życia, i jeśli nie może albo nie chce dać nam głosu w górę to cieszymy się, że ktoś nas odwiedził i może odwiedzi znowu. Przecież pieniążek albo głos tak naprawdę jest od spółki zoo Steemit, a liczy się obecność i to, że ktoś w ogóle o nas myśli. Dlatego chciałbym powiedzieć, że jeśli ktoś nie chce albo nie może głosować bo spadł mu „voting power”, to jeśli idzie o moje artykuły, może zawsze zostawić komentarz i link bez konieczności głosowania. Dlaczego? Otóż dlatego, że jestem „inwestorem długoterminowym”, a nie ulicznym żebrakiem i „public relations” są dla mnie ważniejsze niż pieniądze, lub moje subiektywne odczucie co wypada, a co nie wypada. Możliwość zobaczenia świata z czyjejś perspektywy to więcej niż wypełnienie jakiegoś społecznego rytuału typu „How are you today? I'm fine, thanks!” Mamy przecież tylko jedno konkretne życie, nawet jeśli odradzamy się w nowych wcieleniach. Marnować je na odprawianie bezmyślnych rytuałów jest chyba niepotrzebną stratą duchowej energii, bo w każdym momencie tak wiele dobrego możemy przeżyć.
Niemniej jednak przestrzegam przed stosowaniem tej samej miary w stosunku do innych użytkowników Steemit, bo każdego trzeba traktować indywidualnie. A już na pewno jest rzeczą bardzo nie na miejscu rozpisywać łańcuchowe dyskusje pod czyimś artykułem bez udziału autora bo wtedy psujemy efekt jego ciężkiej pracy. Moja lekcja z tego ostatniego doświadczenia jest jednak taka, że gdy szukamy nowych przyjaciół to dobrze zastanówmy się kim oni są, czy mogą myśleć zupełnie inaczej niż my, i jak zareagują na nasze próby zainteresowania ich naszą osobą. Nie wszyscy bowiem muszą mieć poczucie humoru, ochotę na nowe znajomości, albo akceptować dobre rady kierowane do nich z jeszcze lepszymi intencjami. No cóż wiemy co jest nimi najlepiej wybrukowane. W każdym razie „przewartościowanie wszystkich wartości” może czasem okazać się konieczne gdy przybywamy do globalnej wioski pod nazwą Steemit.
Na koniec chciałbym jeszcze dodać, że jeśli mamy kogoś bliskiego na kim naprawdę nam zależy, i z kim dzielimy nasz powszedni chleb, to sprawmy, aby każdy dzień był dla tej osoby albo tych osób jak urodziny, bo jeśli postąpimy inaczej to w ostatnich minutach naszego ziemskiego istnienia na pewno będziemy tego bardzo, bardzo żałować.
Jeśli chodzi o dobre rady dla innych to bardzo ryzykowna sprawa. Odbiorca może odebrać to jako pouczenie, mądrzenie się , ingerencja w jego życie bo co możesz o nim wiedzieć.Większość myśli że wie i robi dobrze więc nie chce nic zmieniać u siebie.
Też ostatnio właśnie przerabiam ten temat, który tu opisujesz. Umiejętność wejścia w czyjeś buty, to klucz do autentycznej komunikacji. Jeszcze nie wychodzi mi to najlepiej, bo utarte ścieżki umysłu nakierowują na natychmiastowe szukanie rozwiązań, zamiast po prostu otworzyć serce, słuchać i być w obecności.
P.S. Autor zareagował! Wszystko było fikcją literacką, i nie trzeba się o niego martwić, a to przecież najważniejsze. (:
Ciekawe przemyślenia ale ja chciałbym się skupić raczej na technicznym aspekcie o którym wspominasz. Wkrótce będę używał bota do automatycznych upvotów. Ty oczywiście jesteś na mojej liście. Problem jest taki że będziesz otrzymywał 3 upvotes za jeden post bo piszesz w trzech językach. Do wyboru mam jeszcze inne rozwiązanie: nie dodawać Cię do listy i upvotować ręcznie, ale istnieje duże ryzyko że w ten sposób zostaniesz pominięty a tego bym nie chciał bo bardzo lubię twoje posty.
Bardzo dziękuję za ten komentarz i cieszę się, że na Steemit są ludzie, tacy jak Ty, którzy nie tylko interesują się moją tematyką, ale także sami szukają prawdy, często ukrytej na samym dnie, i zapomnianej przez ogromną większość. To trochę tak jak żyć w Dolinie Ślepców H. G. Wellsa, ale nie należy się poddawać tylko szukać dowodów, materiałów, publikacji i chronić je przed zniszczeniem, a potem publikować w artykułach, felietonach, książkach. Postanowiłem ograniczyć się tylko do języka polskiego i angielskiego na naszej platformie bo zainteresowanie rosyjskim i niemieckim jest małe. Tłumaczenia rosyjskie będę pisał tylko dla kolegów naukowców, którzy nie znają angielskiego, i publikował poza Steemit jeśli mnie o to poproszą. Możliwe, że nawet przekonam niektórych do korzystania z naszej platformy. Ostatnio zacząłem ludziom zainteresowanym moją tematyką wysyłać powiadomienia o nowych artykułach transferem więc mogę zawsze przysłać polski link do oceny, jeśli to nie problem. Wypróbowałem też serwis @tipu na sobie bo nadaje się on nie tylko do upvotowania własnych postów, ale można też pomagać innym, nawet jeśli ma się słaby Steem Power. Dla społeczności początkujących to zawsze jakaś alternatywa, szczególnie że można wspólnie wybić niektóre cenne dla nas artykuły naprawdę wysoko bo wystarczy się zorganizować. Zrobiłem mały rekonesans, i okazuje się że Anglosasi są naprawdę nieźle zorganizowani, a niektóre ich posty mają po kilkadziesiąt albo nawet kilkaset upvotów w ciągu pierwszej godziny. Ciekawa sprawa - czytają te artykuły chyba z prędkością światła. (: Jeszcze raz dziękuję za komentarz.