Miły do poczytania artykuł, który pochłonąłem w parę minut. Czytało mi się go z pewną nostalgią i żalem za latami, które dawno odeszły :)
Mam taką śmieszną historię w temacie.
Koledzy porobili łuki i chodzili jako banda Robin Hood-a.
Spotkali "niewtajemniczonego".
..."teraz uciekaj..."
Chłopak puścił się pędem przed siebie, był natomiast na tyle świadom tematu ucieczki przed strzałami, że biegł zyg-zakami.
Herszt bandy naciągnął łuk i celując na środek zygów uciekiniera wypuścił strzałę. Po chwili cała grupa stoi nad leżącym na ziemi "trafionym".
Strzała wbiła mu się w plecy i padł tracąc przytomność.
Po chwili wstał, patrzy w tył i mówi: ..."coście mi zrobili, głupki"...
Nie wiedzieli co mają zrobić, gdy odchodził w stronę własnego domu ze sterczącą strzałą. Reszta... to już tylko historia. :)
Były jeszcze historie: z procami na gwoździe, trzecia z bryłkami, czwarta z psem, który niby nie gryzł, piąta z nadgarstkiem, który obrócił się o 180 stopni i ileż jeszcze więcej.
Dziękuję :)
Pozdrawiam.
Piotr.
PS: robię resteem.
Moja koleżanka podczas zabawy swojemu bratu wbiła w plecy widelec, też mu wisiał na plecach. Lekko był wbity ale wszyscy byli przerażeni. Ogólnie pokojowo zabawy się kończyły.
Dzięki i pozdrawiam.