EN top / PL na dole
Act I - The begining of the end
I used to think that i am rather good driver since even during my driving course i didnt really learnt anything new that i wouldnt know already but i was rather a chauffeur for my teacher.
When it comes to reversing and pressing myself and a car into a small gap, it comes out pretty well for me. I do love to drive, especially during night when it is dark and traffic on the road is smaller. I never had an accident before and never even scratched the car even when the entrance to the underground garage is not much wider than the car. Maybe 0.5m wider than car itself.
But This day, well this day was quite different as a whole month for me. I was stressed by a few situations and i had a lot of things going on in my head. If you would ask any person that knows me they would say that i am a calm person that is hard to upset. But in those months i trully hated every single one.
And then this day happened, 3rd December 2016 year
Act II - The Accident
This day, the 3rd December of year 2016 will always be a day of my failure. Day that clearly stated that i wasnt as certain as i thought i was. All my anger and stress from last days as well as my over estimation of myself as well as road condition has led me to crash a car and almost crashing another one behind me.
So what happened you might ask?
I drove this road hundreds of times and I can say that I know it very well. Well enough to know where the descents to the forest are and how many more Kilometers i got left till home.
It was a normal day, yet another day and yet another trip to my grandmother living about 36Km from the place where we live. The only thing was i knew it was slippery, i knew it. In spite of this, I still drove around 80/90 Km/H a way too much for such conditions.
After we drove from the main road and etnered the forest i was driving behind a car that didnt maintained but rather was either speeding up or slowing down. And as you all know such a situation is very irriting and for me it was even more annoying and i kinda exploded in that moment.
What i have done in the next moments was purly stupid, beyond stupidity. Road was covered with Black Ice and i have went full retarded than. I started to overtake him while speeding up from about 70km/h to over 100km/h and at this very moment i lost control.
I couldnt get the traction at all, i zigzaged for over 0.5Km and at the moment when i had a control and i knew i should press just a little gas i froze. I simply froze. I was even looking at the Gas pedal but couldnt do anything.
This is how i ended up here
Act III - The End and Conclusions
Hopefully noone was hurted. Not me, not my mom and not even our dog that was with us. Thankfully we dont transport our dog in the backseats but rather in a trunk. ( Funny thing is, we buy cars while looking if our dog will have enough room in a trunk )
I have managed to reduce the speed from over 90 to about 20/30 Km/H which helped a lot and with luck we didnt hit a tress but rather ended up where we are.
Damages?
Somehow only left front wheel and suspension was damaged as well as front bumper but luckily left front light was intact and whole damages costed aprox. 3,000 PLN which is 870 USD.
After this accident i didnt wanted to drive for a 2-3 months but eventually i thought that this accident havnt made me weaker but rather stronger. I understood that I should have more humility in relation to the road as well as my driving skills and cars overally.
I have learnt that accidents happen but we have to leave them behind not forgetting about learning from those failures that will help us in future. I have also learnt that even if you think you are a good driver the road it is still unkown what might happen to you during.
It might be a moose jumping in front of you or a oil stain.
I want you to remember that accidents happen and the excessive overestimation of our skills and forgetting about road conditions only approximates the risk of a catastrophe
I Hope my failure will change something in your life and prevent from doing such stupid moves as i did.
Some more photos
POLSKA WERSJA
Akt I - Początek końca
Zawsze sądziłem, że jestem dobrym kierowcą z racji takiej iż nawet podczas nauki jazdy już od połowy godzin robiłem bardziej za szofera aniżeli uczyłem się czegoś nowego. Zacząłem jeździć już mając około 15 lat, najpierw po drogach w lesie gdzie mieszkał dziadek a potem na drodze od dziadka do obrzeży miasta ( około 10km prostej drogi do rogatek miasta ). Można powiedzieć, że jezdziłem różnymi autami od Kombi po Sedany, Coupe oraz Hatchbacki po busiki typu Reanult Master w wersji 3,5t.
Cofanie pojazdami sprawiało mi i dalej sprawia łatwą rzecz, cóż jednak nie mogę tego powiedzieć o cofaniu z przyczepką bo tego nie umiem. Nigdy też nie miałem wypadku ani też nie zarysowałem auta, nawet w momencie gdy wjazd do garażu jest szerszy od auta od ledwo 0.5m.
Jednak ten dzień był zdecydowanie inny, jak i cały miesiąc. Byłem niesamowicie zestresowan, zirytowany oraz wkurzony na parę sytuacji które miały wtedy miejsce. Normalnie jestem spokojnym gościem którego ciężko wyprowadzić z równowagi ale wtedy miałem gdzieś dosłownie wszystkich i wszystko wokoło.
Można powiedzieć, że 3 Grudnia 2016 to była kulminacja tych wydarzeń.
Act II - Wypadek
Ten Dzień, 3 Grudzień 2016 roku na zawsze pozostanie dniem jednej z moich największych porażek. Dzień który jawnie mi oznajmił, że nie jestem na tyle dobry za jakiego się uważałem. Cały gniew oraz stres z ostatnich dni dobitnie odbił się na wydarzeniach którego do tego doprowadziły. Byłem na tyle pewny siebie i wkurzony, że kompletnie zapomniałem o tym jaka ślizgawica czyli szklanka jest na drodze.
Co się stało wtedy?
Droga na której się rozwaliłem jest dla mnie więcej niż znajoma. Jest to jedna z dwóch dróg którymi jeżdżę do babci od conajmniej 10-15 lat z czego 5 lat ja. Znam tam praktycznie każdy zjazd i wiem ile mi się zostało km do głównej drogi. To był po prostu kolejny zwykły dzień i kolejna podróż a jedyną zmienną były warunki pogodowe i szklanka na drodze. jednak nawet pomimo tej wiedzy nie myślałem wtedy zbyt dużo i prułem przed siebie jadąc około 80-90 km/h.
Musicie zrozumieć, iż sama droga składa się z dwóch części gdzie połowa to droga na przejście graniczne Bobrowniki a druga wiedzie w las. Przez większą część podróży dosłownie utknąłem za autem które to raz przyspieszało aby za chwilę zwolnić i na moje nieszczęście również skręcił w las.
Po paru kilometrach coś we mnie eksplodowało i postanowiłem go wyprzedzić.
Jednakże nic mnie nie usprawiedliwia odnośnie tego co stało się sekundy później.
To co zrobiłem było kompletną głupotą bo chwilę po wyprzedzeniu docisnąłem gaz na maksa i dokładnie w tym momencie straciłem kontrolę nad autem. Przez najbliższe pół kilometra próbowałem odzyskać kontrolę i w momencie w którym auto przestało szaleć po drodze musiałem zrobić tylko jedno.
Lekko docisnąć gaz i wybić się z poślizgu ale tego nie zrobiłem. Czas wtedy zwolnił i akcja toczyła się jak w różnorakich opowiadaniach gdzie ludzie czują się jakby zatrzymali się w czasie i coś co trwało minuty tak naprawdę nie trwało sekundy.
Widziałem moją nogę i pedał gazu ale nie mogłem nic zrobić, zamarłem i to dosłownie.
Zamiast wyjść z poślizgu jeszcze bardziej mi zarzuciło tył i w tym momencie nie wiedząc co zrobić docisnąłem gaz i ręczny po czym obróciło mnie z raz i wylądowałem tu gdzie jestem, czyli w rowie.
W tym momencie myślę, że ten obrót bardzo mocno mnie wyhamował a z drugiej strony miałem niewyobrażalne szczęście, że zatrzymałem się po tej stronie a nie drzewach po drugiej.
Akt III - Koniec oraz moje wnioski
Na szczęście nikt nie został ranny, ani ja ani moja mama ani nasz pies w bagażniku. Na szczęście nie wozimy naszej suczki jak inni z tyłu a w bagażniku.
Szkody?
Lewe przednie koło, lewy przedni amortyzator, pęknięta belka oraz przedni zderzak do wymiany. Nawet przednia lampa się jakimś cudem uchowała. Koszt naprawy z AC około 3 tys. PLN. To był pierwszy raz jak korzystaliśmy z tego typu usług.
Po tym incydencie nie siadałem za kółko przez jakieś 2-3 miesiące ale w końcu doszedłem do wniosku, że trzeba iść dalej i nie można żyć w strachu a takie wydarzenia mogą z nas uczynić jedynie silniejszymi osobami z lepszymi wnioskami. Zrozumiałem, że zbytnio przeceniałem moje umiejętności prowadzenia aut oraz oceny warunków.
Doszedłem też do wniosku, że nawet jeśli ktoś myśli iż to mu się nie przytrafi to do końca nigdy nie można być pewnym czy jakaś nieoczekiwana sytuacja nas nie spotka. Chociażby dzikie zwierzę wybiegające z lasu pod maskę albo plama oleju.
Chciałbym abyście zrozumieli, że wypadki się zdarzają a nadmierne przeszacowanie naszych umiejętności i zapominanie albo przecenianie warunków drogowych przybliża nas katastrofy.
Mam nadzieję, że moja porażka z tego dnia pomoże wam w następnych dniach i skłoni do jakichś refleksji
PS. Nie dawałem zdjęc z racji tego, że są wyżej
Naprawdę dajesz sam sobie vota? To jest dziwne
Dlaczego dziwne? Normalne. Głosem oceniasz wartościowy kontent, a jeżeli samemu nie uważasz swojego za dobre, to jak inni mają głosować?
Zaciaganie ręcznego przy takiej prędkości kiedy nie ma się kontroli nad autem to proszenie się o dzwona, no ale to już wiesz. Kiedy jest ślisko (albo podejrzewasz że tak może być) przyhamuj bardzo mocno żeby wyczuć kiedy koła traca przyczepność. Będziesz wiedział czy pod kołami masz asfalt czy warstwę lodu. Jak pada śnieg albo deszcz wiadomo że przyczepność będzie mniejsza, ale w takich warunkach jak na zdjęciu przy ujemnych temperaturach można się zdziwić. Zwłaszcza w okolicach lasów kiedy drzewa kłada cień na jezdnię droga może się nieoczekiwanie zmienić.
W jakiej kondycji miałeś opony i jaka pozycję za kierownica? Dwa z pozoru błache czynniki. Często ludzie nie zwracaja uwagi że maja opony zimowe typu "ooo Panie, bieżnik 5mm jeszcze dwa sezony spokojnie pojeździ" ale maja więcej niż 5 lat i taka "guma" nadaje się już tylko do utylizacji. Do tego siedza lużno/nieprawidłowo w fotelu i nie czuja nie samochodu - tył auta czuje się plecami, musza dokładnie przylegać zarówno dół jak i barki. Przy złym ustawieniu pozycji za kierownica reakcja na poślizg jest opóźniona i nieprawidłowa.
No i jeszcze rada na koniec - zima na śniegu/lodzie szalejemy na pustym placu badź innym miejscu gdzie nie ma normalnego ruchu samochodów. Powprowadzać auto w poślizg pod/nadsterowny, przećwiczyć reakcje, ruchy kierownica i pedałami. Nawet przednionapędowa Tiidę da się zamiatać tyłem bez podcinania tyłu hamulcem ręcznym. Prowadzenie samochodów to nawyki i odruchy, jeśli ich nie wyćwiczysz wcześniej to później kończy się w ten sposób. Bardzo brakuje w Polsce szkoleń z takich sytuacji, a już godzina spędzona na płycie poślizgowej pokazuje ile trzeba mieć pokory do jazdy autem. Jeśli sa oczywiście finanse to jak najbardziej warto i trzeba zapisać się na taki kurs samodzielnie. W wersji ekonomicznej pozostaje ćwiczyć na własna rękę na wyżej wspomnianym placu.
Szerokości życzę i nie myśl o sobie że jesteś dobrym kierowca - Ci dobrzy leża na cmentarzach. Rada która dostałem od kierowcy z 50-letnim stażem i mam ja zawsze z tyłu głowy kiedy wsiadam do auta.
Dobrze ze sie nie zablokowales z powodu traumy .