Ten post miał być zupełnie inny. Miał być retrospekcją i opisem podróży z przeszłości.
Będzie jednak z teraz.
Pisząc to, siedzę w wygodnym fotelu w hostelu w Bratysławie, piję herbatkę i jem czeskie knedle z dżemem porzeczkowym.
Ale cofnijmy się parę dni wstecz.
W czwartek, 8 grudnia, wsiadłyśmy z kumpelą w pociąg i pojechałyśmy do Wiednia. Cel wyjazdu? Jarmarki Bożonarodzeniowe. W końcu do świąt już niedaleko, więc wiele europejskich miast w nich tonie. Mając doświadczenie Krakowa, chciałyśmy zasmakować innego miejsca.
O ile sam Wiedeń jako miasto nie budzi we mnie większych emocji (kiedyś może o tym napiszę), to Wiener Christkindlmarkt już tak.
Karuzela, stragany, zapach grzańca i jabłek w karmelu, piękne światełka (choć punkt 22 wszystko gaśnie - prawie jak w historii z Kopciuszka). Naprawdę czuć świąteczny klimat, a delikatny mróz jest swego rodzaju okrasą do trwającej chwili.
I to w wielu miejscach, bo Wiedeńczycy nie ograniczają się do jednego jarmarku, ale mają ich kilka porozrzucanych w całym mieście. I każdy tętni życiem!
Miłym bonusem w Wiedniu była dla mnie możliwość zagrania na fortepianie w Haus der Musik.
Fantastycznie było usłyszeć kompozycję Mozarta w kraju, w którym się urodził i żył, i to jeszcze we własnym wykonaniu. Akustyka tam jest wspaniała, a samo doświadczenie wręcz nieziemskie.
Ale to nie tylko o Wiedniu, Drogi Czytelniku, tu przeczytasz. Jak wcześniej wspomniałam - jestem w Bratysławie. I jej chce też poświęcić parę słów.
Całkowicie obiektywnie zauważyłyśmy dziś z Klaudią (moją kompaną), że Bratysława to taki zlepek różnych miast Polski. Autentycznie: znalazłyśmy analogię do Krakowa, Warszawy, Wrocławia, Tarnowa, Pilzna i jeszcze kilku innych miejsc. Jest też stosunkowo mała - praktycznie z jednego końca miasta na drugi można przejść w niecałe 30 min (pieszo!).
Ale pomimo tego (czy też dzięki temu) stolica Słowacji jakoś mnie urzekła. Jest tu coś takiego, co cieszy serducho i motywuje do przechodzenia kolejny raz tymi samymi uliczkami. I kolejny. I kolejny...
A jeśli chodzi o jarmark - Vianočné trhy - też był rozlokowany w kilku miejscach. I mimo że początkowo czułam się tu bardziej swojsko niż w Austrii, to tłum ludzi który się zebrał, szybko osłabił pierwsze dobre wrażenia.
To co jednak mogę powiedzieć, to że spróbowałam tu pysznych lokalnych przysmaków - lokše w dwóch odmianach: czosnkową i z bryndzą. Oba dobre, choć gdybym miałam wybierać, to wybrałabym tę pierwszą.
Co też rzuca się w oczy, to różnica cenowa między tymi dwoma oddalonymi od siebie godzinę drogi stolicami. W Bratysławie jest ponad połowę taniej!
Jednak tym, co uczyniło pobyt tutaj jeszcze piękniejszym jest hostel (Safestay, polecam). Miła obsługa, czyste pokoje, a dodatkowo jeszcze świąteczny klimat (I słowackie kolędy! Ta nie może mi wyjść z głowy:
Super towarzystwo, niesamowity klimat, piękne miejsca - ogółem: wspaniały czas ❤️ Jutro już wracamy, ale dziś jeszcze pogram na ukulele, a potem zasnę z nadzieją, że gdy rano się obudzę, to zobaczę za oknem warstwę śniegu. A wtedy moją radość będzie jeszcze wieksza niż na zdjęciu poniżej.
Tymczasem dobrú noc!
Warto dodać tag pl-travelfeed ;)
Congratulations @cichoswiat! You have completed the following achievement on the Hive blockchain And have been rewarded with New badge(s)
Your next target is to reach 100 upvotes.
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Check out the last post from @hivebuzz:
Support the HiveBuzz project. Vote for our proposal!