Glicerynówki mają kilka zalet, są łatwe w tworzeniu, można do nich dodać zapachy, barwniki, napełniacze. Robić piękne dekoracyjne mydełka. Jednak szybko okazuje się, że ich możliwości są mocno ograniczone. Według mnie główną wadą jest ogromny wpływ bazy glicerynowej. Jest to produkt na ogół oczywiście lepszy niż sklepowe mydła do rąk jednak w dalszym ciągu robiony w sposób przemysłowy, z dodatkiem substancji, których wolelibyśmy uniknąć, a nawet w najlepszych bazach nie sposób. Drugim problemem jest to, że mydła są w zasadzie na „jedno kopyto". Gliceryna będzie zostawiała woskową powłokę na ciele, dobrze sprawdzi się do skóry suchej, ale szału nie zrobi, to tylko trochę lepsze mydło i tyle.
Co nie zmienia oczywiście faktu, że dla początkujących będzie to super zabawą i dobry przyczółek do dalszej nauki. Jeśli jednak chcecie robić mydła z prawdziwego zdarzenia, zapraszam do lektury.
Do zrobienia mydła będziemy potrzebować kilku rzeczy:
Wodorotlenku sody, najlepiej czystość do analizy, ale 99% też się nada, poniżej tej wartości nie schodzimy, a już na pewno nie używamy Kreta.
Olejów. Na dobrą sprawę mydło można zrobić z np. smalcu i oleju rzepakowego, czyli tego, co mamy pod ręką, sam jednak unikam mydeł na tłuszczach zwierzęcych. Oleje roślinne mają o wiele lepsze właściwości, a nie są takie drogie. Warto tutaj zadbać o jakość i używać jak najbardziej naturalnych składników. Ważne jest też, aby używać połączenia tłuszczy płynnych ze stałymi. Dzięki temu nasze mydło będzie twardsze i szybciej nada się do użytku. Na pierwsze mydło polecam oliwę z oliwek i olej kokosowy, oczywiście extra virgin.
Wody destylowanej lub innej cieczy (soku, mleka itp.) Będziemy potrzebowali jej do rozpuszczenia wodorotlenku sodu. Uwaga! Najlepiej używać kostek zamrożonej substancji. Reakcja rozpuszczania NaOH jest silnie egzotermiczna, czyli wydziela bardzo dużą ilość ciepła. Dodatkowo powoduje wydzielanie się szkodliwych oparów, więc należy zadbać o wentylację pomieszczenia, w którym przygotowujemy ług. Jeśli opary zaczęły się wydzielać, należy otworzyć okna i opuścić pomieszczenie. Po 30-60 minutach powinno być już ok. I jeszcze drobna uwaga, używamy kostek, a nie przechłodzonej cieczy, bo ciepło przemiany fazowej jest znacznie wyższe od pojemności cieplnej, więc ług będzie musiał zużyć znacznie więcej swojej energii na rozpuszczenie kostek, a i tak podgrzeje nam mieszankę do około 40 stopni. Najlepiej, aby zamrożona ciecz stanowiła około 80% wagi całego potrzebnego płynu.
Wagi z dokładnością do 1 grama, w mydlarstwie nie ma zasady na „oko" kilkanaście gramów w te czy we wte potrafi diametralnie zmienić właściwości mydła, a nawet spowodować porażkę, zwłaszcza przy małych partiach.
Garnka ze stali nierdzewnej. Nie nadają się garnki aluminiowe i nawet nie próbujcie ich używać. Aluminium reaguje z NaOH z wydzieleniem wodoru, w najgorszym wypadku możecie spowodować nawet wybuch.
Potrzebny też będzie blender ręczny, foremki na mydło i ocet. Ocet jest bardzo ważny z uwagi na niebezpieczeństwo związane z NaOH, jeśli coś chlapnie, użyjcie go do neutralizacji zagrożenia. Przyda się też kilka pojemników i łyżka, to tak na początek.
Nie zapomnijcie też o ochronie ciała, załóżcie stare dresy i ubranie, którego wam nie szkoda, a możecie je szybko ściągnąć, na ręce włóżcie rękawiczki, a na oczy obligatoryjnie okulary ochronne. Naprawdę nie chcecie mieć sodu w oku, gwarantuje Wam.
Pamiętajcie też, że tego, co zostanie użyte do mydła, nie można już użyć do żywności, nieważne ile razy je umyjecie. Wiem, że wygląda to dość przerażająco, ale sam przed swoim pierwszym razem przygotowywałem się 3 dni. A cała procedura trwała 4 godziny, ale jestem pewien, że, nauczycie się mydlić szybko, bezpiecznie i czysto.
Jeśli już zdobyliście wszystko, możemy przejść do faktycznego procesu. Do zrobienia mydła posłużymy się stroną kalkulatora. Pozwoli on nam określić ile danego składnika, będziemy potrzebować. W naszym przepisie użyjemy 25% oleju kokosowego i 75% oliwy z oliwek. Do tego dodamy ług z sodu i wody policzonej przed kalkulator. Nie dodajemy zapachów więc „fragrance" można wyzerować. Nie zerujemy za to „super fat". Tutaj drobna uwaga, olej kokosowy zwiększa pienistość i twardość mydła, ale powoduje wysuszanie skóry, wiec nie dajemy go więcej niż 30%. Oczywiście można zrobić mydło na samym oleju kokosowym dbając o podwyższony poziom „super fat" czyli niezmydlonego tłuszczu, który to zrównoważy wysuszające zapędy swojej przemienionej wersji, ale to trochę wyższa szkoła jazdy.
Zabawę zaczynamy od przygotowania ługu. Do osobnego (suchego jak pieprz) naczynia naważamy stosowną ilość NaOH, a do drugiego wrzucamy kostki wody destylowanej i dopełniamy cieczą do żądanej wagi. Możemy dać trochę mniej wody i będzie ok, ale nie dajemy jej więcej niż potrzeba. Całość robimy oczywiście w ubraniu ochronnym i okularach. Następnie przechodzimy do najniebezpieczniejszej części, czyli do połączenia wodorotlenku z wodą. Zawsze, ale to zawsze dodajemy sód do wody, a nie na odwrót. Mieszamy trochę, aby zaszła reakcja. Poznamy ją po ogrzaniu naczynia. Gdy wodorotlenek się rozpuści i osiągnie około 40 stopni, będzie można go połączyć z tłuszczami.
W międzyczasie jak ług stygnie, przygotowujemy oleje. Odmierzamy stosowne wagi (nie objętości) i podgrzewamy do 40 stopni. W dedykowanym do mydlenia garnku. Gdy temperatura będzie odpowiednia (uważamy, aby nie przegrzać olejów) dodajemy ług do tłuszczy i zaczynamy blendowanie.
Kucharki to na pewno wiedzą, ale blender musi być w całości zanurzony w mieszaninie, aby uniknąć chlapania. Blendujemy tak dwie-trzy minuty, wykonując ruchy obrotowe, Mieszanina połączy nam się w coś na kształt budyniu. Moim zdaniem na początek lepiej blendować go dłużej niż krócej. Idealny jest taki półpłynny, ale zawsze lepszy jest taki, który można kroić nożem niż ten, który nie jest dość dobrze wymieszany. Gęsty będzie miał defekty w postaci bąbli powietrza, ale zawsze wyjdzie. Z niedostatecznie zblendowanego może wyjść wam coś, co będzie przypominać raczej tłuczone ziemniaki niż mydło.
Gdy już otrzymamy gęsty budyń, przelewamy go do formy i zostawiamy na co najmniej dzień. Następnie wyciągamy nasze mydło i odstawiamy w suche miejsce. Dobrze by było to pomieszczenie, w którym nie przebywamy, a już na pewno nie śpimy. W tym czasie mydło złagodnieje i się utwardzi. Ogólnie obowiązuje zasada, że im mydło starsze, tym lepsze, po miesiącu będzie całkiem niezłe, ale jeśli nie śpieszy się Wam lepiej poczekać dwa.
Gratulacje! Tym sposobem zrobiliście swoje pierwsze i zapewne nie ostatnie mydło. Artykuł ten dedykuję mojemu przyjacielowi Sławkowi, który towarzyszył mi w tworzeniu tego dzieła i pobierał ode mnie nauki.
Jadłbym
@tipu curate
Nie mydl już nam oczu 😝