– Jaka jest twoja ulubiona pora roku?
– Jesień.
– A kiedy masz urodziny?
– Noo, kalendarzowa jesień wtedy jeszcze trwa.
– Ha! Kolejna osoba!
– Ale co 'kolejna osoba'?
– A bo ja sprawdzam takie coś i wychodzi, że najczęściej czyjąś ulubioną porą roku jest ta, w której się urodził.
Taki dialożek miał miejsce naście, może dwadzieścia lat temu. Pamiętam, że osoba prowadząca to prywatne badanie ankietowe była płci żeńskiej. I tyle. Taka bzdurka, drobiazg, zapamiętana impresja jesienna. Dlaczego pamiętam tę akurat rozmowę? Dlatego, że nadal odpowiadałabym tak samo. Urodziny wiadomo – nie zmieniły się i nie zmienią, przypadają w jesiennej jeszcze części grudnia. Ale nie zmienił się również mój stosunek do jesieni – nadal jest to moja ulubiona pora roku.
Jesień – czas wyczekiwanych zmian i nutek tęsknoty za tym, co mija. Zmian wyczekiwałam zawsze. Tak się jakoś składało, że kończąc kolejny etap edukacji, miałam już serdecznie dość starej szkoły i dotychczasowego środowiska. Czekałam na nowe, pragnęłam nowego. Ponieważ później moja ścieżka zawodowa nadal powiązana była z systemem edukacji, koniec lata nadal oznaczał nowe – nowe szkoły, nowych uczniów, nowe plany, programy, podręczniki. Również nowe uczelnie, nowych wykładowców i nowe grupy studentów.
A tęsknota? Przede wszystkim za tym, co lubię. Za latem z długimi dniami, ciepłymi nocami, jasnym północnym niebem. Bez dramatów, bez dołowania się. Słodki żal o zapachu kwiatów, zwiewny jak pajęczyna. Miękki i łagodny, bo przecież lato wróci - teraz tylko przeczekać, przeczekać trzeba mi.
Kolory jesieni, winogrona i winobranie, cięcie rozszalałych w sezonie krzewów ozdobnych. Grzybobranie, sadzenie truskawek, nowe drzewka w ogrodzie.
I coś, co mniej lubię – szkolne sprawy dzieci, wywiadówki, plasteliny, białe koszulki na WF, podkręcenie domowego rytmu i trzymanie go w tygodniowych ryzach. I tak – tęsknię sobie do ferii i wakacji prasując stroje gimnastyczne, po raz trzeci powtarzając, że trzeba wstać JUŻ, TERAZ, konstatując, że kończy się pieczywo, a rano będę musiała zasilić czymś drugośniadaniowe pudełka.
W zamian mam przecudne zachody słońca, mgłę nad pobliskimi łąkami, kanie na trawniku i maślaki pod sosnami. W tym roku mam też nowych znajomych w nowej pracy, nową-starą bibliotekę do ogarnięcia, i zapierające dech widoki z poddasza pięknego, stuletniego budynku.
Moje miasteczko właśnie jesienią jest najpiękniejsze. Czerwienieją i żłókną liście drzew w parkach i alejach, na klombach jeszcze kwitną begonie. Ceglany kościół wśród złotych lip, Herkules na tle czerwonych klonów. Do tego jesienne światło i magiczna złota godzina.
A rowerem w pięć minut mogę dojechać pod dęby. Moje "Niedziele z historią" to nie tylko archiwalia. Dęby Wesółeckie rosną sobie nadal i choć Bliźniak nie jest może u szczytu formy, to nic nie wskazuje, aby miał w najbliższym czasie runąć. Henryk trzyma się jeszcze dobrze. Rosną sobie przy polno-leśnej drodze, więc wypatrywać można tam borowików i kani, a w nieco bliższym sosnowym lasku brązowych podgrzybków.
Moja jesień mimozami się zaczyna. Pobliskie nieużytki porośnięte są nawłocią, która już w połowie sierpnia zaczyna się złocić i pachnieć. Trochę wczesna to zapowiedź jesieni, ale czegóż innego spodziewać się po gorącym lecie, które termicznie zaczęło się już w maju. Kolejne fale nawłoci kwitną jednak długo – jeszcze dziś widziałam żółcące się tu i ówdzie kwiaty.
Brakuje mi trochę zapachu ognisk. Kiedyś porządki w ogródku kończyły się spaleniem obciętych gałęzi (zwłaszcza tych, na których wykryto zmiany chorobowe), suchych łętów ziemniaczanych i liści orzecha włoskiego. Dziś wystawia się brązowe worki z bioodpadami, ogrody zmieniły charakter na bardziej tujowy.
Czy jesień będzie w tym roku złota, czy nadejdą deszcze? Lubię obie opcje. O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny. Mam wielki tęczowy parasol.
A jaka jest Twoja ulubiona pora roku? Czy to ta, w której masz urodziny?
Post powstał w ramach edycji 72. Tematów tygodnia i nawiązuje do tematu 3 - Miejsce na jesienny spacer.
Nie mam ulubionej pory roku - w każdej są rzeczy za którymi tęsknie i takie ktorych nie cierpię. Nieznośne upały w dzień i deszcze perseidów na mazurskim, drewnianym pomoście. Kilkudniowe opady i złocące się parki i lasy i zapach mokrych liści. Błoto pośniegowe i przecudowna cisza po tym gdy napada świeżego śniegu. Cieknący nos i wybuchająca zieleń i radość z pierwszych tulipanów.
Zawsze udawało mi się zebrać 3-4 w całości.
Czyli same piątki! Dlaczego mnie to nie dziwi - kujonka!
Też lubię jesień, chociaż urodziłem się późną wiosną. U mnie niestety tegoroczna za ciekawie się nie zaczyna. Ale cóż, żyć trzeba dalej. Trzymam kciuki żeby Twoja była lepsza.
Dzięki! I życzę, żeby i Twoja ruszyła ku lepszemu. :)
a ja odwrotnie niż @avarski - jestem z listopada i lubię jesień, ale najbardziej kocham wiosnę.
tak tak.
bardzo ciekawe to badanko, w sumie nie wiem o czym świadczy, ale na pewno o czymś fajnym :)
ten z bulwami, to Henryk? faktyczne całkiem przystojny - miło poznać :)
Bardzo ciekawe badanko, dlatego pamiętam do dziś. :)
Tak - to Henryk. Imię ma po księciu, który nadał miasteczku prawa miejskie. Bardzo przyjemny dąb, bardzo piastowski książę.
Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRAIL" o łącznej mocy ~0.17$. Zasady otrzymywania głosu z traila @sp-group-up znajdziesz w ostatnim raporcie tygodniowym z działalności @sp-group, w zakładce PROJEKTY.
@michalx2008x
Chcesz nas bliżej poznać? Porozmawiać? A może chcesz do nas dołączyć? Zapraszamy na nasz czat: https://discord.gg/rcvWrAD
Dziękuję! :)
Jesień jest piękna dla mnie tylko w chwili kiedy drzewa są ubarwione kolorowymi liśćmi i mienią się w słoneczku. Po za tym jak patrzysz jak wszystko w koło zwalnia czas i układa się do snu, leje deszcz i ta wilgoć przeszywająca wskroś, to zdecydowanie mówie nie. Nie ma to jak wiosna. Pozdrawiam.
Jesien jesienia... Gdzie Twe recenzje ksiazkowe?🤔
Drugi miesiac juz wypatruje. Z cicha nadzieja w sercu, ze jeszcze napiszesz...
A post swietny!
Pozdrawiam upalnie!