Odpowiednie warunki do uprawy i osobiste zaangażowanie jest bardzo pożyteczny działaniem. Wydaje mi się, że większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z mocy działania ziół. A to dlatego, że na trwałe efekty należy poczekać kilka tygodni aż do usunięcia przyczyn. Łatwiej iść do apteki i zażyć częściowo lub całkowicie chemiczną pigułkę usuwającą objawy a nie przyczyny. Jestem w tym miejscu trochę zgryźliwy, ale mam ku temu osobiste powody.
Uważam, że właściwie to nie potrzebujemy konwencjonalnych lekarstw przepisywanych przez lekarza. Na łąkach i w lasach mamy całe bogactwo roślin i minerałów które pozwalałyby na utrzymywanie formy, a w skrajnych przypadkach leczenia. Też tu trochę jadę po bandzie, ale swoje lata mam, a z nimi prywatne doświadczenie w tym zakresie.
Dodam jeszcze, że nie tylko zioła, ale również zielone rośliny zawierają cenny chlorofil będący formą energii. Z tego to właśnie względu wegetarianie i weganie mogą się chwalić swoją witalnością. W okolicy X wieku, tybetański jogin, medytujący w górskim odosobnieniu w jakiejś jaskini przez wiele miesięcy, ze względu na brak pożywienia utrzymywał się przy życiu gotując jedynie dostępną mu pokrzywę. Z tego powodu skóra jego ciała przybrała zielony odcień. Tak więc mamy tu dowód, że minerały i witaminy zawarte w roślinie, wspomagane przez energię zawartą w chlorofilu mają potężną moc. Tym można tłumaczyć zdolność do życia zwierząt trawożernych.
Skoro już jesteśmy przy energii, to należy zauważyć, że możliwym jest pobieranie energii ze słońca z pominięciem pośrednika (chlorofilu). Z tej technologii korzystają jaszczury, u których skóra pełni rolę paneli fotowoltaicznych przerabiających energię słoneczną w tłuszcz magazynowany w ogonie. Podobnie jest z krokodylami. W sieci można odnaleźć informacje o osobach odżywiających się jedynie światłem, ale to już całkiem inny temat.
Wracając do ziół, najcenniejsze i najbardziej skuteczne są za naszego ogródka. Uprawiane na farmach o charakterze przemysłowym mogą być podsypywane tym czy owym. A to już nie to samo. Tak czy siak, zioła, jakie by nie były są super.
Wszelkiej zieleniny spożywam duże ilości, zwłaszcza że mam jej pod dostatkiem w ogrodzie niemal przez cały rok. Słusznie wspomniałeś, że właśnie zielone (jadalne) części roślin są najzdrowsze i tej zasady się trzymam. Słoneczka też u mnie dostatek i wierzę że mi służy, kiedyś nawet o tym pisałam.
https://hive.blog/polish/@grecki-bazar-ewy/greckie-slonce-i-ja
Dziękuję za tak obszerny i rzeczowy komentarz. Trzymaj się zdrowo :)
Bardzo się dziwię, że przegapiłem tekst do którego linka zamieściłaś powyżej. To jest kumulacja mojej wiedzy na ten temat. Nigdy, nawet w młodości nie używałem żadnych kremów czy filtrów. Nie dlatego, że miałem swoją dzisiejszą wiedzę, lecz z powodu podświadomego protestu przeciwko "wciskaniu" mi czegoś czego nie potrzebuję. Dziś wychodzą na jaw takie kwiatki jak kancerogenne właściwości podobnych niektórych kremów. Oczywiście, jeżeli ktoś godzinami leży plackiem na plaży musi ponieść konsekwencje za swój masochizm. Jeśli mamy stosować jakieś filtry, to po co w ogóle wychodzić na słońce? No cóż, mam trochę prymitywne i staroświeckie podejście do sprawy, ale zawsze coś tam przemycę, licząc że nie piszę jedynie do Ciebie.
Ostatnio się dowiedziałem, że witaminę D3 kumuluje się głównie w skórze pleców i to pod warunkiem letniego słońca. Dodatkowym kryterium jest kąt padania promieni słonecznych - muszą padać prostopadle. A więc lato i pozycja placka w południe. Kuriozalnie wyglądała rodzinka szkockich grubasów w Paphos na Cyprze, która jak co roku przyjeżdżała do tego samego hotelu, aby do południa smażyć się na leżaku w towarzystwie piwa i co kilka minut polewać się wodą z butelki. Takie przypalone skwarki. Śmieszne trochę to było.
Ale co innego kumulacja D3 a opalenizna. Osobiście samo opalanie jest dla mnie bardzo nudne i nie specjalnie mnie interesuje. Poza tym opala świetnie sam powiew wiatru, co jest bezpieczniejsze niż przegrzewanie się na plaży. Musisz mieć dobrą karmę skoro Cię rzuciła w takie miejsce i takie warunki. Również pozdrawiam.
Może przegapiłeś mój wpis o słońcu bo jest stary, ma dobre 3 lata ;)
Czytałam że witaminę D wchłania tylko nieopalona skóra więc wygląda na to że leżenie plackiem na słońcu nie ma sensu.
Co do mojej karmy, to jako optymista wierzę że jest dobra, czego i Tobie życzę :)
No widzisz, a o tym nie wiedziałem. Wygląda na to, że leżenia plackiem na słońcu nie należy kojarzyć z aplikowaniem witaminy D lecz leniwą relaksacją. To co ja mam zrobić skoro od lat mam opaloną skórę? Kupować witaminę w złowrogiej aptece? Moja wina, że opalam się błyskawicznie i że farba mi latami trzyma? Teraz mam problem ;)
Apteka odpada... Może rozbieraj się latem partiami? :D Na pewno dasz radę :) Może po prostu masz ciemną karnację?
A może to nieprawda... u Tombaka wyczytałam, znasz? Kilka z jego przepisów wypróbowałam i sprawdziły się na moje dolegliwości.
Właściwie to nie mam żadnych dolegliwości. Mieszkam w południowej Francji, blisko plaży, zdrowo się odżywiam. Tak się tylko przekomarzam i popisuję wiedzą aby podtrzymać konwersację. Co do skóry, to wiele podróżowałem z plecakiem blisko słońca. Do tego byłem kilka razy na plaży, więc mam trwałą opaleniznę. Plażowanie mi się znudziło do tego stopnia, że ani w tym ani w poprzednim roku nie byłem nad morzem, choć dojazd autobusem to kwestia 30 minut i 1.30 Euro. No cóż, na starość człowieka lenistwo dopada. Co za wstyd...