Post jest wspomnieniem mojego wyjazdu na Erasmusa do Oviedo. Wróciłam wcześniej przez pandemię. Fotorelacja z północnej Hiszpanii w kolejnym poście. :)
/English below
**PL **
ERASMUS – (NIE)DOKOŃCZONA PRZYGODA
napisane dn. 26 marca 2020, po powrocie z Oviedo (Hiszpania)
Zacznę od tego, że to prawda, wróciłam. Jestem na kwarantannie i każdego dnia macham z balkonu jedynym osobom, które przyjeżdżają mnie odwiedzić – państwu z policji.
Wracając do Erasmusa - wszystko zaczyna się w dniu, kiedy pomyślisz sobie, że studia za granicą mogą być ciekawym przeżyciem. Decyzja, zebranie dokumentacji i potem już z górki.
Co dalej? Lot. Na miejscu ze stacji odbiera Cię kobieta, u której wynajmujesz mieszkanie i która zabiera Cię taksówką, byś nie musiał błądzić w środku nocy. Już w pierwszym tygodniu pobytu ktoś zaczepia Cię na ulicy i - mając za miejscowego – pyta o drogę. Żeby było zabawniej, historia jeszcze się powtórzy. Na uczelni zastanawiasz się, czy wszyscy w macierzystym języku mówią tak szybko, jak rodowici Hiszpanie. Przyzwyczajasz się, że na zadawane po angielsku pytanie odpowiedź otrzymujesz w języku hiszpańskim. Zyskujesz również nowe doświadczenie Kościoła.
Odkrywasz, że Asturia i cała Północna Hiszpania jest piękniejsza niż na zdjęciach. Odwiedzasz miejsca, gdzie niebo styka się z ziemią, a na soczyście zielonej trawie pasą się byki, obserwujesz ocean z plaży albo z klifu i stoisz przy wodnych gejzerach; ciągniesz za sznur dzwonu kaplicy nad Zatoką Biskajską z planu zdjęciowego „Gry o tron” i dowiadujesz się o zakazie dokarmiania smoków. Próbujesz, jak smakuje sangría, bawisz się przy hiszpańskiej muzyce i uzależniasz od typowych na Półwyspie Iberyjskim przekąsek: tapas i pinchos.
Nowi znajomi z ESN-u i inni uczestnicy Erasmusa nieustannie dzielą się z Tobą pozytywną energią i zawsze są do Twojej dyspozycji. Wciąż poznajesz nowe twarze i często kojarzysz ludzi nie po imionach, ale po państwach, z których pochodzą. Potrafisz nawet przez tydzień utrzymywać, że osoba A to osoba B, choć podejrzanie wiele rzeczy zdaje się temu przeczyć. Bratem staje Ci się pracownik metra, a wskazówki i uśmiechy zaczepianych osób stają się bezcenne, zwłaszcza kiedy podróżujesz bez towarzystwa. Mdlejesz w cukierni, w której opatrznościowo zakupy robi pielęgniarka.
Przez przypadek gotujesz obiad na cały tydzień, a herbatę pijasz z mikrofalówki. Okazuje się, że sukienka nie kosztuje 6 euro, ale 23. Jednym z trudniejszych zadań okazuje się kupienie sera na wagę i znalezienie mąki w sklepie. Fałszywy alarm na 112 w miejscu zamieszkania. Pan z windy uważa Cię za Niemkę. Twoim niezastąpionym przyjacielem staje się Google Maps i wciąż nie możesz się rozstać ze słownikiem polsko-hiszpańskim. U wyrozumiałego rodzeństwa zadłużasz się na miliony, bo wykupione pakiety na telefonie podejrzanie szybko się kończą. Odwiedza Cię kumpela z Polski, by spędzić z Tobą czas i pozwiedzać, lecz dopisuje Wam jedynie pogoda ducha - niebo akurat przez cały weekend postanowiło nie wychodzić z depresji. Marzenia stają się proste jak na trasie PPT i jesteś wdzięczny za sprawny parasol.
Zdajesz sobie sprawę, że nie będzie łatwo się odzwyczaić od podwójnych besos na powitanie. Tygodniowy brak Internetu uprzytamnia Ci Twoje uzależnienie od niego, a samotność w czasie pandemii uświadamia o problemach z samodyscypliną i wypełnianiem czasu głębszą treścią. Uświadamiasz sobie, że do życia nie da się przygotować, bo to ciągły proces zmian i jedyne, co możesz zrobić, to wciąż się go uczyć. Codziennie dostajesz od kilku do kilkunastu wiadomości z kraju i tylko utwierdzasz się w przekonaniu, że Twoi przyjaciele to skarb, rodzina zawsze będzie się o Ciebie troszczyć, a wykładowcy Cię wspierać.
Wymieniasz maile, a nawet listy drogą tradycyjną. I kontynuujesz prozaiczną niecodzienność. Do czasu, aż podejmiesz decyzję o powrocie do Polski. Rozstanie z Hiszpanią również zakończy się pozytywnym akcentem, kiedy to planowane spędzenie nocy na lotniskowym krzesełku zamieni się na nocleg z wygodnym łóżkiem i sympatycznym towarzystwem przy śniadaniu.
Mój Erasmus wyglądał inaczej niż się spodziewałam, to prawda. Pandemia nie zdarza się co roku. Nie dla wszystkich jednak okres ten był tak łaskawy, jak dla mnie.
Czy żałuję, że pojechałam? Nie. I nie mam również żalu, że tak się to wszystko skończyło. Z tego też powodu nie ma potrzeby składania mi „wyjazdowych kondolencji”. W ciągu dwóch miesięcy zdążyłam poznać inspirujących ludzi, sprawdzić swoje umiejętności językowe i zobaczyć niesamowicie piękne miejsca. Jestem bardzo wdzięczna za ten czas i wszystkim tym, którzy mi w nim towarzyszyli, czy to będąc blisko, czy daleko, pozostając ze mną w takim kontakcie, jaki był możliwy.
Kończę. Miło mi, że czytając, stałeś się towarzyszem moich wspomnień.
Asturia, Hiszpania
EN
ERAMUS - AN (UN)FINISHED ADVENTURE
written on March 26, 2020, after returning from Oviedo (Spain)
Let me start by saying that it's true, I'm back. I am in quarantine and every day I wave from the balcony to the only people who come to visit me - the police officers
Back to Erasmus - it all starts the day you think to yourself that studying abroad could be an interesting experience. You make a decision, gather documentation and then it's all downhill.
What's next. Flight. You are picked up from the station by the woman with whom you rent an apartment and who takes you in a cab so you don't have to wander around in the middle of the night. Already in the first week of your stay, someone accosts you on the street and - thinking you are a local - asks for directions. To make things funnier, history is yet to repeat itself. At the university, you wonder if everyone else in the world speaks the native language as fast as native Spanish speakers. You get used to the fact that when you asked a question in English, you get an answer in Spanish.
You discover that Asturias and all of Northern Spain is more beautiful than in pictures. You visit places where the sky meets the ground and bulls graze on luscious green grass; you watch the ocean from a beach or a cliff and stand by water geysers; you pull the string of the chapel bell on the Bay of Biscay from the set of "Game of Thrones" and learn about the ban on feeding dragons. You sample what sangría tastes like, party to Spanish music and become addicted to the Iberian Peninsula's typical snacks: tapas and pinchos.
New ESN friends and other Erasmus participants are constantly sharing positive energy with you. You constantly meet new faces and often associate people not by their names, but by the countries they come from. You can even maintain for a week that person A is person B, although suspiciously many things seem to contradict this. A subway worker becomes for you a brother, and the clues and smiles of the people you accost become priceless, especially when you travel unaccompanied. You pass out in a pastry shop where a nurse is providentially shopping.
You accidentally cook dinner for the whole week and drink tea from the microwave. It turns out that the dress does not cost 6 euros, but 23. One of the more difficult tasks turns out to be buying cheese by weight and finding flour in the store. A false alarm to 112 at your place of residence. The gentleman in the elevator thinks you are German. Your indispensable friend becomes Google Maps and you still can't part with the Polish-Spanish dictionary. At your understanding sibling's house you go into debt for millions, because the packages you bought on your phone run out suspiciously fast. You are visited by a buddy from Poland to spend time with you and explore, but you are only cheerful - the sky has just decided not to come out of its depression all weekend. Your dreams become as simple as on the PPT route (walking pilgrimage form Tarnów to Częstochowa) and you are grateful just for a working umbrella.
You realize that it won't be easy to wean yourself off double besos as a greeting. The week-long absence of the Internet makes you aware of your addiction to it, and the loneliness during the pandemic makes you aware of the problems with self-discipline and filling your time with deeper content. You realize that it's impossible to prepare for life, because it's a constant process of change and all you can do is keep learning. Every day you get a few to a dozen messages from the country, and it only reinforces the idea that your friends are a treasure, your family will always care about you, and your lecturers will support you.
You exchange emails and even letters by snail mail. And you continue the mundane uncommonness. Until you decide to return to Poland. Parting with Spain will also end on a positive note, when your planned spending of the night in an airport chair turns into an overnight stay with a comfortable bed and friendly company at breakfast.
My Erasmus looked different than I expected, it's true. Pandemic does not happen every year. However, the period was not as gracious for everyone as it was for me.
Do I regret that I went? No. And I don't have any regrets either that it all ended this way. For this reason, there is no need to offer me "leaving condolences". In two months I managed to meet inspiring people, test my language skills and see incredibly beautiful places. I am very grateful for this time and to all those who accompanied me during it, whether near or far, staying in touch with me as much as possible.
This is the end of the relating. I'm glad that - by reading - you became my companion in reminiscing.
San Sebastian, Hiszpania
Congratulations @pocichu! You have completed the following achievement on the Hive blockchain And have been rewarded with New badge(s)
Your next target is to reach 50 replies.
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Check out our last posts: