Mgła leniwie sunęła nad rzeką, jakby sama dopiero się budziła i przeciągała ziewając. Gałęzie drzew stały w bezruchu, udekorowane szronem niczym koronkowa robota natury. Światło słońca nieśmiało przedzierało się przez mleczne powietrze, jakby bało się, że zakłóci ten spokój. Te trawy, te krzewy... wszystko pokryte szronem, jakby ktoś je spryskał brokatem. A w oddali samotne drzewo, stoi sobie, jakby czekało na wiosnę. Słońce próbuje się przebić przez mgłę, ale na razie musi się zadowolić odbijaniem w tej zamarzniętej tafli wody. No cóż, zima ma swoje uroki.
Świetne.