Mieszkamy niedaleko :-)
Mnie zawsze dziwi, że gdy było kilka przypadków dziennie w PL to ulice były puste - krytykowaliśmy wtedy kraje południowe, że ignorują problem. Co teraz robimy? Mamy prawie 1k przypadków na dzień, a ludzie żyją jakby nie było problemu.
Lud zaufał premierowi, który mówił, że "latem wirus nie jest groźny". :-)
ENGAGE
tokens.Ludzie po prostu przestali się przejmować zagrożeniem. Albo wychodząc z założenia, że jakoś to będzie albo twierdząc, że ich to nie dotyczy, bo chorują ludzie z zakładów pracy. Widzę tutaj ze dwie przyczyny tej sytuacji, którą mamy obecnie:
*1 Wiadomą sprawą jest to, że lockdown nie jest rozwiązaniem na dłuższą metę, w związku z tym obostrzenia będą musiały zostać poluzowane, a przedsiębiorstwa muszą wznowić pracę. Efektem jest to, że pojawiają się ogniska w zakładach pracy. Problemem jest to, że część społeczeństwa odebrała poluzowanie obostrzeń jako sygnał, że sytuacja została opanowana. Do tego jest sezon wakacyjny, który sprzyja ogólnemu rozluźnieniu i sielankowej atmosferze.
*2 Publicznie pojawiały się głosy choćby ze strony Premiera, że sytuacja jest opanowana oraz koronawirus jest w odwrocie. W związku z tym, skoro mówi to sam Prezes Rady Ministrów, z pewnością część Polaków postawiła to za pewnik.
Ja się zgadzam, że te wszystkie ograniczenia, które kiedyś były wprowadzone nie miały sensu na dłuższą metę. Gdy tylko usłyszałem, że policja daje mandaty za wychodzenie z domu z dziećmi to poczułem się jak w państwie policyjnym. Przecież wiadome było, że to potrwa wiele miesięcy, a może nawet lat. Przecież tak się nie da żyć.
Z drugiej strony czułem się całkowicie odwrotnie gdy słyszałem o luzowaniu ograniczeń przy niemalejącej liczbie przypadków i to do tego stopnia, że ludzie pielgrzymki do Częstochowy zaczęli zorganizować.
Przecież tu można zwariować.
ENGAGE
tokens.Co to za tokeny?