Koń po to żyje, żeby ciągnąć zaprzęgi i wozić ludzi na grzbiecie. Został przez ludzi stworzony w tym celu metodą doboru genetycznego w hodowlach przez tysiące lat. Nie przypomina praprzodków - dzikich koni, które były znacznie mniejsze i słabsze. W używaniu zwierząt do pracy zgodnie z ich predyspozycjami nie widzę nic nieetycznego. Konie tym się różnią od współczesnych ludzi, że nie mają emerytury - zwykle pracują do śmierci (jak wielu ludzi jeszcze tak ze 150+ lat temu) i jeśli nie zostaną wysłane wcześniej do rzeźni lub ktoś im ze swoich zasobów takiej końskiej emerytury nie ufunduje to bardzo często ta śmierć przychodzi do nich w pracy, na której upływa im życie. A że żyją krócej od ludzi to zdarza się to też często. I jak padnie jeden z koni na drodze do Morskiego Oka, to tłumy ogłupionych przez współczesne media ludzi z syndromem Bambiego podnoszą rwetes.
Jestem zdecydowanym przeciwnikiem usuwania wozów konnych z Morskiego Oka i każdego innego miejsca, gdzie są obecnie używane (i nie kolidują z ruchem innych pojazdów). W przeciwieństwie do Melexów one pasują do kultury tego miejsca i stanowią atrakcję turystyczną. Są pożyteczne. A ponadto ich usuwanie to skazywanie ich na niebyt. To podobny paradoks jak z niejedzeniem mięsa - nie jedząc mięsa zmniejszasz na nie popyt, więc dana konkretna świnka nie dostaje nawet szansy by się urodzić i przeżyć kawałek życia.
Odrzucam wszystkie twoje powyższe argumenty jako bezsensowne, nie na temat, a zwłaszcza stanowczo odrzucam koncepcję (która nota bene stanowi imho istotę komunizmu), że ktoś (np. ty) lepiej wie jak inni mają spędzać czas, jakich dokonywać wyborów konsumenckich i jak żyć. Bo oni to "dżesiki, brajanki" czy inny motłoch, a ty nie.