Myślę, że to na tyle ciekawy temat, że mógłbym mu poświęcić kiedyś wpis. Na razie jednak odpiszę skrótowo. To prawda, że mamy bardzo wysokie, wręcz rekordowe poparcie dla członkostwa Polski w Unii Europejskiej. To jednak nie do końca to samo co "euroentuzjazm", duże różnice w tej kwestii widać w zależności od tego jak pytanie sondażowe zostało skonstruowane. Ja to widzę tak, że Polacy widzą pewne pragmatyczne korzyści (w ich mniemaniu) z członkostwa w UE, ale bez zachwytu dla niej samej, dla jej polityki i idei. To wynika z 2 rzeczy. Po pierwsze uwierzyli w propagandę "ile to Unia dała" W Polsce bardzo dbano o to, żeby dobrze oznaczać propagandowymi tabliczkami to, co zbudowano z dopłatą unijnych pieniędzy. To, że tak naprawdę tracimy na UE to rozumieją nieliczni, bo to wymaga logiki i minimum wiedzy ekonomicznej (tracimy, bo koszty regulacji oraz nietrafione inwestycje, o których decyduje urzędnik a nie rynek; oraz psucie rynku przez sam mechanizm dotacji). Ale na papierze byliśmy "beneficjentem". Druga sprawa to nasze złe doświadczenia z Rosją na jej różnych etapach oraz jej sąsiedztwo (oraz na wpół marionetkowej Białorusi). Na chłopski rozum tworzy się taki bezalternatywny wybór - "Unia albo Rosja", też błędny zresztą, ale tak jest to często odczuwane przez Polaków. U Niemców tych 2 komponentów nie ma - oni od początku są "płatnikiem netto" (i myślą, że nas sponsorują), a Rosję pojmują jako partnera, może trudnego, ale bezpiecznego, bo z nim nie graniczą. Za to mieli - zwłaszcza w zachodnich stronach - coś, czego wbrew pozorom nie podziela nawet chyba większość wyborców PO (co stwierdzam też po paru rozmowach z nimi, ale i z obserwacji tego, co PO głosi oficjalnie w narracji dla swoich wyborców), czyli poparcie i uznanie dla unijnej polityki, czy ogólnie lewackiej. 159 płci, płonąca planeta i te sprawy. U nas to raczej domena nisko notowanej w sondażach lewicy i ewentualnie tylko najbardziej zatwardziałych lemingów. Widać to też po liczebności tzw. parad równości. "Prezydętka" ;) moich Gliwic (żona czcigodnego posła Pupki, jak go nazywa Michalkiewicz ;)) zrobiła nam taką paradę i było 100 ludzi na 160 000 mieszkańców, z czego większość przywieziona z Warszawy. A miasto mocno platformowe, ich bastion. Przeciętny leming, ten unijny marksizm traktuje jako "nieszkodliwe dziwactwo, mały koszt w porównaniu z tym ILE ŁUNIA DAŁA".
I jeszcze co do porównywania politycznego, to w Niemczech tylko AfD głosi jakiekolwiek prawicowe wartości. U nas mimo wszystko w sferze retoryki nie tylko Konfederacja, ale i PiS je głosi, zwłaszcza od kiedy są w opozycji, a po zwycięstwie Trumpa to już w ogóle. To, że to z ich strony hipokryzja i nie można im wierzyć, to inna sprawa. Ale jeśli porównywać elektoraty to elektorat AfD = elektorat PiS+Konfa.