Cywilizacja Słowian Kamila Janickiego – recenzja, opis zawartości oraz kontrowersje wokół autora
Z panem Janickim, przyznam szczerze, mam pewien problem. Z jednej strony podpadł mi nieraz swoją stronniczością, tym jak wyznawane przez niego poglądy zaburzają jego wiarygodność. Z drugiej strony, mam w rękach książkę o zakresie tematycznym i formie, których bardzo było potrzeba, a raczej nikt czegoś takiego do tej pory nie napisał. A w zasadzie to dwie książki, bo oprócz przeczytanej „Cywilizacji Słowian”, nabyłem też i jestem w trakcie „Średniowiecza w liczbach”. To są naprawdę ciekawe pozycje i skupiające się na konkretach. Nie na dywagacjach, „rozprawach o metodzie”, ani nie na wróżeniu z fusów, ale na rzetelnym opisie tego, co archeologom i innym specjalistom od śladów przeszłości (np. lingwistom) udało się zebrać i ustalić. Z jednej strony te książki unikają pułapki zakłamywania historii pod publiczkę w imię pewnych przyjętych (często już od stulecia lub więcej) narracji, a z drugiej typowego dla świata akademickiego skupiania się na „badaniu owadzich odnóży”, czyli nadmiernej szczegółowości lub też brnięciu właśnie w jakieś kwestie metodologiczne, nieistotne dla niespecjalistów i to wszystko jeszcze zapisane specjalnie hermetycznym językiem, mającym na celu właśnie odstraszyć „plebs”. Mamy za to pozycję z jednej strony bardzo rzetelną, aktualną i opartą na badaniach naukowych, z imponującą bibliografią (15 stron drobnym drukiem), ale jednocześnie napisaną przystępnie i przede wszystkim omawiającą dużo konkretów.
No, ale podszedłem do lektury z duża nieufnością, bo pan Janicki już mi podpadł parę razy w tematach historycznych. Moje zarzuty do niego to zasadniczo:
Pewna skłonność do „turbochłopizmu” (Tutaj pogadanka na ten temat Darka Rybackiego).
Skrajna nierzetelność w opisywaniu pańszczyzny. Janicki zawsze przy tej okazji sypie przykładami ze schyłkowego, w zasadzie już nowożytnego feudalizmu, w którym wyzysk chłopów faktycznie był ogromny, a system skrajnie już zdegenerowany. I przedstawia je jako typowy obraz feudalizmu. Np. wymiar tygodniowy pańszczyzny większy niż liczba dni w tygodniu (do odrobienia przez gospodarza z synami lub parobkami). Jednocześnie, o tym jak to wyglądało we wczesnym średniowieczu (3-5 dni pańszczyzny rocznie) nie wspomina, bo to nie pasuje do narracji. A narracją jest to, że CHŁOPI BYLI NIEWOLNIKAMI!!!111one Czyli wracamy do okolic tematu turbochłopizmu.
W innym materiale dotyczącym średniowiecza, głosi on też, że „chłopi nie polowali, bo mieli zakaz polowania”. Jest to oczywista bzdura oparta na pewnym przekłamaniu faktów. Z biegiem czasu w średniowieczu, owszem, władcy czy panowie feudalni zaczęli stopniowo ograniczać dostęp do polowania na zwierzynę, ale nie całościowo. Po prostu w miarę, gdy dostęp do zwierzyny stawał się ograniczony (bo ludzi było coraz więcej, a lasów coraz mniej), rezerwowali dla siebie niektóre gatunki zwierząt. I tak doszło do rozdziału na tzw. „polowanie większe” – np. na żubry, jelenie czy łosie, które było zarezerwowane dla władcy i tych, którym udzielił on zezwolenia, od „polowania mniejszego” np. na ptactwo, zające, a nawet sarny, które było dostępne bez ograniczeń dla każdego.
Kamil Janicki przejawia też skłonności do niektórych modnych obecnie, „postępowych” uprzedzeń czy przesądów. Np. o potrzebie większego docenienia roli kobiet w historii (tak jakby naukowcy jeszcze do niedawna mieli zakłamywać historię w imię mitycznego „patriarchatu”), albo ogólnie rzecz biorąc pewien przesąd „równościowy” czy „demokratyczny”.
Jednak muszę stwierdzić, że żadnej nierzetelności motywowanej ideologicznie w „Cywilizacji Słowian” nie znalazłem, poza jedną być może wątpliwością, do której dojdę dalej.
Przeglądałem też recenzje na Lubimy Czytać i co ciekawe, nikt nie zjechał autora po całości :) Część osób jednak była zniechęcona tym, co uznaję za największą wartość tej książki, czyli za to, że nie jest to kolejna publikacja podtrzymująca pewne nie mające poparcia w badaniach i znaleziskach mity, a w zamian za to pokazująca jak rozczarowująca momentami jest to dziedzina nauki oraz dająca też dużo konkretów, liczb i przykładów znalezisk – tam, gdzie faktycznie mamy się czemu przyglądać.
Ogólnie - polecam. Warto kupić, ale polecam też pozostawać nieufnym wobec autora w innych jego publikacjach :>
Do sedna
Pozwolę sobie omówić po kolei każdą część książki, z przytoczeniem jej tematyki i ciekawostek.
I. Zagadka. Tajemnicze początki Słowian
Autor przytacza tutaj najwcześniejsze wzmianki pisemne o Słowianach, które są nieliczne i lakoniczne. Wzmianki te pochodzą przede wszystkim z Bizancjum. Np.:
Chętnie zjadają piersi kobiet, kiedy są pełne mleka, a niemowlęta zabijają jak myszy na skałach. Są okrutni, samowolni i nie mają nad sobą władzy. Żywią się lisami, łasicami żyjącymi w lesie i dzikami, zwołują się krzykiem przypominającym wycie wilków.
Zapisy te powstawały przede wszystkim pod wpływem kontaktów z jakimiś grupami Słowian dokonującymi najazdów na terytoria Bizancjum, ale ich autorom brakowało faktycznej wiedzy o kraju Słowian i ich życiu.
Dostajemy też solidną rozprawę opisującą spór pomiędzy dwoma obozami badaczy słowiańszczyzny – allochtonistami i autochtonistami. Ci pierwsi utrzymywali (utrzymują), że Słowianie na ziemie obecnej Polski i ogólnie Słowiańszczyzny Zachodniej przybyli z zewnątrz, a ci drudzy, że oni byli tu od dawna. Znaleziska archeologiczne, które identyfikujemy jako słowiańskie (np. specyficzne garnki) pojawiają się bowiem na naszych terenach dopiero w VI wieku naszej ery. Spór zatem jest o to, czy ich użytkownicy właśnie wtedy przybyli nad Wisłę, czy może po prostu ich kultura się przekształcała i znaleziska wcześniejsze też należy przypisywać Słowianom. Ekstremalna postać autochtonizmu, to tzw. „turbolechicyzm” / "turbosłowianizm" czyli mit „Wielkiej Lechii” i zgadzam się z autorem, że nie ma sensu się pochylać nad czymś tak niepoważnym. Autochtoniści jednak (nie „turbolechici”) mieli w swoim czasie poważny zasób argumentów. Z perspektywy czasu wydaje się jednak, że bliżej prawdy mogą być allochtoniści, a być może jakiś wariant kompromisowy, czyli że przybysze z zewnątrz, w VI wieku narzucili lokalnej ludności jakieś elementy swojej kultury, zmieniając tę lokalną i stopili się z tą ludnością tworząc lud znany nam dzisiaj jako Słowianie.
II. Klucz do zrozumienia słowiańskiej kultury
Zdaniem autora, tym kluczem jest prostota. Znaleziska z czasów wczesnej słowiańszczyzny mogą się wydawać bardzo prymitywne, a przez to rozczarowujące. Słowianie lepili ręcznie bardzo prymitywne naczynia, nie używali do tego koła garncarskiego, mieszkali w półziemiankach, bardzo długo nie budowali okazałych budowli, a grody zaczęli wznosić dopiero w połowie VIII wieku, po 200 latach istnienia ich kultury. Mieszkali w niewielkich wioskach zwanych opolami, które skupiały kilka lub kilkanaście gospodarstw. Nie istniała u nich specjalizacja, np. ośrodki skupiające rzemieślników. Każda, drobna osada musiała być zdolna do wytworzenia wszystkich potrzebnych jej przedmiotów i zasobów. Bardzo długo nie wykształcały się u nich żadne organizmy państwowe czy ośrodki władzy. Wg Janickiego to mógł być sekret ich sukcesu na prosperowanie w czasach po upadku Cesarstwa Rzymskiego oraz podupadania Bizancjum.
III. Osada. Ludzie lasu ich wioski i życie
W tym rozdziale dowiemy się, jak wyglądało życie codzienne Słowian, jak pozyskiwali żywność, czym się żywili i jak prowadzili gospodarkę. A był to lud, co tu dużo mówić, mocno rolniczy.
IV. Dom. Ziemianki i rodziny Słowian
To szczególnie ciekawy rozdział, bo zawiera dużo szczegółów dotyczących domów wczesnych Słowian. Wielu ludzi może zaskakiwać, w jak prymitywnych – z dzisiejszego punktu widzenia – warunkach oni żyli. To kolejny fakt nie do przełknięcia dla zwolenników „Wielkiej Lechii”. Mieszkali w ziemiankach lub półziemiankach, wkopanych dość głęboko w grunt i pokrytych dwuspadzistym dachem ze strzechą schodzącą praktycznie do samej ziemi. Domy ogrzewali masywnymi piecami, które były pozbawione kominów. Dym rozchodził się po chacie i uchodził otworem umieszczonym wysoko pod sklepieniem dachu. Zimą w takich siedzibach mogło być naprawdę zimno. Grupa archeologów w latach 80 wykonała eksperyment w tym zakresie i udawało im się utrzymywać temperaturę zaledwie kilku stopni powyżej zera i to tylko tak długo, jak ktoś z nich dbał, żeby cały czas palić w piecu. Oczywiście pozostaje kwestia tego, jak dobrze poradzili sobie oni z konstrukcją słowiańskiego domu, bo być może popełnili jakieś trudne do wychwycenia błędy konstrukcyjne.
V. Władza. Czy wcześni Słowianie potrafili sami sobą rządzić?
I tutaj właśnie dochodzimy do punktu, w którym nie mam pewności, czy mogę zaufać opowieści pana Janickiego. Bowiem we wczesnej słowiańszczyźnie za bardzo nie ma ośrodków władzy i państwowości. Pojawia się z czasem państwo Wielkomorawskie, a wcześniej efemeryczne państwo Samona i Janicki to wszystko opisuje. Stawia jednak tezę o parademokratycznej samorządności wczesnych Słowian, formułując jeden z podrozdziałów wręcz „Wola ludu. Słowiańskie wiece i demokracja”. Ciężko mi określić, na ile w tym jest celnej intuicji (bo może faktycznie jest coś na rzeczy), a ile motywowanego ideologicznie „chciejstwa” Janickiego.
VI. Gród. Zagadkowe twierdze Słowian
W ogólnej percepcji, kojarzymy Słowian z drewnianymi grodami, otoczonymi częstokołami czy palisadami, które osadzono na wałach ziemnych. Okazuje się jednak, że przez pierwsze 2 wieki swojej historii, Słowianie prawie w ogóle nie stawiają grodów, a te nieliczne, które odnaleziono, są raczej nietypowymi obiektami (np. nie ma w nich żadnych pozostałości po domostwach). Grody zaczynają się pojawiać tak naprawdę dopiero w połowie VIII wieku i szybko zaczynają powstawać jak grzyby po deszczu. Janicki analizuję tę zagadkę dość dokładnie, wskazując również na niedoceniane dotychczas tropy, takie jak to, że niektóre z tych grodów mogły być np. zagrodami do trzymania na noc transportowanych niewolników. Tereny słowiańskie były bowiem w okresie przedchrześcijańskim potężnym eksporterem niewolników. Ale też zaczynają się wówczas wykształcać ośrodki władzy i konkurencja między nimi, co wymusza budowę grodów, pełniących funkcje nie tylko obronne, ale i prestiżowe. Ciekawostką jest, że w okresie intensywnej budowy grodów, między wiekiem VIII a X, zmienił się diametralnie wygląd kraju, gdyż poprzez intensywny wyrąb lasów, obszar zagospodarowany przez człowieka urósł z 6% do 25%. O ile Polska pierwszych Słowian była dziką puszczą, z niewielkimi osadami rozsianymi tu i ówdzie, to Polska za czasów Mieszka I była już bardziej krainą szachownic pól i łąk.
VII. Wiara. Zwodniczy obraz rodzimej religii
Ten rozdział może być rozczarowaniem dla wielu ludzi wychowanych na pewnym półmitycznym obrazie przedchrześcijańskiej religii naszych przodów. Prawda jest taka – i Janicki to wykłada bez owijania w bawełnę – że wiemy ekstremalnie mało o ich wierzeniach, a to co wiemy jest najczęściej prawdopodobnie fałszywe i wprowadzające w błąd. Ogólnie przyjęty obraz słowiańskiej religii opiera się w dużej mierze na świadectwach i opisach późniejszej wiary Słowian Połabskich, np. z ośrodków takich jak Arkona na Rugii (obecne Niemcy). Ich wierzenia były o dwa stulecia późniejsze i prawdopodobnie mocno się zmieniły pod wpływem sąsiedztwa germańskiego oraz religii chrześcijańskiej. A zapisy o tych wierzeniach autorstwa najczęściej mnichów mogą być mocno przekłamane. Zapisy kronikarzy takich jak Jan Długosz pochodzą z czasów jeszcze późniejszych i na zasadzie głuchego telefonu, mogą już nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością połowy X wieku i wcześniejszych. Ponadto znaleziska o charakterze religijnym z czasów przedchrześcijańskich są nieliczne, a te które są przytaczane w literaturze, najczęściej okazywały się być albo fałszerstwami albo wątpliwe z różnych powodów.
VIII. Pismo. Czy Słowianie mieli własny alfabet runiczny?
I tu właściwie można streścić to krótko: nie. Aczkolwiek zdarzały się sporadycznie znaleziska przedmiotów zawierających runy germańskie. Nie ma jednak jakiejkolwiek pewności, że ich posiadacze je rozumieli, a nie jedynie trzymali jako np. zdobycz wojenną.
IX. Kalendarz. Czas, ogląd świata i sztuka przetrwania
Dowiemy się tutaj jak Słowianie mierzyli czas. I tu też prostota jest kluczem, bo żadnych zaawansowanych kalendarzy z pewnością nie mieli. Ale cykle księżyca obserwowali na pewno uważnie i mieli nazwy miesięcy, które jednak wcale nie musiałyby tożsame z dzisiejszymi.
X. Pieniądze i skarby
Ciekawy rozdział o środkach płatniczych używanych przez Słowian. Okazuje się, że nieszczególnie cenili oni kruszce, przynajmniej we wczesnym okresie. Stosowali głównie handel wymienny, ale po jakimś czasie jako popularne płacidło upowszechniły się fragmenty tkaniny. Na terenie Wielkich Moraw (i Małopolski) z kolei znajdowanych jest wiele płacideł żelaznych w formie sztabek żelaza. Co ciekawe były one często gromadzone jako liczne skarby, a największym znaleziskiem jest 3,5 tony takich sztabek znalezionych w Krakowie, pochodzących z drugiej połowy IX wieku. Z kolei monety srebrne, gdy zaczęły napływać na nasze tereny, często siekano na mniejsze fragmenty i posługiwano się ich fragmentami.
XI. Śmierć. Zaginione cmentarzyska, ponure praktyki i tajemnicze kopce
Tu znajdziemy opis słowiańskich praktyk pogrzebowych, czyli palenia zmarłych na stosach, a potem chowania pozostałych szczątków (kości, popiołów) w takich samych garnkach, jak używane na co dzień w gospodarstwie. A w zasadzie to często wręcz najgorszych – tych gorzej wypalonych, mniej udanych. Pogrzeb prawdopodobnie łączył się z jakąś formą zawodów sprawnościowych, a także ze stypą suto zakrapianą alkoholem (miodem).
Congratulations @dysydent! You have completed the following achievement on the Hive blockchain And have been rewarded with New badge(s)
Your next target is to reach 3000 upvotes.
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP