No tak to wygląda niestety. Akurat mam okazję obserwować ten zadziwiający trend. My akurat syna na korki nie posyłamy. Sami jesteśmy w stanie mu pomóc, jeśli to konieczne. Natomiast w naszym domu zjawiają się takie dzieci, bo małżonka uzdolniona językowo jest. Sama w szkole nie uczy, zaliczyła tylko krótki epizod i dała sobie spokój. O ile jestem w stanie zrozumieć posyłanie na korepetycje z przedmiotów egzaminacyjnych w ósmej klasie czy maturalnej, o tyle z podziwu wyjść nie mogę, że posyła się na nie dzieci w czwartej czy piątej klasie. I to jeszcze doucza się przedmiotów nieegzaminacyjnych. Czy to rodzice są analfabetami, że nie umieją sobie poradzić z programem czwartej czy piątej klasy? Czy chodzi raczej o nieumiejętność pracy z własnymi dziećmi? O lenistwo? Nie wiem, bo czasami mamy do czynienia z ludźmi rzekomo inteligentnymi, często dobrze ustosunkowanymi.