Dwa ostatnie sezony są tak wybitne, że warto spróbować przyciągnąć do tego anime nowych fanów, dlatego postanowiłem napisać takie podsumowanie wszystkich odcinków. Gdy około rok temu , założyłem się wraz z moim kumplem i korektorem, Karolem, że obejrzę całe FMP, jeśli on obejrzy "Dark" z Netflixa, to nie spodziewałem się że będę tak zachwycony. Choć czasami mamy zbliżone opinie, to mamy dość odmienne gusta i często zwracamy uwagę na inne rzeczy. Mówiąc w skrócie - tytuły które zachwycają mnie, często są dla niego meh albo "no, całkiem dobre, ale nie podobało mi się aż tak". Z tego powodu powątpiewałem, czy będę zachwycony tak samo jak on, ale na szczęście pomyliłem się. Pierwszy sezon był bardzo dobry, drugi nieco gorszy, ale bardzo mi się podobał. Trzeci był niemal wzorcowy, a 4 dosłownie mnie rozjebał. Każdy odcinek był jak potężny cios w ryj, od pierwszej minuty aż do ostatniej. Jego jedyna wada, to fakt, że anime powstaje bardzo powoli... Ech, po raz pierwszy od dawna żałuję, że Japończycy nie potrafią szybciej stworzyć sezonu, tak jak to robią Amerykanie ze swoimi serialami. Zdaję sobie sprawę, że narysowanie i zaanimowanie kilkunastu odcinków zajmuje dużo czasu (4-6 miesięcy, jeśli się nie mylę), ale nie wierzę że nie byliby w stanie robić jednego sezonu np co 3 lata. No cóż, niestety nie mamy na to wpływu.
Krótkie streszczenie fabuły i przedstawienie geopolityki w tym uniwersum. Świat wygląda mniej więcej tak, jak nasz - mamy dwie dominujące siły (Amerykanie, Rosjanie), silne państwa, ale dysponujące wyraźnie słabszą siłą (choć nadal liczą się na arenie międzynarodowej, jak np. Francja). Poza nimi jest Mithril i Amalgam, dwie organizacje działające niezależnie od światowej polityki, mające dużą swobodę w działaniu, ale obie są zbyt słabe by wygrać z jakimś państwem lub być od nich w pełni niezależne. Zwłaszcza Mithril, bo ci drudzy to terroryści, więc nie podlegają silniejszym mocarstwom. Mithril to ci dobrzy - grupa, która dysponuje najlepszą łodzią podwodną na świecie (która posiada potężną siłą ognia, a jednocześnie stanowi gigantyczny, mobilny HUB dla ich żołnierzy, pozwalający na relatywnie szybką reakcję w dowolnym rejonie świata). Taki szeryf w naszym świecie, coś jak USA przez kilka ostatnich dekad, tylko dużo słabszy. Amalgam to ci źli, organizacja terrorystyczna o rozproszonej strukturze bez hierarchicznego łańcucha dowodzenia. Przypominają w tym ISIS - jest kilkadziesiąt grup, które mają czasem spójne interesy. W pojedynkę są o wiele słabsi niż Mithril, ale jeśli koordynują swoje działania, to stanowią duże zagrożenie dla wszystkich państw i organizacji na świecie. Trudniej jest ich jednak pokonać z uwagi na swoją nietypową strukturę, główni dowódcy i ośrodki władzy nie istnieją i są rozproszone na całym świecie. W standardowej sytuacji wystarczy po prostu zniszczyć głowę, a z resztą pójdzie już łatwiej (świadomie upraszczam), tutaj niewiadomo czego się spodziewać. Poza tym dysponują taką samą technologią, a w niektórych aspektach są jeszcze lepiej wyposażeni niż Mithril.
Główna różnica między naszym światem, a tym z FMP polega na tym, że oni mają mechy (znane tutaj jako Arm Slaves). Jest to technologia, która nagle pojawiła się w naszym świecie, a wraz z nią ludzie nazywani w tym świecie Whispered. Mówiąc w skrócie, są to ludzie którzy urodzili się dzięki eksperymentom Sowietów. To osoby z zakodowaną niezwykłą wiedzą, która przejawia się w różnych formach - mocy psionicznych, umiejętności tworzenia technologii drastycznie wykraczające ponad możliwości ich nauki. Jedną z Whispered jest Chidori Kaname, zwyczajna uczennica japońskiego liceum. Po tym jak Mithril dowiedział się o jej zdolnościach, to przydzielił jej ochroniarza - Sagarę Sousuke. Jest to sierota wojenna, człowiek który od dziecka uczestniczył w działaniach wojennych. Pochodzi z kraju, który można porównać do Afganistanu lub Pakistanu. Jest to wyjątkowo utalentowany żołnierz o ponadprzeciętnych umiejętnościach. Początkowa przyjaźń między tą dwójką zamienia się w miłość. Kryzysowe sytuacje zbliżają ich do siebie i stopniowo cementują relację. A tych jest wiele, bo jak łatwo wywnioskować z tego co napisałem, Chidori jest obiektem zainteresowania wielu organizacji i państw, które chcą ją wykorzystać do swoich celów.
Jak wielokrotnie wspominałem, jest to anime skupiające się na tematyce wojennej przy wykorzystaniu wielkich robotów. Ma kilka typowych elementów dla Japońskich komiksów (nieco więcej niż "Mobile Suit Gundam", czy "Legend of the Galactic Heroes"), ale jest ich na tyle niewiele, że raczej nie powinny przeszkadzać ludziom, którzy niespecjalnie lubią japońskie animacje. A nawet jeśli, to warto przetrwać pierwszy sezon (drugi można zignorować, nie ma aż tak dużego wpływu na fabułę, a jego komediowy klimat spice of life może część z Was odstraszyć), bo trzeci i czwarty prezentują już tak wysoki poziom, że trudno przejść koło nich obojętnie. Gdybym miał umiejscowić to anime w swoim rankingu, to dałbym je w top-3 najlepszych tytułów o tematyce wojennej, obok w/w tytułów (aczkolwiek być może się to zmieni, bo gdy czytacie te słowa, to ja w końcu oglądam "Kingdom" - podobno rewelacyjna manga historyczna, ale dziejąca się w zupełnie innych czasach). Tak jak pisałem, w przeciwieństwie do dwóch w/w tytułów, momentalnie widać po FMP że to anime, ale warto dać jemu szansę. Nawet jeśli odstrasza Was stylistyka, cringe'owe żarty etc. to w moim mniemaniu ich ilość jest do zaakceptowania (podobnie jak w filmach akcji). Kiedy trzeba, to jest poważnie + jest dużo elementów, które dostrzegą miłośnicy wojennych klimatów. Rekompensuje to również doskonała reżyseria każdego odcinka - pomijając krótkie momenty dla złapania oddechu, to każdy odcinek jest wypchany od A do Z świetną akcją, bardzo dobrą fabułę z doskonale wyważoną ilością treści do przyswojenia oraz mocnym cliff-hangerem na końcu każdego odcinka. Kapitalny story-telling, który nie często się widzi i cóż... Widać różnicę w poziomie, między tytułami powstającymi na bazie dobrej książki (było nie było, innego typu medium niż manga - mającym pewne ograniczenia względem komiksu, ale górującego w innych aspektach), dodatkowo przy aktywnym autorze pierwowzoru, a zwykłą mangą. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o jakiś elitaryzm, po prostu wydaje mi się (i poprawcie mnie, jeśli się mylę), że anime na podstawie książek prezentują ciut wyższy poziom? Nie ma ich co prawda na tyle dużo, by móc porównać z tymi bazującymi wyłącznie na komiksie, ale tak mi się wydaje. Choć równie dobrze może to być mylny osąd i zwykła bzdura. Poza tym, skoro mowa o autorze, to ten wykreował wielu solidnie wykreowanych bohaterów.
Dużą zaletą tego anime są postacie, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Chidori i Sagara moze nie sa zbyt oryginalni, ale ich relacja to co innego. Fakt, początkowo jest ona dość standardowa dla większości anime, ale wraz z każdym sezonem jest coraz lepiej. Szczególnie w 4, w którym w końcu poczułem, że ich wątek jest bardzo dobrze poprowadzony, jak w kreskówkach przeznaczonych dla starszych widzów lub seriali. Jeśli chodzi o oryginalność, to nie zrozumcie mnie źle - fakt, nie odbiegają za bardzo od większości znanych nam postaci, ale to samo mógłbym powiedzieć o Geralcie z "Witchera". To że nie wyróżniają się na tle innych nie jest jeszcze wadą, zwłaszcza jak mają jakieś cechy, które w drobny sposób ich wyróżniają + są przede wszystkim konsekwentnie napisani. A Chidori, Sagara i Geralt wyróżniają się w obu kwestiach. Fajna jest również Teletha Testarossa - pani kapitan tej super łodzi podwodnej. Początkowo myślałem, że to zwykła lolitka, która z bliżej nieokreślonych przyczyn ma tak wysoką rangę, ale zyskuje wraz z każdym sezonem, jak związek Sousuke x Chidori. Jej działalność w 3, a zwłaszcza 4 sezonie (szczególnie tym odcinku, który był niemal całkowicie jej poświęcony) daje olbrzymi pay-off, a my widzimy jak bardzo pozory mogą mylić.
No to skoro zjedliśmy już zupę i inne przystawki, to czas na danie główne - Villianów. Skupię się tu na dwóch z nich, "Bohaterów zbiorowych" w postaci wojsk przeciwników, płotek i pół-randomów, którzy nie mają zbyt dużego wpływu na fabułę pomijam. Jednego z nich nie opiszę, bo nie mam wyrobionej opinii na jego temat. Jest dość enigmatyczny, wygląda standardowo, ale po kilku scenach w S4 widzę, że to tylko pozory. Co innego Gauron. Nie wiem, czy autor mangi i książek inspirował się Jokerem z "Batmana", ale jeśli tak - zrobił to perfekcyjnie. Jeśli nie, to gratuluję mu jeszcze bardziej. Jeżeli myślicie, że widzieliście już wszystko w kwestii psycholów, inteligentnych mięśniaków, czy mixów obu typów postaci, to pozostaje mi tylko powiedzieć - "Nic nie wiesz, Jonie Snow". Gauron to kawał skurwysyna - połączenie chaosu, nieprzewidywalności, nieprzeciętnej inteligencji i jaj tak wielkich, że mógłby nimi zburzyć Wall Trade Center, gdyby ktoś tego nie zrobił za niego. Facet wyznacza sobie pewne strategiczne cele, ale sposób jak je osiągnie, jest nieznany również jemu. Większość jego pomysłów i działań to czysta improwizacja, zazwyczaj kładąc przy tym głowę pod katowski miecz. Porównanie do Jokera jest nieprzypadkowe - po nim można się spodziewać autentycznie wszystkiego. Jeśli coś jest popierdolone oraz śmiertelnie groźne, ale jednocześnie możliwe do wykonania, to Gauron na pewno to zrobi. Pierwszy sezon to doskonale pokazał. Mimo, że jest bezwzględnym i apodyktycznym kutasem, to ma w sobie tzw. "honor łotra". Dobrze to wyjaśnił Witold Gadowski, gdy mówił o generale Kiszczaku (człowieku, który był jednym z najważniejszych kreatorów mojego kraju po okresie komunizmu. Nawet po śmierci trzyma za jaja całą naszą klasę polityczną - głównie dzięki hakom i informacjom, o których Polscy politycy najchętniej by zapomnieli.) - mimo, że jego zło jest niekwestionowane, to jeśli coś obiecał, to jest słowny. Drugim Villianem, który zrobił na mnie mocne wrażenie jest Kurama. Jest on przeciwieństwem Gaurona i Gatesa (napisałem o nim w recenzji 3 sezonu, dlatego w tym tekście go ominąłem) - obaj lubili się bawić ze swoimi ofiarami niczym kot z upolowaną myszką. Kurama jest metodycznym skurwysynem, jak naziści z okresu drugiej wojny światowej. Jak to mówiła moja prababcia, która uczestniczyła w wojnie - "Niemcy byli źli i okrutni jak Sowieci, ale przynajmniej mieli jakiś kodeks i jeśli człowiek go przestrzegał, to było relatywnie spokojnie. Sowieci natomiast byli zwykłymi zwierzętami." Gaurona można porównać do Rosjanina z tego okresu, natomiast Kurama podchodzi do zabijania jak Niemcy. Działa zgodnie z planem, nie bawi się ze swoją zdobyczą, tylko gdy trzeba, to ją morduje. Traktuje ludzi jako narzędzia do realizacji swoich celów i podobnie jak Gauron, zrobi wszystko byleby osiągnąć swój cel. Tylko w przeciwieństwie do niego, skrupulatnie przygotuje plan i zabezpieczy się przed niespodziankami, jaką mogą mu sprawić przeciwnicy (a przynajmniej do pewnego stopnia).
Jeśli chodzi o kreskę, grafikę, CGI etc. to standardowo powiem - nie znam się na tych kwestiach i wolę unikać oceny. Nie byłbym w stanie jej obronić, a ludzie mający jakieś pojęcie na ich temat, bez problemu obalili by moje argumenty. Mogę natomiast powiedzieć, że każdy sezon wygląda dobrze, a 3 i 4 wyglądają najlepiej, aczkolwiek to głównie zasługa tego, że są najmłodsze.
Soundtrack to chyba jedyna rzecz, która odstaje poziomem od reszty. Nie zrozumcie mnie źle, nie uważam że jest słaby, przeciętny lub zaledwie niezły. OST jest dobry, pewnie zaklasyfikował bym do tych "lepszych" z poziomu 7/10, ma kilka charakterystycznych piosenek, które zapadną mi w pamięci, ale nie było żadnego utworu wybijającego się ponad to. Co innego w przypadku openingu i endingu - od dawna nie było sytuacji, w której omijałbym jeden lub drugi. Oba wzorowo spełniają swoje zadanie - są świetnymi piosenkami, mają zajebisty klimat, doskonale rozpoczynają i kończą każdy odcinek. Tak jak napisałem we wstępie - każdy z epizodów jest na maxa zapchany świetną treścią, nie dając nam możliwości znudzenia się. Gdy odcinek powoli się kończy, a my słyszymy rozpoczynający się ending, to dostajemy w głowę, jak Apollo Creed od Ivana Drago w "Rockym". Czujemy moc zwrotu akcji i emocje, które wywołują wzruszenie lub gniew, bo niestety radości nie ma w tym sezonie zbyt wiele, a my siedzimy i oglądamy... Mimo, że uwielbiam bing-watching, to dzięki codziennemu oglądaniu po jednym odcinku do kolacji, ponownie doceniam powolne oglądanie serialu. Dzięki temu wydarzenia, które mają w nim miejsce uderzają mnie jeszcze mocniej, co przy oglądaniu co najmniej kilku odcinków ciągiem jest nieco słabsze. Może nie przy każdym serialu się to czuje, ale oglądając niektóre seriale po raz drugi z Asią (ona ogląda pierwszy raz), to dostrzegam rzeczy, które mi umknęły przy pierwszym seansie. Zacząłem również rozumieć argumenty ludzi, którzy krytykują bing-watching. Przez lata ich nie rozumiałem, ale od roku coraz lepiej je rozumiem. Niedługo nawet napiszę jakiś tekst na ten temat. Na pewno obejrzę drugi sezon "Wiedźmina" w ciągu jednego weekendu, ale tym razem postaram się oglądać maksymalnie dwa odcinki w ciągu jednego posiedzenia. Np. piątek wieczór, sobota rano, wieczór i to samo w przypadku niedzieli.
Także ten, jeśli czekacie na moją ocenę, to jest to 10/10. Prawdopodobnie oceniłbym je jako najlepsze anime roku 2018. Fakt, nie widziałem wszystkich ważnych tytułów z tego roku, ale nawet jeśli pojawiło się kilka porównywalnie dobrych, to nie sądzę by FMP S4 spadł poniżej top-3. Jest na zbyt wysokim poziomie i trudno mi wymienić wiele serii telewizyjnych, które by trzymały tak samo wysoki poziom. Mam nadzieję, że w tym roku lub 2022, dostaniemy zapowiedź 5 sezonu, bo już się nie mogę doczekać Idźcie oglądać, potem mi podziękujecie.
Dziękuję Ci za jak zwykle nieocenioną pomoc, Karolu.
Wygląda interesująco, i nawet jest na mojej ulubionej darmowej platformie do oglądania anime - CDA :) Rzadko zdarza się, żeby ludzie stwierdzali żeby późniejsze sezony były lepsze niż pierwsze, zazwyczaj ludzie uważają odwrotnie.
Powiem Ci ze to zalezy od wielu czynników. Kazdy tytul ma swoje limity w rozwijaniu, tak jak wyobraźnia kazdego tworcy ws pomysłowości.