Czy zmiana nazwy zespołu po odejściu frontmana ma sens? Casus Marillion

in Polish HIVE3 years ago (edited)

4 marca ukazał się długo wyczekiwany album Marillion - An Hour Before It's Dark. Album, który powstał w okresie przymusowego zamknięcia przyniósł siedem nowych, jak zwykle w przypadku tej formacji rozbudowanych kompozycji. Nie będę tworzył tutaj swojej własnej recenzji, bo właściwie mógłbym się podpisać pod tym, co napisał mój serdeczny kolega Błażej Obiała dla portalu SztukMix, pod poniższym linkiem. Wymiana uwag w komentarzach zainspirowała mnie jednak do szerszego odniesienia się w temacie zmian personalnych w zespołach. Czy zespoły powinny zmieniać swoje nazwy po odejściu kluczowych postaci, a może nie?

We wspomnianej recenzji Błażej pisze "Muzycznie Marillion nigdy mnie nie rozczarowało. Mimo że nie ma tu już bębnów szczelinowych rodem z Fugazi (mogłyby czasem wrócić), bardzo rozbudowanych, wirtuozerskich partii klawiszowych i spontanicznych, energetycznych okrzyków barwnego klauna, instrumentalnie to nadal bardzo wysoki poziom.". Ja również nie ukrywam, że bliższy mi jest ten okres w historii Marillion, gdy za mikrofonem stał Fish. Na to zdanie Błażeja zareagował jeden z komentujących, który podpisał się jako Jakub (pisownia oryginalna):

"Ta.. Fish odszedł 35 lat temu z Marillion, które dzięki temu przestało być imitacją Genesis i wypracowało własny niepowtarzalny styl. Ale co rusz w necie „eksperci” sprowadzają Marillion do Fisha.. Jakie Fugazi?! Kiedy to było? To jakiś żart? A może odnieśmy się do Marbles? Do Afraid of Sunlight? Jakie to smutne… Marillion to Hoghart. Fish to ciekawostka z początków historii. Nie przepadam za tamtym Marillion."

Nie mogłem sobie odpuścić delikatnego polemizowania z tezami zaprezentowanymi przez tego użytkownika i wśród komentarzy można znaleźć tam i moje. Tutaj poszerzę nieco moją odpowiedź dla kolegi Jakuba.

W momencie gdy Marillion wydaje debiutancki album jest 1983 rok. W tym czasie Genesis jako trio (co istotne!) Banks - Rutherford - Collins wydaje album o takim samym tytule jak nazwa zespołu wraz z jednym z największych przebojów z postprogowego etapu grupy - Mama. Na tym albumie słychać już wyraźny skręt grupy w stronę bardziej popowego grania, który rozpoczął się 5 lat wcześniej na albumie And Then There Were Three. Peter Gabriel, którego imitacją miał być Fish od 8 lat nie był członkiem Genesis i swoją twórczość przekierował w stronę szeroko pojętej muzyki rockowej.

Koniec lat 70. i początek lat 80. to wybuch punkowej eksplozji, a tuzy progresywnego grania I fali - Pink Floyd, King Crimson czy Yes stały się "dinozaurami". Gdy ukazał się album Script for a Jester's Tear wiadome było, że Marillion odwołuje się do wspomnianych zespołów. Nazywane zespołu jednak tylko i wyłącznie imitacją Genesis byłoby krzywdzące. Steve Rothery jako gitarzysta wypracował własny charakterystyczny styl partii solowych, z pewnością inspirowany bardziej Davidem Gilmourem czy Steve'm Howe, aniżeli Steve'm Hackett'em. Jednak pozostał przy tym twórczy, a nie odtwórczy.

Marillion dotarł na muzyczny szczyt, gdy za jego mikrofonem stał Fish - genialny poeta, który posiada zmysł do świetnego opisywania rzeczywistości i zdarzeń codziennych. To właśnie jego liryki w połączeniu z teatralną pozą, wykreowaną sceniczna postacią stały się jednymi ze składowych sukcesu grupy. Część materiału na płytę Seasons End powstała z myślą o Fishu i mimo, że finalnie za mikrofonem stanął Steve Hogarth, to słychać, że część kompozycji przygotowana była dla kogoś innego. Wśród fanów zespołu istnieje wyraźny podział albo na miłośników ery Fisha albo Hogartha. Jest także trzecia grupa, dla której cała twórczość zespołu jest wartościowa. Jeśli chodzi jednak o pierwsze dwie grupy jest to po części wina zespołu. Zastąpić tak charyzmatyczną postacią jak Fish jest niezwykle trudno, a były przypadki, gdzie zespołu zmieniały nazwy, a także i styl muzyczny, a dalej potrafiły odnieść sukces. Wartościowa muzyka obroni się sama.

Porównywanie obu etapów w twórczości Marillion nie ma większego sensu. Zespół znacznie więcej albumów nagrał z Hogarthem, ale też nie ulega wątpliwości fakt, że do kanonu progresywnego grania grupę zapisały takie albumy, jak wspomniany przez Błażeja Fugazi czy też Misplaced Childhood, a nie Marbles czy Afraid of Sunlight. Śmiem twierdzić, że bez takiej podstawy jak wcześniejsze albumy te zostały by określone jako po prostu solidne, ale z racji tego, że wydał je zespół z marką ma też niewątpliwie wpływ na ich ocenę. Bagatelizowanie wpływu Fisha na miejsce Marillion w historii muzyki rockowej ze strony kolegi Jakuba to trochę strzelanie ślepakami, a do tego ignorancja.

Od mniej więcej 2019 roku Marillion rzadziej sięga po kompozycje z okresu Fisha stawiając na twórczość z Hogarthem i znowu jest kość niezgody. Fani Marillion z epoki Fisha odzierani są z nadziei, że usłyszą coś z Jester's Tear, Fugazi czy Clutching at Straws i narzekają, fani epoki Hogartha są zadowoleni, a ta trzecia grupa wyraźnie odczuwa niedosyt. Czy członkowie Marillion nie mogli zaryzykować i poza zmianą stylu muzycznego oraz frontmana zmienić również nazwę? Ciężko powiedzieć. Sądzę, że ich "dziedzictwo" z lat 80. jest jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem. Z jednej strony wiecznie słychać odniesienia do Fisha, z drugiej strony to jest jednak Marillion, zespół obecny na scenie nieprzerwanie od ponad czterech dekad. A muzyka to biznes. Finansowo na pewno byłoby to zagranie va banque, ale i tak nawet nowy szyld przez postać choćby Steve'a Rotherego, drugiego po Fishu najbardziej rozpoznawalnego członka grupy można byłoby promować jako ex-Marillion. Ktoś by się skusił na to by ich posłuchać. A tak? Tak to już zawsze będzie nieustanna przepychanka w komentarzach kto, kiedy, z kim i dlaczego wprowadził Marillion w to miejsce, w którym się znajduje. I próżno szukać jej końca.

Szymon Pęczalski

Zdjęcie: SztukMix.pl