W ramach cyklu historia jednej piosenki na łamach mojego bloga gościli m.in. Skaldowie, Pink Floyd, Metallica czy Led Zeppelin. W tej mini jubileuszowej, piątej odsłonie krótka historia o miłości… miłości do kobiety? A może do używki? A może do obu? Przed nami czas na Ostatni taniec Mary Jane.
Tom Petty dał się poznać jako bardzo charyzmatyczny i niezwykle płodny artysta. Zasłynął szczególnie ze współpracy z zespołem The Heartbreakers, supergrupą Travelling Wilbury’s, w której to udzielali się m.in. Ringo Starr, Jeff Lynne czy Roy Orbison. Oprócz tego tworzył także solowy materiał wydawany pod własnym nazwiskiem.
I historia singla Mary Jane’s Last Dance zaczyna się właśnie podczas sesji do solowego krążka Petty’ego pod tytułem Wildflowers, gdzieś w 1993 roku. Trzeba powiedzieć, że sesja nagraniowa do albumu ciągnęła się dosyć długo - od lipca 1992 roku aż do kwietnia 1994 roku. O tym jak długi był to okres świadczy fakt, że na omawianym dzisiaj singlu partie perkusji nagrywał wieloletni współpracownik Petty'ego, Stan Lynch, który opuścił grupę jeszcze przed nagraniem finalnym partii na Wildflowers.
Co nieco okoliczności powstawania piosenki w wywiadzie przybliżył gitarzysta The Heartbreakers, Mike Campbell. Powstała ona w garażu podczas jam session, gdzie Tom Petty używał jednej z gitar Campbella o wdzięcznej nazwie Indiana Girl. W pewnym momencie utwór zaczynał rozbudowywać się i nabierać kształtów dłuższej kompozycji. Wówczas producent Rick Rubin zasugerował skrócić ją do formy zwrotka – refren, zwrotka – refren. Tak się stało, a przez jakiś czas refren kompozycji brzmiał następująco: „Hey Indiana Girl, go out and find the world”. Następnie grupa na tydzień porzuciła ten pomysł, po którym to Petty zmienił refren i tytuł na właśnie Mary Jane’s Last Dance. Nigdy nie zdradził dokładnie, co miał na myśli pisząc tekst. Powszechnie przyjmowane są dwie koncepcje – oczywista i jeszcze bardziej oczywista. Rok wcześniej tuż przed rozpoczęciem prac nad solowym Wildflowers Tom Petty rozwiódł się ze swoją żoną… Jane. Stąd sugestia, że tekst tej piosenki może być podsumowaniem ich związki i ostatecznego rozstania. Druga kwestia – narkotyki. Mary Jane oczywiście jest jedną ze slangowych nazw Marihuany, a szczególnie fraza one more time to kill the pain nasuwa skojarzenia, że może chodzić właśnie o zamiłowanie do tego specyfiku.
Tak, więc mamy w tekście naszą Indiana Girl, która po osiągnięciu pełnoletności i wyrośnięciu ruszyła w drogę do Kalifornii. Ciekawostką może być fakt, że ok. 18 tygodnia hodowli krzewy marihuany jest on uznawany za dojrzały. Sugestia nasuwająca się w historii o tym, że dziewczyna przeprowadziła się „tu” w wieku 18 lat ma równie podwójne dno. Dwuznaczności pojawiają się co oczywiste również w refrenie, gdzie podmiot tekstu odwołuje się wprost do palenia „trawki”, stąd ostatni taniec z Mary Jane, by ukoić znowu ból. Głosy o takiej interpretacji dochodziły co oczywiste do samego zainteresowanego oraz zespołu. Mike Campbell skwitował to krótko:
„Wielu ludzi uważa, że to piosenka o narkotykach i jeśli myślą, że to właśnie o nich, to może być rzecz o nich, ale również dobrze może być to piosenka o zakończonej miłości”.
Piosenka została zarejestrowana w garażu w postaci właściwie surowej, bez miksu i masteringu 22 lipca 1993 roku i promowała wydany w listopadzie album Tom Petty & The Heartbreakers Greatest Hits. Znalazła się na liście 20 najlepszych utworów z lat 90. wg magazynu Billboard.
O Mary Jane’s Last Dance zrobiło się głośno ponownie ponad dekadę później, kiedy w 2006 roku ukazał się album grupy Red Hot Chili Peppers, Stadium Arcadium. Pewne radio w USA uznało, że jeden z singli promujących ten krążek – Dani California jest plagiatem właśnie Mary Jane’s Last Dance i namawiało wręcz Petty’ego do wystąpienia na drogę sądową. Tak się jednak nie stało, a co ciekawe zarówno jedną, jak i drugą piosenkę realizował jako producent Rick Rubin.