Witam.
Polskiemu kinu brakuje jaj.
Piszę to śmiertelnie poważnie. Odważnych, naprawdę istotnych filmów u nas się nie robi. Ktoś pewnie mi tutaj powie, że przecież "Kler" i ostatnie dzieła braci Sekielskich były niesamowicie ważnymi filmami. Otóż nie. W istocie nie prezentowały one niczego odkrywczego. O pedofilii przeżerającej kościół było wiadomo od dawna i wpisała się już dawno w zwyczajną panoramę codziennych, polskich patologii, jakie nas otaczają, tuż obok pijaków bijących żony, czy gównianych ludzi rządzących krajem.
Pojawił się jednak twór, nareszcie inny. Taki, jakiego przedtem nigdy w polskim kinie nie było (później pojawił się jedynie ciut mniej udany, poruszający zbliżone tematy "Prime Time", a cofając się w przeszłość, tak dla jasności - nie uważam wielkiej fali pseudo zaangażowanych społecznie gniotków i dziwadeł pokroju "Galerianek" za dzieła takiego kalibru, szanujmy się). W "Salę samobójców. Hejtera" Jana Komasy wierzył mało kto. Pierwsza część poruszała dosyć banalne tematy w sposób niesamowicie infantylny, niechcąco zahaczając o nawet niezamierzoną autoparodię, stając się "mam 14 lat i to jest głębokie", edgy filmem, przy którym płaczą nastolatki. Z tego powodu pierwsze doniesienia o kolejnej "części" spotkały się z... parsknięciami śmiechem i wysypami reakcji "haha" pod postami na jej temat na facebookowych grupach filmowych.
Kiedy jednak film trafił na krótko (COVID, ehh) do kin, to wywołał wielkie "wow". Każdy był zszokowany wysokim poziomem. Każdy był ogromnie zaskoczony filozoficzną głębią skrytą w scenariuszu Pacewicza, tym, jak wiele niepowierzchownej krytyki współczesnego konsumpcjonizmu, pseudokapitalizmu... nie no, całego właściwie Fisherowskiego konceptu realizmu kapitalistycznego się tutaj znalazło. Film dobitnie, z pomocą grubych nici wbija się w tematy klasizmu i w istocie całej sytuacji społeczno-ekonomicznej, jaką mamy w Polsce i nie tylko w niej. Główny bohater jest odrzucany przez swój niższy status społeczny, pracuje w podłej firmie dla socjo/psychopatów mającej za zadanie wpłynąć na przebieg wyborów w potwornie rozdartym kraju. To wszystko tworzy materiał na bardzo złożoną, wielopoziomową analizę, czyli coś, na co nadaje się naprawdę niewiele rodzimych filmów od całych DEKAD. I tego wszystkiego udało się dokonać w naprawdę przystępnej formie, bez uciekania się do wielkich, "arthouse'owych" symboli i metafor. Czegoś takiego po prostu w polskim kinie nie było. U nas tworzy się pseudoartystyczny szajs, Patryk Vega Universe, próby robienia blockbusterów i gówniane komedyjki, nie zaś utwory godne analiz nie tylko z perspektywy filmowej, ale i filozoficznej, czy socjologicznej.
Ten film musi zobaczyć każdy, po prostu i się przekonać samemu o jego wielkim poziomie.
Przymierzam się od dawna do obejrzenia tego filmu, ale cena 15 złotych za wypożyczenie na 48 godzin trochę zniechęca, w małym mieście za niewiele więcej miałbym seans w kinie. Oczywiście stać mnie na to, ale nie chcę przyzwyczajać korporacji że takie ceny są ok, dlatego za tę cenę tego filmu nie wypożyczę.
Na szczęście pierwszą część mogę za darmo obejrzeć kiedy chcę - kiedyś mam naucycielka przyniosła ze szkoły jakiś laptop i na nim była pierwsza część, mam ją na pendrive xd
Tak, Sala Samobójców przez kilka scen (głównie scenę z treningu sztuk walki oraz pocałunku rzeźby w filharmonii) trochę spłyciła swój przekaz.
Właśnie sprawdziłem i cena wypożyczenia chyba wzrosła? do 45 złotych.
Jako fan Kononowicza skomentuję to swoim ulubionym czterowersem:
-Do Choroszczy?
O kuźwa, ale okrutnicy. No cóż, wcale, ale to wcale nie proponuję tu pirackich rozwiązań.