Czy wiedzieliście, że w 1945 roku na Polskę napadła Czechosłowacja? I poniekąd dlatego w Gliwicach stoi zabytkowy czołg T-34 przed budynkiem Sądu Rejonowego?
Czesi, tuż po upadku III Rzeszy, chcieli zająć spory kawałek polskiego terytorium, włącznie z Raciborzem i Kłodzkiem, próbując te ziemie zbrojnie anektować. Polskie wojsko musiało reagować i wysłane zostały 2. Armia i 1. Korpus Pancerny, w którym służył wówczas mój dziadek. Podobnie jak on, w „ludowym” wojsku służyło wielu AK-owców, którzy po rozbrojeniu przez Armię Czerwoną - czasem pod przymusem, ale często również dobrowolnie - wstępowali do formowanego na nowo polskiego wojska, gdyż na tym rzemiośle znali się akurat najlepiej. Nie dotyczyło to jednak niestety oficerów AK - ich los w nowym państwie był znacznie gorszy. 3. Brygada tego korpusu, w której służył wówczas chorąży Edward Waryszak, przejeżdżała przez Gliwice prawdopodobnie między 15 a 18 czerwca 1945 roku. Przytoczę anegdotę z jego wspomnień dotyczącą momentu ogłoszenia czerwcowego alarmu i wyjazdu wojsk z miejsca stacjonowania w okolicach Kalisza:
Pamiętam, po około dwóch tygodniach pobytu w lesie, kiedy spałem po powrocie nad ranem z zabawy w jednej z okolicznych wiosek, około godziny 4:00 lub 5:00, zbudził mnie sygnał alarmu. Spałem w ziemiance razem z dowódcą plutonu. Zerwałem się i próbowałem obudzić dowódcę, porucznika, którego nazwiska już nie pamiętam, mówię mu, że alarm, a ten do mnie: „Odczep się”. Nie poddawałem się jednak, więc w końcu się obudził i zarządził: „Alarm, do parku czołgowego, do maszyn”. Miałem już przydzielony swój czołg — T-34, więc szybko doprowadziłem go do gotowości marszowej. Nasz pluton — w liczbie trzech czołgów — podjechał do kolumny bodajże o 5:00 rano. Tam zobaczyłem następującą scenę: dowódca kompanii, st. lejt. Pletniow z rewolwerem w dłoni krzyczał do mechanika: „Czego maszyna nie gotowa?!”. A mechanik również trzymał pistolet w dłoni. Włączyłem się, aby zażegnać awanturę. Do mechanika powiedziałem: „Czyś ty zwariował, na dowódcę broń podnosisz?”. Ten mi odpowiedział: „Odczep się, co chcesz ode mnie”. Z kolei do dowódcy kompanii powiedziałem: „Towarzyszu dowódco, dam swoją załogę i maszyna będzie gotowa za pół godziny”. Stałem tak między nimi, a po chwili st. lejt. Pletniow schował swojego „nagana” do kabury i odpowiedział: „ładna” . Po 40 minutach czołg dowódcy kompanii wjechał na czoło kolumny. Zdążyliśmy w sam raz, bo 5 minut później kolumna ruszyła.
Jechaliśmy na południe. Nie wiedzieliśmy niczego konkretnego. Po drodze widziałem kolumny Niemców . Po minięciu granicy z 1939 roku, widziałem, jak Niemcy chowali się za firankami. Pod wieczór dojechaliśmy do okolic Częstochowy. Tam również napracowałem się przy naprawie czołgu. Następnego dnia udaliśmy się w kierunku Gliwic. 3 Brygada zatrzymała się na wysokości poczty na ulicy Dworcowej. Natychmiast zostaliśmy otoczeni rodakami, którzy wyrażali swoją radość z pojawienia się polskiego wojska. Było to chyba pomiędzy 15 a 18 czerwca 1945 roku.
Co ciekawe, chociaż kadry oficerskie w tamtym okresie były po części rosyjskie, to przecież ta akcja nie była ani w interesie ani nawet za zgodą ZSRR, a również Rosjanie z 1. Korpusu byli gotowi ryzykować życiem za Polskę, bo nie wiadomo było jak się wszystko potoczy. Mówiono wtedy: „rozkaz nie gazeta”. Na szczęście „dziwna wojna” z Czechosłowacją obyła się bez ofiar – było głównie strzelanie w powietrze i próby zastraszania przeciwnika, czasem wzajemne rozbrajanie się oddziałów. O tym konflikcie można poczytać np. tutaj:
https://klodzko.naszemiasto.pl/1945-rok.../ar/c1-7664837
Oddział Dziadka stacjonował w Jastrzębiu-Zdroju, jednak sztab i dowództwo 1. Korpusu Pancernego rozlokowano w Gliwicach, w budynku Sądu Rejonowego przy ulicy Powstańców Warszawy. 4 sierpnia 1945 roku na mocy rozkazu Naczelnego Dowódcy Wojska Polskiego 1. Korpus Pancerny został odznaczony Orderem Krzyża Grunwaldu III klasy i otrzymał tytuł „Drezdeńskiego”. Z tej okazji 5 sierpnia 1945 roku, naprzeciwko budynku, w którym stacjonowało dowództwo jednostki, uroczyście odsłonięto czołg T-34, stojący na postumencie. Była to uszkodzona maszyna, która brała udział w walkach z Niemcami, m.in. pod Budziszynem.
Nie jest to zatem żaden „sowiecki czołg”, tylko polski, będący własnością polskiej armii i obsługiwany przez polskich żołnierzy w polskim interesie. A jako taki jest czasami przedstawiany i regularnie, co jakiś czas podnoszą się w Gliwicach głosy za usunięciem czołgu sprzed gmachu sądu, a najlepiej w ogóle. Mieszkańcy jednak w ogromnej większości stoją murem za pomnikiem.