Evening. The console is fired. Forza Horizon 5 is ready.
I had a clear plan in my head – to drive the prologue like a professional, show my children that their father is a master driver, and then proudly walk away from the TV in a blaze of glory.
Except that nothing went according to plan.
Instead of a majestic entry into the world of automotive perfection, I treated my family to one of the most ridiculous displays of ineptitude behind the wheel that Mexico has ever seen.
The prologue in Forza Horizon 5 begins spectacularly. Cars are not delivered on tow trucks or pulled out of garages – they fall off the plane!
And so he landed.
Dad, this looks epic!. Victor shouted, jumping up and down on the couch.
It looks... dangerous, commented Alex, who would like to obey the rules of the road in every game.
It's a volcano, Sara added. "Dad, if you don't make it, you'll just boil yourself.
I'll drive it flawlessly, I announced, going into action.
Three seconds later, I buried myself in the lava.
And after the race, said Oskar.
IT WAS A FIELD TEST! – I defended myself, putting the reverse and trying to get back on the road.
Somehow I got out. Success.
I started to rush up the side of the volcano, I felt that I was getting back on track...
And then I accidentally hooked on a rock and did a spectacular flip, after which I landed on the roof.
Literally a minute after the game starts.
Sara lay down on the couch, crying with laughter.
Dad, I don't want to say anything, but... You are the first person in the world who could crash a car in the game before it reaches the first gate.
– It's not my fault that the creators gave me a car that was too fast!
It's an off-roader," Alex said.
It doesn't matter. I survived. I kept going, which meant I could still redeem myself.
I'll do better now," I said, starting the engine.
The car was indeed faster and more responsive.
Too fast.
Too responsive.
Because after the first turn I flew over the barriers and fell straight into a field of cacti.
Dad, it was supposed to be a road, not a desert... Oskar noted.
Now it's a shortcut! I replied, trying to get back on track.
By the way, I knocked down a fence, a few trees and probably a few hundred cacti.
I think Mexico already regrets letting you in, Sara commented.
It's an open-world game, I can go as I want!
You can, but probably not in such a way that you leave behind a landscape like after the apocalypse.
Despite everything, I reached the finish line. Maybe not necessarily the route that the developers have planned, but it counts.
We don't stop! Another car is waiting!
A sporty beast.
Wonderful handling.
Lightweight design.
And the perfect car to...
Fall into the water channel at the first turn.
Dad, do you have some kind of radar for water? Alex asked.
– No, this is a tactic! I said, trying to get out of the flooded tunnel.
Tactics to ride a boat?
Hey, Forza gives me points for this!" I pointed to the screen where the game system rewarded me for "exceptional off-road skills.
It's not skills, it's an accident, Oskar corrected.
Somehow I managed to get back on the road.
I reached the finish line with great pride.
And I wasn't even the last!
Mainly because it was a prologue and the game did not allow anyone to lose.
Quick.
Beautiful.
Unstoppable.
Or so I thought.
Start!
I flew like an arrow, I kept to the road, I passed cars, I felt like a racing champion.
For the whole ten seconds.
Then I saw a small ramp.
A perfect ramp.
– DAD, NO! Oscar shouted.
– DAD, BAD IDEA! "Sara tried to stop me.
– IT WILL BE GREAT! – Wiktor was delighted.
And so...
... I accidentally blew up.
... I tumbled.
... and I landed on the roof.
Dad, you're just... Sara couldn't finish, because she was literally crying with laughter.
Well," Alex said. For Forza, you've got more adventures than you should.
I reached the finish line with great pride.
And then I heard Oscar say:
Dad, maybe now we'll show you how to play?
It was supposed to be a demonstration of my perfect driving.
It turned into a demonstration of what Mexico should never look like after one man had passed by.
But you know what? I had a great time.
And that's the magic of this game.
POLISH :
FORZA HORIZON 5 – PROLOG: CZYLI JAK MIAŁEM ZOSTAĆ LEGENDĄ, A SKOŃCZYŁEM W KRZAKACH
Wieczór. Konsola odpalona. Forza Horizon 5 gotowa.
W głowie miałem jasny plan – przejechać prolog jak profesjonalista, pokazać dzieciom, że ich ojciec to mistrz kierownicy, a potem z dumą odejść od telewizora w blasku chwały.
Tyle że nic nie poszło zgodnie z planem.
Zamiast majestatycznego wjazdu w świat motoryzacyjnej perfekcji, zafundowałem mojej rodzinie jeden z najbardziej absurdalnych pokazów nieudolności za kółkiem, jakie widział Meksyk.
Prolog w Forza Horizon 5 zaczyna się spektakularnie. Samochody nie są dostarczane na lawetach ani wyciągane z garaży – one spadają z samolotu!
I tak oto wylądował.
– Tato, to wygląda epicko! – krzyknął Wiktor, podskakując na kanapie.
– To wygląda… niebezpiecznie – skomentował Alex, który w każdej grze najchętniej przestrzegałby przepisów drogowych.
– Przecież to wulkan – dodała Sara.
– Tata, jak się nie wyrobisz, to po prostu się ugotujesz.
– Ja to przejadę bezbłędnie – oznajmiłem, ruszając do akcji.
Trzy sekundy później zakopałem się w lawie.
– No i po wyścigu – stwierdził Oskar.
– TO BYŁA PRÓBA TERENOWA! – broniłem się, wrzucając wsteczny i próbując wrócić na trasę.
Jakoś się wydostałem. Sukces.
Zacząłem pędzić po zboczu wulkanu, czułem, że wracam na właściwe tory…
I wtedy przypadkiem zahaczyłem o skałę i zrobiłem widowiskowy fikołek, po czym wylądowałem na dachu.
Dosłownie minutę po rozpoczęciu gry.
Sara położyła się na kanapie, płacząc ze śmiechu.
– Tata, nie chcę nic mówić, ale… jesteś pierwszą osobą na świecie, która mogłaby rozbić samochód W
GRZE, ZANIM DOJECHAŁA DO PIERWSZEJ BRAMKI.
– Nie moja wina, że twórcy dali mi za szybkie auto!
– To terenówka… – skwitował Alex.
Nieważne. Przeżyłem. Jechałem dalej, co oznaczało, że wciąż mogłem się odkuć.
– Teraz mi pójdzie lepiej – powiedziałem, odpalając silnik.
Samochód rzeczywiście był szybszy i bardziej responsywny.
Zbyt szybki.
Zbyt responsywny.
Bo po pierwszym zakręcie przeleciałem przez barierki i wpadłem prosto w pole kaktusów.
– Tato, to miała być droga, a nie pustynia… – zauważył Oskar.
– Teraz to skrót! – odpowiedziałem, próbując wrócić na trasę.
Przy okazji rozwaliłem płot, kilka drzew i prawdopodobnie kilkaset kaktusów.
– Myślę, że Meksyk już żałuje, że cię tu wpuścił – skomentowała Sara.
– To gra z otwartym światem, mogę jechać, jak chcę!
– Możesz, ale chyba nie tak, żebyś zostawił po sobie krajobraz jak po apokalipsie.
Mimo wszystko dotarłem do mety. Może niekoniecznie trasą, którą przewidzieli twórcy gry, ale się liczy.
Nie zatrzymujemy się! Kolejne auto czeka!
Sportowa bestia.
Cudowne prowadzenie.
Lekka konstrukcja.
I idealne auto do tego, żeby…
Wpaść do kanału wodnego na pierwszym zakręcie.
– Tata, ty masz jakiś radar na wodę? – zapytał Alex.
– Nie, to jest taktyka! – powiedziałem, próbując się wydostać z zalanego tunelu.
– Taktyka, żeby jeździć łodzią?
– Ej, Forza daje mi za to punkty! – wskazałem na ekran, gdzie system gry nagradzał mnie za wyjątkowe umiejętności offroadowe.
– To nie umiejętności, tylko wypadek – poprawił Oskar.
Jakoś udało mi się wrócić na trasę.
Z wielką dumą dotarłem do mety.
I nawet nie byłem ostatni!
Głównie dlatego, że to był prolog i gra nie pozwalała nikomu przegrać.
Szybki.
Piękny.
Nie do zatrzymania.
A przynajmniej tak sądziłem.
Start!
Leciałem jak strzała, trzymałem się drogi, mijałem samochody, czułem się jak mistrz wyścigów.
Przez całe dziesięć sekund.
Potem zobaczyłem małą rampę.
Idealną rampę.
– TATO, NIE! – wrzasnął Oskar.
– TATO, ZŁY POMYSŁ! – Sara próbowała mnie powstrzymać.
– BĘDZIE MEGA! – Wiktor był zachwycony.
I tak oto…
...przypadkiem wyleciałem w powietrze.
...przekoziołkowałem.
...i wylądowałem na dachu.
– Tato, ty właśnie… – Sara nie mogła dokończyć, bo dosłownie płakała ze śmiechu.
– No cóż – skwitował Alex. – Jak na Forzę, to masz więcej przygód niż powinieneś.
Do mety dotarłem z wielką dumą.
A potem usłyszałem, jak Oskar mówi:
– Tata, może teraz pokażemy ci, jak się powinno grać?
Miała być demonstracja mojej perfekcyjnej jazdy.
Zamieniła się w pokaz, jak Meksyk nigdy nie powinien wyglądać po przejeździe jednego człowieka.
Ale wiecie co? Bawiłem się świetnie.
I to jest właśnie magia tej gry.