Today, from the very morning, the action – a day like in a movie, where the main character is me, and the plot moves at an express pace. First, a visit to the doctor with Wiktor. Anyone who knows our little volcano of energy knows that even in the waiting room you can't get bored with him. A moment of inattention, and he was already testing how high he could jump on the chairs.
People looked at me with pity, as if I was a trainer for a young acrobat. The doctor looked at me and asked with a smile: "Mr. Adrian, how do you manage it?". Well... I usually answer her the same: "When you have four children, you have no choice. You manage because you have to!" After leaving the office, Wiktor decided that he deserved a reward for his bravery, so we also made a quick visit to the store, from where we returned with a kinder (and no, not for me).
After returning home, instead of a moment of peace... a home tornado began. The kids decided that today was the perfect day for... dancing. I don't know where they got all that energy from, but they quickly sucked me into their madness. It started innocently enough – some background music, a few steps, and then a full-fledged home disco. Wiktor was obviously at the front, coming up with his own routines that looked more like ninja moves than dancing, but who cares.
Sara tried to teach me "TikTok" trends that looked like I was simultaneously dancing and trying to put out an invisible fire on the floor. Oskar, in his own style, stood to the side, trying to look like "this was all beneath him", but as soon as his favorite song came on, he immediately started waving his hands and doing some of his own moves. Alex, our silent hero, got into spinning in circles until he started laughing so hard that we all had to stop to catch our breath. Even Roni, our pug, got into the party vibe – he ran between us, wagging his tail like crazy. Finally, the kids dragged the cat, Mija, into the game – with poor results, of course, because she looked at us like we were a bunch of total lunatics and quickly ran upstairs.
There was laughter, there was fooling around, and there was that unique energy that only time spent with kids gives you. And you know what? Even though I fall flat on my face in the evening, these moments are priceless. Chaos, noise, and total improvisation – that's exactly what life is like in our family. And although I sometimes miss silence, when it happens, I miss them all.
POLISH:
Dzisiaj od samego rana akcja – dzień jak z filmu, gdzie główny bohater to ja, a fabuła toczy się w tempie ekspresowym. Najpierw wizyta z Wiktorkiem u lekarza. Kto zna naszego małego wulkanu energii, ten wie, że nawet w poczekalni nie da się z nim nudzić. Chwila nieuwagi, a już testował, jak wysoko potrafi skakać na fotelach. Ludzie patrzyli na mnie z politowaniem, jakbym był trenerem młodego akrobaty. Lekarka spojrzała na mnie i zapytała z uśmiechem: „Panie Adrianie, jak pan to ogarnia?”. No cóż… odpowiadam jej zwykle to samo: „Jak się ma czwórkę dzieci, to człowiek nie ma wyboru. Radzi sobie, bo musi!”. Po wyjściu z gabinetu Wiktorek stwierdził, że zasłużył na nagrodę za dzielność, więc zaliczyliśmy jeszcze szybką wizytę w sklepie, skąd wróciliśmy z kinderkiem (i nie, nie dla mnie).
Po powrocie do domu zamiast chwili spokoju... zaczęło się domowe tornado. Dzieciaki wymyśliły, że dzisiaj to idealny dzień na... taniec. Nie wiem, skąd u nich te pokłady energii, ale szybko wciągnęły mnie do swojego szaleństwa. Zaczęło się niewinnie – jakaś muzyka w tle, kilka kroków, a potem pełnoprawna domowa dyskoteka. Wiktor oczywiście na przodzie, wymyślając swoje układy, które bardziej przypominały ruchy ninja niż taniec, ale kto by się przejmował. Sara próbowała nauczyć mnie „TikTokowych” trendów, które wyglądały tak, jakbym jednocześnie tańczył i próbował zgasić niewidzialny ogień na podłodze. Oskar z kolei, w swoim stylu, stał z boku, próbując wyglądać jakby „to wszystko było poniżej jego godności”, ale jak tylko włączył się jego ulubiony kawałek, zaraz zaczął machać rękami i robić jakieś swoje ruchy. Alex, nasz cichy bohater, wkręcił się w obracanie się w kółko, dopóki nie zaczął się śmiać tak, że wszyscy musieliśmy zrobić przerwę na złapanie oddechu. Nawet Roni, nasz mops, poczuł vibe imprezy – biegał między nami, machając ogonem jak szalony. Na koniec dzieciaki wciągnęły kota, Miję, do zabawy – oczywiście z marnym skutkiem, bo ona patrzyła na nas jak na grupę totalnych wariatów i szybko uciekła na górę.
Był śmiech, były wygłupy, i była ta niepowtarzalna energia, którą daje tylko czas spędzony z dzieciakami. I wiecie co? Chociaż wieczorem padam na twarz, to te chwile są bezcenne. Chaos, hałas i totalna improwizacja – dokładnie tak wygląda życie w naszej rodzinie. I choć czasem tęsknię za ciszą, to gdy się zdarza, już mi ich wszystkich brakuje.
This report was published via Actifit app (Android | iOS). Check out the original version here on actifit.io
You make the best Actifit Report i ever seen so far. Well done
!PIZZA
Thanks😀
You welcome
@panosdada curate.
Done.
- @benthomaswwd - Moderator
This post has been curated by the Alive And Thriving Team, we curate good content in the We Are Alive Tribe that is on topic for #aliveandthriving, and it's included in our daily curation report on @aliveandthriving, plus @youarealive is following our Curation Trail.
Its very great weekend. Thanks for stoping by😀
Nice, what an interesting day with your lovely kids.
Very very interesting, thanks for stoping by👍😀
$PIZZA slices delivered:
(2/5) @panosdada.sports tipped @dragokazo