Dobrych kilka lat temu jak w końcu zdecydowałem się wynieść trochę większy rower treningowy na śmietnik, bo już był popsuty i najpierw przez kilka miesięcy służył za dodatkowy wieszak na przedpokoju, a później wylądował w piwnicy. W końcu zdecydowałem się sprzątnąć piwnicę i wieczorek wyniosłem parę rzeczy na śmietnik, był tam "przypadkowo" pewnie jegomość, który od razu przeskanował wyrzucane rzeczy pod względem jakiejś wartości. To mu mówię, że jak chwilę zaczeka to przyniosę mu skarb.
Chwilę później spocony jak świnia dotargałem ten rower treningowy, jak się gościowi oczy zaświeciły. Mówię, mu, że dale musi sobie radzić, a on na to: "Kierowniku kochany, jakoś na tym dojadę do skupu, choćbym miał całą noc jechać" :)