Swoich poznawaliśmy wtedy kiedy ukazywali się zza szerokiego krzaka, pośrodku pola.
Jeżeli skręcał w stronę domu to był ojciec, jeśli nie – to znaczyło, że ojciec nie przyjedzie tu już nigdy.
Wiersze w filmie, które recytuje Andriej Tarkowski są autorstwa jego ojca – Arsenija Tarkowskiego. Obraz ten, dla narratora filmu, i zarazem reżysera, jest w dużej mierze autobiograficzny.
Dzisiaj przyszłaś, urządzili nam straszliwie pochmurny dzień.
Padał deszcz i zrobiło się bardzo późno,
krople spływały po chłodnych gałązkach.
Ani słowem je zdjąć, ani chustką zetrzeć.
Ciekawa koncepcja scen, kadrowania. W niektórych dialogach to praktycznie narrator bierze udział w dialogu, nie widać postaci. Zapewne chodziło o wzmocnienie odczucia autobiograficzności. Film toczy się swoim tempem. Sceny są długie, powolne. Tarkowski tworzy tak jak chce, nie przejmując się tym czego oczekuje widz. Niektóre sceny mogą wydawać się przerażające. Mało powiedzieć, że mamy tu skoki w czasie we fragmentach filmu. Te skoki w czasie, zwłaszcza dotyczące miejsc, czasami są w jednej scenie. Budzi to uczucie tajemniczości i jest nadzwyczaj intrygujące. Doskonały pomysł na pokazanie tych samych ludzi na innym etapie życia. A dlaczego piszę, że te sceny mogą przerażać? Bo niezwykłego dramatyzmu dodaje tutaj cisza i opanowanie kamery, która wodzi to w jedną, to w drugą stronę. I nic to, że takie ujęcie trwa kilka-kilkanaście sekund skoro zawiera w sobie obrazy rozpięte na dekady.
Mamy sporo scen z czasów wojny i nie są to spektakularne akcje wojskowe (może prócz jednej). Tarkowski pokazuje zwykły, szary dzień żołnierzy – przeprawianie się przez moczary, treningi na strzelnicy.
Nie wierzę przeczuciom, nie boję się znaków,
ani klątwy ani jadu
Śmierci nie ma na świecie,
nieśmiertelni są wszyscy, nieśmiertelne jest wszystko. Nie trzeba
bać się śmierci ani mając lat siedemnaście
ani siedemdziesiąt. Jest tylko jawa i światło.
Ani ciemności ani śmierci nie ma na tym świecie.
Jesteśmy wszyscy już na morskim brzegu.
Jestem wśród tych co wybierają sieci.
Kiedy nadchodzi nieśmiertelność.Żyjcie w domu i nie runie dom.
Przywołam któreś ze stuleci
i w nim zbuduję dom.
Oto dlaczego wasze dzieci
i żony wasze są ze mną przy jednym stole,
a stół jest jeden dla pradziada i dla wnuka.
Przyszłość spełnia się teraz
i kiedy podniosę rękę to pięć promieni
pozostanie z wami jak każdy dzień miniony, jak opora
barkami swymi podpierałem.
Zmierzyłem czas łańcuchem mierniczego
i pokonałem jak Ural.Ja wiek do wzrostu sobie dobierałem.
Szliśmy na południe, wzbijaliśmy pył nad stepem.
Burzan czadził, konik polny skakał,
podkowy trącał wąsem i prorokował.
I zgubą groził mi jak mnich.
Los swój do siodła przytroczyłem
i pędzę w nadchodzące czasy,
Jak chłopiec, unoszę się w strzemionach.
Mam dość swej nieśmiertelności.
Ogólne odczucia po filmie mam bardzo dobre. Film wzbudza do refleksji, wiersze Arsenija Tarkowskiego bardzo mi się podobają, są genialne. Głębia tego obrazu mnie sporo przerosła. Oglądając, mam wrażenie, że jestem turbo-prostakiem. Nie rozumiem wielu scen, nad wieloma się zatrzymywałem i wydawało mi się, że łapie o co chodzi, ale… kto mi to potwierdzi? Jako, że to osobiste dzieło Tarkowskiego to zapewne on sam jedynie posiada taką wiedzę. Dla mnie jest to film o przemijaniu, o tym jak czas wespół z przestrzenią, odciskają swoje piętno na człowieku, na całym pokoleniu, od pradziada po wnuka.
To co mi w tym filmie przeszkadza to głębia i to co mi się podoba to głębia. Przeszkadza, bo tak jak wspomniałem – nie rozumiem wielu rzeczy… chociaż może nie powinienem chcieć zrozumieć tego tak jak wydaje mi się, że Autor chce. A podoba dlatego, że reżyser nie traktuje widza w sposób płytki. Pokazuje pewną historię, ale w sposób tak otwarty i na tak podstawowym poziomie myśli, że każdy może je rozwinąć i zaadaptować do własnego życia. Nie potrzeba tutaj prowadzenia widza za rączkę jak w wielu współczesnych obrazach. Każdy może sobie dopowiedzieć dalszy ciąg, każdy może to zinterpretować jak chce. Jako, że to pierwszy film tego reżysera, który obejrzałem, to nasuwa mi się podobieństwo do Terrence’a Malicka, którego kilka filmów widziałem. Chociaż wiem, że to raczej Malick czerpał z Tarkowskiego, a nie odwrotnie.
Czasem przestaje mi się śnić dom
i sosny wokół domu mojego dzieciństwa.
Zaczynam wtedy tęsknić.
Czekam i nie mogę doczekać się snu,
w którym znów zobaczę siebie dzieckiem
i znów poczuję się szczęśliwy,
że wszystko jest jeszcze przede mną,
wszystko jest jeszcze możliwe.
Mini-ogłoszenie
Zdjęcia (znalezione w Google Grafika z filtrem "Licencja Creative Commons"):
[1]
[2]
Mimo że jego filmy są ciężkostrawne, bardzo cenię Tarkovskiego.
Jeśli to był Twój pierwszy jego film, to polecam Rublowa i kultowego Stalkera. Tak jak pisałeś o przeciągających się ujęciach, tak w Stalkerze są one rozciągnięte już do granic możliwości. A mimo to, nie odczuwa się tej dłużyzny. Wręcz przeciwnie, film cały czas trzyma w napięciu. Mimo że przez większość filmu nic specjalnego się nie dzieje. Ale genialne prowadzenie kamery i fantastyczna gra aktorska budują klimat niepokoju.
Kurcze, aż mi się chce obejrzeć jeszcze raz i machnąć własną recenzję, bo dawno tu nie pisałem w tematach filmowych.
Dzięki! Tarkowskiego mam na liście "do obejrzenia" stanowczo za długo.
Czekam! :D
@tipu curate 5
Upvoted 👌 (Mana: 0/80) Liquid rewards.
Proszę namawiać innych z tej grupy do przenosin tutaj :>
Już próbowałem, na razie wolą zostać na forum, ale będę jeszcze drążył temat :)