Wcale nie jest to takie rzadkie. Wśród ludzi sukcesu (we wszystkich branżach) jest znacznie większy procent socjopatów niż średnia w ogóle społeczeństwa (nie wiem czy dobrze pamiętam, że ktoś u Steva Jobsa dla zabawy zdiagnozował (ale zdalnie) socjopatię). Co ciekawe, procent socjopatów w więzieniach jest znacznie niższy niż ta sama średnia (są zbyt sprytni by dać się złapać). I są na to badania naukowe (szukać mi się nie chce ale opowiadał o tym jakiś profesorek w Trójce). I potwierdza to moje doświadczenie życiowe :-).
Dodaj jeszcze do socjopatów (i zamieszaj) zarozumiałych bufonów, aroganckich egocentryków i megalomanów - i masz elitę biznesową i artystyczną. ;-)
Podejrzewam, że część z nich może nie wymagać złapania, bo co prawda są niezłymi s..., ale nie naruszają prawa.
Chodziło mi o to, że jak mi się zdaje, istnieje taki stereotyp socjopaty - zarośnięty, niedomyty brutal, siedzący w więzieniu i gwałcący współwięźniów. A tak naprawdę, wygląda na to, że znacznie łatwiej spotkać socjopatę na tak zwanych salonach niż w więzieniu.