Pierwszy raz na strzelnicy wzbudził we mnie strach. Bałam się broni i tego, że tak łatwo z niej strzelić.
Mój chłopak oznajmił mi, ze w weekend jedziemy na strzelnicę, pomyślałam super. Nie myślałam o tym, więcej tylko czekałam do weekendu. Przyszła sobota, zebraliśmy się i pojechaliśmy do Chorzowa.
Na strzelnicy każdy z nas wpisywał się na dwie listy. Pierwsza z danymi osobowymi ewentualnie numerem licencji na broń. Druga z imieniem i nazwiskiem oraz liczbą naboi i broni, z jakiej się będzie strzelać. Było ok 8 osób i kilka stanowisk do strzelania.
Panowie wytłumaczyli procedury trzymania broni, ładowania magazynku itd. Każdy z nas koniecznie zakładał słuchawki na głowę. Mimo słuchawek było słychać mocno wystrzały.
Bałam się, gdy faceci obok na dzień dobry zaczęli strzelać z kałacha. Sam kaliber tej broni robi wrażenie. Jakoś nie czułam się na tyle odpowiedzialna, aby powierzyć mi broń. Jestem roztrzepana i po prostu się bałam, że źle coś zrobię i nie daj boże skrzywdzę kogoś lub siebie.
To było takie proste wsiąść broń i oddać strzał... W mojej głowie chwilkę krążyły myśli, że ktoś ot, tak mógłby wymierzyć we mnie i oddać strzał... Nigdy nie wiedziałam prawdziwej broni, a co dopiero miałabym strzelać. Nie mam tak łatwo z moim chłopakiem i dałam się namówić, aby spróbować ;) Pan instruktor dodał mi odwag, i pokazał jak chwycić pistolet, gdzie jest muszka, szczerbinka. Postawa też musi być odpowiedni. Trzęsły mi się ręce, ale udało się ;)
Uważam, że jest dużo więcej ciekawszych zajęć niż strzelnica. Ale byłam, spróbowałam wiem, że to nie moja bajka. Za to bardzo dobrze szło mojemu chłopakowi.
A wy jaki macie w ogóle stosunek do broni? Ktoś uważa, że powinna byc u nas legalna?
Wyobraź sobie że twój tekst przerabiamy, zamiast strzelnicy podstawiamy kuchnie a zamiast broni palnej wszystkie niebezpieczne narzędzia kuchenne. Pierwsza wizyta w kuchni i kontakt z tymi wszystkimi nożami, widelcami, mikserami, tarkami, tasakami, i innymi ostrymi i niezwykle niebezpiecznymi narzędziami do krojenia, siekania, ćwiartowania, obierania, mogłaby być tak samo przerażająca jak pierwsza wizyta na strzelnicy. Myślę że w kuchni czujesz się bezpieczna i zapewniam że na strzelnicy też jest bezpiecznie. Broń palna jest bezpieczna jak każde inne niebezpieczne narzędzie, nożem kuchennym też można zabić a nikt go nie demonizuje.
Gratuluje przełamania się i pierwszego strzelania. Kilka strzelań i zupełnie inaczej będziesz do tego podchodziła.
:) Broń jest legalna i jej zdobycie wbrew pozorom nie wymaga tak wiele zachodu, ale wielu laików krzyczy, że jest trudno. Ja bym nie liberalizował zanadto dostępu do broni - wyobrażam sobie tych nawalonych drecholi pod klubem w piątek, którzy mają za pasem wetkniętą niedbale klamkę. Co może pójść nie tak?
Napisałeś "Broń jest legalna", bardzo podoba mi się to stwierdzenie. Jest tylko jeden problem, mimo iż broń jest legalna to polskie społeczeństwo traktowane jest jak... (wstaw sobie co chcesz) i ogranicza mu się dostęp do tej legalnej broni palnej. Dlaczego? Na pewno nie ze względu na tych jak ich nazwałeś "nawalonych drecholi" bo mają oni w zasięgu ręki tyle różnych rzeczy, którymi gdyby tylko chcieli, mogliby wybić pół miasta. No bo np. co za problem żeby taki "nawalony drechol" wsiadł do swojego podrasowanego BMW i zaczął rozjeżdżać każdego napotkanego po drodze człowieka?
Ja bym zliberalizował prawo i dał ludziom swobodny dostęp do, jak to pięknie napisałeś, legalnej broni palnej.
Zaświadczenie komendanta Policji, badania lekarskie/psychologiczne i dokument potwierdzający istnienie ważnej przyczyny posiadania broni to niezbyt wielka woltyżerka biurokratyczna dla kogoś, kto jest zdeterminowany by wejść w posiadanie pozwolenia. I nie zgadzam się - broń palna to nie to samo, co BMW czy nóż kuchenny - ma jedno przeznaczenie, a obawiam się, że pokaz siły z wykorzystaniem pistoletu czy pokazy umiejętności strzeleckich a la Wilhelm Tell, jak również nikły poziom znajomości obsługi i konserwacji broni zebrałyby spore żniwo wśród lekkomyślnie dopuszczonej do jej posiadania części społeczeństwa. Dla przykładu większość strat powstańców warszawskich w pierwszych dniach walk brała się od wypadków wynikających z nieumiejętności posługiwania się bronią, nie od ognia Niemców. Jak dla mnie odmówienie setce ludzi dostępu do broni jest lepsze, niż danie jej w niepowołane ręce, ale to też stereotyp z tymi odmowami i trudnościami - w praktyce rzadko kiedy dobrze wypełniane wnioski o posiadanie broni są odrzucane.
Pierwszym zdaniem swojej wypowiedzi wyczerpałeś wszystkie możliwości podjęcia z tobą jakiejkolwiek, sensownej dyskusji.
¯_ ツ _/¯
O dwa piwka za dużo i katastrofa.
Czarnoprochowce są legalne i jakoś ludzie się nie zabijają
Podobnie miałam z Paintballem - strzelanie, strach, atakowanie innych i walka o przetrwanie. Niby się dobrze bawiłam, spróbowałam, ale więcej po prostu nie chcę, wolę inne formy rozrywki bez takich walk i rywalizacji. Bardzo fajne są parki linowe, o właśnie ja też po prostu wolę indywidualne zajęcia, bez rywalizacji i nie znoszę pracy w grupie, pracy w zespole, o nie! :) Na strzelnicy mogłoby mi się nawet spodobać, może kiedyś spróbuję, ale też nie sądzę żeby mnie to jakoś mocno wciągnęło, zobaczymy.
O proszę mamy podobnie, po prostu bałam się że to tak łatwo strzelić i móc kogoś po prostu zabić! A paintballa pewnie też spróbuje. Juz w głowie mam inne nastawienie do tego
Wystarczy kierować wylot lufy w odpowiednią stronę i nikogo się nie zabije. Podobnie z nożem w kuchni, należy kroić marchewkę a nie palce :).