Na podbój tatrzańskich otchłani ! czyli mały powrót z uzbieranymi przez lata przygodami

in #pl-artykuly3 years ago

IMG_20210710_104509561_HDR.jpg

IMG_20210709_082500407_HDR.jpg

I po co mi to było ? pytam sama siebie i sama nie wiem po co mi to było. Jak ten kot z tego mema co mu lecą gile z nosa a mama zadaje klasyczne pytanie. Jeszcze tylko to długie podejście pod górę z plecakiem pełnym sprzętu, który w tym momencie ciąży mi swoimi bolesnymi piętnastoma kilogramami . A jak już wytaszczę cały ten sprzęt jak zwierzę na grzbiecie to potem jeszcze trzeba będzie zejść te 150 metrów pod ziemię „jak najszybciej” a potem jak najszybciej się też te 150 metrów wyskrobać po linach. Kiedyś, kolega z pracy mnie zapyta, czy wchodzę na górę, żeby wejść pod ziemię, żeby potem wyjść znowu do góry i potem zejść z góry…. Tak. Tak, właśnie, po to tam idę. Ludzie to chyba jedyny taki gatunek na Ziemi, który jako przyjemność wymyślił sobie zajęcia, które nie mają nic wspólnego z przyjemnością. Ot taki paradoks... Jakiś rok temu zobaczyłam w internecie niesamowite zdjęcia z wielkich tatrzańskich jaskiń z ich głębokimi studniami. Wtedy też wraz z zachwytem i jaśniejącym bananem na mojej twarzy przyszedł pomysł, żeby iść na kurs taternictwa jaskiniowego. „Przecież to będzie zajebista przygoda !'' Przypominam sobie mój przeszły entuzjazm czując ból od przygniatającego mnie plecaka ze sprzętem. Wyglądam prawie jak ta zagubiona kobieta z Dzikiej Drogi z plecakiem potworem, którego nie jestem w stanie unieść. Ten plecak jest prawie większy ode mnie i przychodzi mi na myśl, że jeśli dla ślimaków muszla jest tak samo ciężka i muszą codziennie zmagać się z takim ciężarem to natura jest okrutna i nielogiczna. Stawiam krok za krokiem i pochylam się coraz bardziej czując, że to wejście na 1900 metrów jest prawie jak wejście na Everest. Czy te jaskinie muszą być aż tak wysoko ??? Nie śpię od 24 godzin, ale i tak jest całkiem nieźle, napędza mnie adrenalina a koło mnie kroczy mój skacowany kolega, który po wypiciu litrów piwa i przepalenia ton fajek i tak ma bardziej wydolne płuca od moich. To dopiero etap B, ale żeby dotrzeć do tego momentu musiałam spędzić godziny, włażąc i złażąc na linie, poręczując skały a przy okazji s modląc się, żebym nie zabiła siebie i innych na moich beznadziejnie zawiązanych węzłach, zaliczając niezliczone dzwony o skałę, kolekcjonując siniaki, kwicząc z bólu od wrzynającej się w pachwiny uprzęży podczas nauki autoratownictwa, słuchając niekończących się komentarzy o beznadziejnej kondycji i wiecznej konieczności naginania. Tak, wspaniale jest mieć pasje w życiu!

IMG_20210710_091306910_HDR.jpg

IMG_20210708_224120576_HDR.jpg

Robimy sobie przerwę, pot zalewa mi czoło, towarzysz mojej przygody otwiera kolejną puszkę browara a ja już w swojej wyobraźni kreuje marzenia o przyszłym cieplutkim prysznicu w domu i cieplutkiej pościeli. Jednak z wiekiem priorytety się zmieniają. Wystarczy doprowadzić się do skrajności, żeby czuć niesamowitą radość z małych rzeczy. Kiedy dochodzimy pod zejście ze szlaku, dołącza reszta mojej męskiej ekipy jako, że jestem jedyną żeńską rodzynką w tej wesołej drużynie. Pędzimy tempem mojej męskiej drużyny, aż w końcu docieramy pod ziejący otwór Jaskini Marmurowej. Kierownik naszej jaskiniowej przygody zaczyna poręczowanie a ja wciskając na siebie sztywny kombinezon, w którym wyglądam jakbym ruszała na podbój pola z opryskiem, czuję rosnącą adrenalinę. W końcu jurajskie jaskinie przy tych tatrzańskich molochach to nie przelewki. Po kilku ,,motywujących" do wiązania lepszych węzłów komentarzy naszego instruktora wejście zostaje zaporęczowane i po kolei zjeżdżamy do dołu. Faktycznie jaskinia Marmurowa wygląda jak marmurowa. 40 metrów pierwszego zjazdu robi wrażenie pięknymi wzorami rozlanymi po skale jaskini. Zaczynamy zwiedzanie tego skalnego, zimnego i pogrążonego w ciemności muzeum.

IMG_20210709_103249744_HDR.jpg

IMG_20210709_113233397_HDR.jpg

Zaczynamy zjazd do pierwszej studni i przepinanie, z liny na linę, po kolei, metr po metrze, z pełnym skupieniem, żeby nie zapomnieć o drugim asekuracyjnym punkcie, powtarzalność ruchów a w międzyczasie zerkanie ile metrów wisi się w tej ciemnej dziurze nad ziemią . Wciąż czasami czuję ten prąd strachu i adrenaliny przechodzący przez moje ciało. Ponoć strach jest potrzebny, żeby się nie zapomnieć, żeby mimo wszystko cały czas pamiętać o tym, że coś może pójść nie tak, że wypadki chodzą po ludziach. Małe kamienie lecą z pod stóp i trzeba o tym pamiętać, że taki mały rozpędzony kamień ma siłę śmiercionośnego melona rozgniatającego kaski i kości. Trzeba też pamiętać, że zawsze można tez zginąć pod jakąś lecącą wantą, albo pod zawaliskiem, albo zostać zalanym przez deszczowe wodospady…

IMG_20210711_105959121_HDR.jpg

W końcu docieramy na ostatni poziom zwiedzania i teraz przyszła pora, aby jak najszybciej wyskrobać się do góry po tych wszystkich linach . Mięśnie w rękach palą żywym ogniem. Przeklinam całą ta jaskinie i świat, ale że trafiło mi się wylądować w męskiej ekipie, zaciskam zęby i cisnę po linie. Byleby znowu wyjść na powietrze i zobaczyć światło, a potem jak już wrócę do domu, zmyć z siebie ten brud, zmęczenie, zjeść coś dobrego na pocieszenie i zawinąć się w burito w ciepłym łóżku.

IMG_20210711_095709579_HDR.jpg

IMG_20210710_122634303_HDR.jpg

W końcu wyłazimy na powierzchnię i jestem szczęśliwa, z tego świeżego powietrza, z otwartej przestrzeni, z widoków, z tego że mogę zdjąć mój sztywny kombinezon zakiszony w pocie. Jeszcze tylko trzeba zwinąć liny, załadować mandżur znowu na plecy, zejść w emeryckim tempie, żeby nie wylądować zębami na kamieniach pod ciężarem plecaka, ogarnąć sprzęt, ogarnąć siebie i iść wreszcie spać by następnego dnia znowu powtórzyć schemat i wyruszyć na podbój kolejnej jaskini.
Tak, jest coś uzależniającego w tym przekraczaniu swoich granic. Bo chociaż się kolejny raz mówi, że to już koniec, że to ostatni taki pomysł i więcej się tych swoich granic nie będzie przekraczać, że po jaką cholerę, na co i po co, to jakimś magicznym cudem znowu człowiek ubiera buty, staje przed kolejnym wyzwaniem i pokonując swoje bariery znowu zadaje sobie to samo pytanie „I po co mi to było ?''

IMG_20210709_205820262.jpg

Sort:  

Congratulations @poprostuem! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s):

You got more than 50 replies.
Your next target is to reach 100 replies.

You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Check out the last post from @hivebuzz:

Hive Power Up Month Challenge - Winners List
Hive Power Up Day - December 1st 2021 - Become an Orca!