Niecałe pół roku po wydaniu Duke Nukem 3D, na tym samym silniku "Build" powstaje kolejna gra o wszystko mówiącym tytule "BLOOD". Mamy więc styczeń 1997 roku, a Duke dalej po premierze świeci tak mocnym blaskiem, że kolejna gra nie zdobywa już takiej popularności. Oczywiście wszyscy fani FPS w nią grają, ale charyzmatyczny również bohater Caleb już nie trafia do kultury masowej. A bohater Blood'a też ma swoją interesującą osobowość i o ile Duke był narcystycznym mięśniakiem szydzącym z bohaterów amerykańskiego kina akcji, to Caleb mógłby zostać ikoną horrorów klasy B, w których na pierwszym planie jest to co w tytule gry.
Przejdźmy do samej gry i zacznę od tego co w niej jest najlepsze, czyli arsenał broni naszego bohatera, który przeskoczył wysoko postawioną poprzeczkę usadowioną przez Księcia Duke'a.
DYNAMIT
Pomyślicie zapewne, że skoro gra toczy się w nieco odmiennej epoce to taki dynamit jest odpowiednikiem granatu. Nic bardziej mylnego. Po pierwsze wstrzymując się na dłużej od chęci wyrzucenia go, możemy wykorzystać go jako zegarową minę kładąc zwyczajnie na ziemi. Nie wolno oczywiście nam się spóźnić, gdyż broń wybuchnie nam w rękach. Możemy go też oczywiście wyrzucić i to na dwa sposoby. Pierwszy to taki, po którym wybuchnie on od razu po trafieniu w cokolwiek, a druga metoda to właśnie wyrzucenie zegarowej miny na dalszą odległość i tutaj musimy wykazać się precyzją wyliczania czasu.
Ale to nie koniec mamy jeszcze dynamity czujnikowe, które reagują na pałętających się przechodniów – zazwyczaj zombiaków – i dynamity z włącznikiem, czyli wybuchną kiedy chcemy. I na koniec dochodzi to, że możemy ich wyrzucić kilka naraz, doprowadzając tym samym do serii majestatycznych wybuchów, nierzadko wysadzających całe ściany.
PISTOLET
Jak w każdym szanującym się FPSie nie powinno zabraknąć pistoletu, ale tutaj znowu autorzy wymykają się schematom i broń ta wystrzeliwuje pociski podpalające przeciwników. Na obrazku widzimy zbliżający się do nas efekt trafienia delikwenta – a konkretnie zakapturzonego kultysty, kolejnego dosyć popularnego przeciwnika w grze Blood, który zazwyczaj występuje w grupie i atakuje nas przy pomocy broni strzelającej. Wybaczcie ten długi opis kultysty, ale obrazek powyżej nie pozwala nam go zbyt dobrze zidentyfikować.
Problem pistoletu polega na tym, że trafiony przeciwnik ulega spaleniu po pewnym czasie, można jednak cały proces przyśpieszyć używając super strzału, który będzie nas jednak kosztować aż 8 sztuk naboi, które są cenne i należy je oszczędzać bo w przeciwnym wypadku zostaniemy ...
... z widłami, które są dobre ale głównie na szczury. Inne gry nauczyły nas, że takiego wroga moglibyśmy lekceważyć, ale nie w Bloodzie. Nieraz uciekałem na podwyższenie, niczym wystraszona białogłowa by potraktować je z dynamitu, gdyż na sensownym środkowym poziomie trudności potrafią zabrać sporo HP.
CZARNY HUMOR
Nie obędzie się też bez żartów, tutaj naciskając spację przy zmywaku, usłyszymy komentarz bohatera, który twierdzi że woli mieć swoje ręce poplamione krwią i nie zamierza ich umyć. Takich krwistych żartów w grze jest pełno. I przy okazji widzimy shotgun'a, który jest trójlufowy i wystrzelenie naraz 3 kul z bliska potrafi dokonać niezłej masakry przeciwnika.
Mamy też standardowo poziom z pociągiem i tutaj wagon z węglem z porozrzuconymi sczątkami zombiaków. Żeby jednak nie było tak krwiście to w grze znajdziemy levele o nieco luźniejszym klimacie jak wesołe miasteczko.
Oczywiście może byłoby i wesoło gdybyśmy nie weszli bez biletu, za co zostajemy natychmiast ukarani wysłaniem na nas fali zombie. I tak o tej grze możnaby jeszcze pisać długo, ponieważ każdy etap to osobna historia. A ja właściwie posiłkowałem się screen'ami z wersji demo, która jak ktoś pamięta zawierała cały pierwszy epizod. Zresztą podobną sytuacje mieliśmy z Duke Nukem 3D i Shadow Warrior, gdzie w wersję shareware mogliśmy się naprawdę długo i dobrze bawić.
Natomiast to co się dzieje w pełnej grze to już przechodzi ludzkie pojęcie. Mamy bronie w postaci laleczki VooDoo, zapalniczkę z dezodorantem, broń ziejącą elektrycznością. Levele natomiast oddają różne sceny z horrorów lat 80-tych. Czyli fani Freddiego Kruggera, piątku 13-tego będą czuli się jak w domu.
Muzyka z dwojeczki. to jest chore....
Zasubowalem Cie. Tez lubie tate kazika:) Sprawdzilem tez muzyczke z blooda 2 i o ile gra srednio mi podeszla to muze maja dobrą.
Dobry koncept. mnie te średnio podeszła gra :)