Zanim nastał rok 1996, w którym pojawił się QUAKE, czyli pierwszy w pełni trójwymiarowy FPS, triumfy święciła wielka trójca gier od firmy 3dREALMS. A były nimi Duke Nukem 3d, Blood i Shadow Warrior.
Ten ostatni pojawił się najpóźniej bo w roku 1997, czyli już po premierze pierwszego Quake, co sprawiło że nie zdobył już tak wielkiej popularności. Jako że była to ostatnia gra z tej serii to została ona najbardziej dopracowana i wyżyłowana pod względem możliwości przestarzałego już wtedy silnika, ponieważ wrogowie jak i wiele innych elementów otoczenia było sprite'ami, czyli dwuwymiarowymi obrazkami, a nie w pełni trójwymiarowymi modelami jak w rewolucyjnym wówczas Quake'u.
O Shadow Warrior nie sposób pisać, nie wspomagając się fragmentami obrazków z gier, byłoby to podobne z próbą oddawania pięknych krajobrazów tylko za pomocą słowa i dlatego uświadczycie w tej recenzji sporo fragmentów z gier. Spokojnie jednak, żadnego spoilerowania nie będzie.
Na początkowych etapach gry z największą przyjemnością będziemy posługiwać się kataną, która zabija podstawowych przeciwników jednym cięciem i cała frajda polega na tym by wyskoczyć na nich znienacka, uderzyć i schować się w bezpieczne miejsce. Przeciwnicy giną w sposób na tyle widowiskowy, że aż mamy ochotę używać tej broni mimo że gra się wtedy trudniej niż przy pomocy bardziej zaawansowanego oręża.
Fantazja autorów odnośnie ekwipunku nie miała granic i tak inną ciekawą bronią była ostrzana kula, którą mogliśmy rzucając przykleić do pośladków przeciwnika, odczekać aż nieświadomy zdarzenia pójdzie sobie gdzieś i wybuchnie w najmniej spodziewanym momencie.
Gra aż kipiała od elementów interaktywnych i tak bohater mógł posterować małymi samochodzikami, odczekać w bezpiecznym miejscu na nadjeżdzający pociąg czy też wywiercić dużym wiertłem wielką dziurę w podłodze pozwalającą dostać się do ukrytego miejsca pod wodą. Takie smaczki były główną linią obrony gier 3dRealms w stosunku do pierwszego Quake, w którym nic takiego nie mogliśmy uświadczyć.
Shadow Warrior obfitował też w wiele elementów przemocy pomieszanej z humorem i tak podczas włączania zapadki mającej skierować przywiązanego nieszczęśnika do lawy, bohater potrafił zanucić "Born Baby Born". Zresztą zabawne teksty bohaterów to cecha wspólna zarówno Shadow Warrior, Duke Nukem 3D i Blood'a.
Gra toczyła się zarówno w zamkniętych pomieszczeniach jak i na otwartej przestrzeni, gdzie mogliśmy na przykład zostać zaatakowani przez pszczoły, z którymi walkę najlepiej było prowadzić przy pomocy szybko bijących pięści Lo Wanga. Uzi też się do tego nadawało, ale co ważne nie mogliśmy od tak po prostu szarżować z amunicją i gra wymagała od nas oszczędności.
Czymś całkowicie niesamowitym wówczas była możliwość sterowania pojazdem, a konkretnie czołgiem. Nie dam sobie ręki uciąć, ale o ile pamiętam nie było tego ani w Duke Nukem 3D, ani w Blood'zie. Gdy jeszcze mieliśmy możliwość zniszczenia ściany w budynku to gracz miał wrażenie, że gry już w pełni odwzorowują rzeczywistość i jesteśmy u kresu możliwości technologicznych. Dziś to zabawnie brzmi, ale pamiętajcie że mówię o roku 1996.
Niezbyt zdrowy humor autorów towarzyszył nam przez całą grę. Istniałą lokacja, w której mogliśmy kontrolować przy pomocy przycisków populację królików, poprzez wciskanie odpowiednich włączników, które dodawały albo to samca , albo samiczkę. Należało pamiętać, że przewaga samców powodowała agresję, a przewaga samic niewierność.
Czy dzisiaj warto zagrać w Shadow Warrior? Ja zagrałem w nią po latach i byłem zaskoczony, ponieważ myślałem, że gra bardziej się zestarzeje, ponadto w 2013 wyszedł remake, jak i teraz niedawno pojawiła się jego druga część. Niczym jednak nie umniejsza to wartości pierwszego Shadow Warriora. Poziomy gry są zróżnicowane, poziom trudności ( ten środkowy ) idealnie dopasowany i wymagający od gracza skupienia, ale też nie prowadzący do frustracji. Co zresztą jest bolączką współczesnych gier, gdzie często gra się zbyt łatwo. I gra jest przede wszystkim miodna. Bawiłem się w niej zaskakująco dobrze i nie było czasu na przysypianie.
Podsumowując Shadow Warrior jest jakby najbardziej podrasowaną wersją pierwszej rewolucji w grach FPS, czyli tej która pojawiła się po grze Doom i którą zapoczątkował Duke Nukem 3d, analogicznie można by to porównać do Half Life 2, który był wieńczącym ukoronowaniem silnika gry, na którym powstał pierwszy Quake. Także jakby nie mówić Shadow Warrior to gra o walorze historycznym i kończącym pewną epokę, która przy okazji jeszcze dzisiaj dostarczy nam dużo frajdy i niezapomnianych wrażeń.
O tak! Pamiętam jak się cieszyłem, gdy do CDA dodali jej demo :) Do dziś śnią mi się te latające szirikeny.