tym razem opowiem historię o tym jak się znalazłam w Grecji, bo wydaje mi się, że jest całkiem..ciekawa. Rzekłabym nawet, że jest inspirująca, ale odpuśćmy sobie pompatyczne hasła i przejdźmy do rzeczy.
Podróżowałam odkąd pamiętam - najpierw szlajanie sie po osiedlu, potem ekspansja na kolejne okolice, eksploracja Polski i w końcu Europy którą praktykuję od kilku już lat.
Te historię opowiem od momentu w którym podjęłam decyzję o wyjeżdzie do Hiszpanii na festiwalu LAS, a było to lato roku '21.
Hiszpańska myśl nie była nowa w mojej głowie, bo uznałam dość dawno, że polska jesiono-zima mi nie służy, tym niemniej Justyna poznana w saunie na tymże festiwalu sprawiła, że myśli się wyklarowały i tak: postanowiłam wyjechać na jesień, bez planu, ale z silnym postanowieniem, że nawet jeśli będe miała żyć w jaskini, pod namiotem albo na ulicy jedząc pomarańcze TO BĘDE.
<tu mogłoby być zdjęcie z LASu,ale nie ma>
Od rzeczonego festiwalu mijały tygodnie a ja nie miałam nic, poza silnym pragnieniem nauki hiszpańskiego i piciem sangrii. W międzyczasie.. złamałam kość w stopie, zahaczyłam o kilka kolejnych festiwali i poznałam kogoś kogo potem nazywałam, o ironio!, moim chłopakiem.
Nie miałam zatem nic poza zamiarem i kimś kto już hipotetycznie mógłby mnie od niego odwlec, aż tu nagle - bach - wpadła opcja francuska - winobranie. Szybka, sezonowa akcja, zarobki zachodnioeuropejskie i wyjazd za tydzień. Nie zastanawiałam się, postanowiłam że tak - jadę za tydzień, i ten ostatni tydzień spędziłam z wspomnianym "chłopakiem" realizując projekt "nietrzeźwienie", toteż na wyjazd nie ogarnęłam..nic; no ale że jestem zaprawiona w takich akcjach, znalazłam na fejsbuku osobę która docelowo miała jechać na Francję właśnie... ale że nie jest to prosta historia - niestety, w związku z tym że był to samochód ciężarowy, opóźniały się załadunki a czas uciekał.. Po dobie zwłoki spędzonej w kabinie kierowcy, który (jak czułam coraz intensywniej) wcale nie chciał mnie tam zabierać..odpaliłam protokół "autostop". pierwszy kierowca i od razu taka historia...
Pozwolę sobie ją przytoczyć, co by jej nie zapomnieć.
Kierowca tira. Nie pamietam już, niestety, imienia, ale dobrze pamiętam historię - opowiadał, że sam wychowuje syna, którego matka była niezbyt dobrze prowadząca się. Smutna historia, ale kierowca był niezwykle pogodny, i na dowód tego opowiada taką historię:
"jadę tirem, las, deszcz, i nagle patrzę - na poboczu stoi babeczka z dzieckiem i łapią okazję. No kto by się nie zatrzymał? Lało niemiłosiernie. Jedziemy zatem, brzdąc z tyłu a babeczka strasznie wygadana. Powiedziałbym nawet, że prowokująca, ale nie wzbudziło to moich podejrzeń. Jedziemy. Po jakimś czasie tej intensywnej rozmowy prosi mnie, żeby ich wysadzić. Okej, zatrzymuję się, wysiadają..i wiesz co się okazało potem?
że ten dzieciak mi ukradł portfel i telefony"
Usłyszałam tę historie będąc już na pokładzie TIRa którym jechał. Został tak okrutnie oszukany, a mimo to postanowił nie przekreślać wszystkich po tym incydencie. Ta historia bardzo mnie poruszyła, i życzyłabym sobie spotykać tylko ludzi o tak wielkich sercach.
Co było później? Koło dwie doby bez snu, niemka która opowiadała o życiu poza systemem czy para z Rumunii puszczająca bałkańskie disco i niezliczona ilość zwyczajnie pomocnych osób... finalnie na miejsce dowiózł mnie Polak który właśnie przeprowadzał się do Hiszpanii.
Kiedy dotarłam na miejsce od razu poczułam klimat jak u dziadków na wakacjach - trochę pracy ale głównie spacery po wsi i kontemplacja przyrody. Winnica ulokowana była w przemalowniczym Châteauneuf-du-Pape, malutkim miasteczku na południu Francji, które żyło głównie podczas vendange, czyli winobrania właśnie.
Na samych zbiorach byłam zdecydowanie najwolniejsza a właściciel winnicy nie szczędził z tej okazji żartów w moją stronę. A raczej obok, bo niczego nie rozumiałam. Cóż, żabojad nie wiedział że ruszyłam na roboty fizyczne z nie do końca wyleczoną kontuzją. Trudno.
W dzień zatem orka w polu, wieczorami sjesta na parkingu w środku miasteczka. Zajawkowicze i profesjonalni muzycy grający cumbie. Włoscy punkowie sypiący ketamine, litry wina i historie o wolności. Czułam, że wychodzę poza to, co znałam do tej pory. Przypadkowo spotkany znajomy z mojego miasta (kosmos..) puścił w aucie numer Masłowskiej o tym, że Polska to takie troche wysypisko, trochę nie wiadomo co i chyba po raz pierwszy w życiu pozwoliłam sobie na myśl że..może rzeczywiście ta Polska to taki dziwny twór a ja wierzę w jakieś podniosłe idee które nie mają pokrcia?
"chłopak" po tygodniu mojej nieobecności poszedł w swoją stronę (bardzo jestem za to wdzięczna), a mi w międzyczasie wpadła opcja hiszpańska - kompletnie zapomniałam, że dawno temu poznałam hiszpankę. Skracając cała historię - Lorena, bo o niej mówimy, sama zaprosiła mnie do Benidorm po kilku minutach rozmowy. "-okej, bede za tydzień!" - i tak też się stało.
Wracając do Francji i winobrania - Kolejny przełom przyszedł podczas rozmowy z Piotrkiem, chłopakiem który żyje na ulicy z wyboru. Podczas długiej rozmowy wytłumaczył mi co oznacza "porzucić wszystko to wszystko odzyskać". Zrozumiałam, albo tak mi się wydawało, że konsumpcjonizm to pułapka dla głupich. No bo spójrz - powyżej jakiegoś poziomu jakości nie przeskoczymy, więc oczywiste jest, że w większości płacimy za markę, co w konsekwencji daje społeczeństwo które mocno przepłaca i jest z tego dumna. Absurd.
Warto też wspomnieć o chłopaku urodzonym w Afryce, adoptowanym przez francuską rodzinę który opowiadał o tym że stracił korzenie. Jak widać - Europa nie jest takim rajem jak zwykliśmy ją postrzegać - ten chłopak powiedział mi, że wolałby zostać w Afryce, z rodzeństwem.
Poznałam też dziewczynę która opowiadając o swoich podróżach, przy kolejnej butelce wina nad ranem zaczęła płakać, bo podczas jednej z podrózy została zgwałcona. Mimo to nie przestała podrózować, i ufać ludziom.
Praca na roli każdego wyzwoli. Mam nadzieję jeszcze tam wrócić; polecam winobranie wszystkim! Trzeciego tygodnia pożegnałam Châteauneuf-du-Pape i będąc już inną osobą...pojechałam autostopem do hiszpańskiego Benidorm.
Fajnie jest wrócić wspomnieniami do tamtych momentów, i choć historia ciągle trwa, a my niczym Ci szekspirowscy aktorzy gramy bez próby...z przyjemnością opowiem w dalszych częściach co było potem.
Twój post został niezauważony bo nie ma tagów, głównie #polish. Szkoda ale pamiętaj następnym razem 😉
Pozdrawiam 🙂
Congratulations @neisti! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s):
Your next target is to reach 300 upvotes.
You can view your badges on your board and compare yourself to others in the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Check out the last post from @hivebuzz:
Support the HiveBuzz project. Vote for our proposal!