pozwalam sobie otworzyć tekst słowami wieszcza Lecha Rocha. Kolejny, niezrozumiany geniusz.
Rzecz miała być o niedomkniętych drzwiach, jak zaplanowałam w poprzednim wpisie.
Regularnie medytuje od jakiegoś tam czasu. Nieregularnie od paru lat, ale niestety w dalszym ciągu średnio idzie mi uważność. Nawet nie chodzi o obecność na codzień bo na to mam sztuczki:
- powrót do oddechu. Najprostsze i chyba najskuteczniejsze narzędzie.
- przypominam sobie, że przez moje oczy Bóg patrzy na świat.
Adnotacja do punktu drugiego - pycha jest największym utrapieniem ludzkości. Nie jestem Bogiem, ale każdy z nas ma tę cząstkę Boga w sobie która może kreować dowolnie. Być moze wyrażam sie nieprecyzyjnie, ale widzę róznicę między Żródłem istnienia, Majestatem a duszą człowieka która jest emanacją Boga. - świadomość, że czas nie istnieje. Jest pojęciem które stworzono na użytek wykorzystywania ludzi, co byś obywatelu wstawał na czas do pracy. Przed wynalezieniem tego pojęcia było wielkie t e r a z
i wiesz co? Ono nadal jest. Przeszłość minęła, już jej nie ma, a przyszłość jest naszym wyobrażeniem. Może nawet nie nadejść, prawda? Przypominam sobie te prostą prawdę którą ukazał mi Eckhart Tolle w genialnej "potędze teraźniejszości" - działa. - zagłębiam się w sobie. Zwyczajnie, kieruję uwagę do wewnątrz, na serce.
- patrzę na swój nos. To banał, ale przyszło do mnie to kiedyś podczas jednej z psychodelicznych podróży - szukasz Boga? Masz go ciagle przed sobą, tylko nie zauważasz.
- Skupiam się na jednym ze zmysłów. Można też wytężyć wszystkie naraz i cyk - jesteś w innej krainie.
- Odpuszczam napięcia w ciele. U mnie to głównie czoło i pośladki które napinają się bezwolnie, a kiedy to napięcie odpuszczam, przychodzi jasność i kontakt z tym co t e r a z
Problemem jest rozproszona uwaga, skakanie po tematach. W tej chwili na przykład trochę pisze, trochę słucham kompozytora Berich Smetana którego polecił mi mój współlokator który siedzi na przeciwko mnie w tym momencie i z nim też trochę interakcji nawiązuję. No właśnie, jak zachowac uważność kiedy rozpraszają nas nie tylko fejsbuki i instagramy ale i ludzie dookoła, i hałas i myśli o tym co potem...
Wydaje mi się, że z tym problemem zmaga się większość ludzi. Niektórzy idą do pana doktora i podpierają się diagnozą o ADHD, inni twierdzą że ADHD nie istnieje i jest to normalna rzecz wśród "starseeds" więc trzeba się temu poddać. Ja natomiast uważam, że wszystko można wypracować.
Któregoś dnia obudziłam się z myślą "robienie jednej rzeczy na raz is the key" i myślę, że jest w tym wielka mądrość. Zamykanie drzwi kiedy robię jedną rzecz i skupianie się tylko na niej, bez muzyki w tle, bez jedzenia, bez sprawdzania powiadomień na fejsbuku.
Oczywiście jest to proces., proces upraszczania życia i bycia w prawdziwym kontakcie z tym co JEST. Tego życzę Wam i sobie.<3