No to się wkopałem. W poprzedniej recenzji wśród książek podróżniczych lekką ręką napisałem o moim afekcie do twórczości Andrzeja Stasiuka. Chwilę potem sięgnąłem po “Kroniki beskidzkie i światowe” i to co tak bardzo u tego autora ceniłem przytłoczyło mnie i przygniotło. Ale po kolei...
Książka to wybór felietonów z “Tygodnika Powszechnego” czyli w zasadzie powtórka tego co zaserwował nam autor w “Nie ma ekspresów przy żółtych drogach”. Już wtedy sarkałem, że to odgrzewane kotlety i trochę za dużo Stasiuka w Stasiuku. A teraz dostałem to samo tylko w jeszcze większej dawce.
Mamy więc Stasiuka cierpiącego i cieszącego się. Stasiuka rozmawiającego z ludźmi i owcami. Stasiuka w podróży i Stasiuka w domu. Stasiuk piszącego o kulturzu i o podróżach. Stasiuka chrześcijanina i Stasiuka heretyka. Stasiuka politykującego i Stasiuka patrzącego na naturę. Stasiuka patriotę i Stasiuka ojkofoba. Wszędzie ten Stasiuk - wyziera z każdej strony, z każdego akapitu. Może raz w tygodniu na łamach gazety da się to jakoś znieść, w książce niestety autor przysłania wszystko inne.
Stasiuk co ciekawe sprawdza się w recenzjach. Na jednym ze spotkań powiedział, że dziś już nie ma dobrych recenzji bo bardzo rzadko chce się z recenzentem wchodzić w polemikę. I rzeczywiście oddać to Stasiukowi trzeba, że jego teksty o książkach to jakby zaproszenie do rozmowy. Zgrabne, sprawne, przemyślane i z tezą. Nie ma na końcu ocen czy “znaku jakości” - jest tylko wycyzelowana myśl.
To jednak za mało na to żeby wystawić tej książce wysoką ocenę. Chciałbym ale nie mogę - cóż poradzić. Poczułem się zmęczony - i to kim? Jednym z moich ulubionych autorów. Może to kwestia formy (nie lubię felietonów), może czegoś jeszcze innego - nie wiem, ale na koniec miałem zwyczajnie dosyć.
Głupio trochę wystawiać “Kronikom…” niską ocenę bo to cały czas piękna polszczyzna i esencja stasiukowej prozy. Tyle, że tym razem proza opakowana w poglądy, a nie uczucia autora. Szkoda, choć jeśli ktoś “wieszcza z Beskidów” nie zna to może spokojnie zacząć przygodę z nim od tej książki, a moją oceną się nie sugerować.
4/10