Najbardziej niedoceniane pasmo Beskidów?
Ojciec polskiej turystyki pieszej Kazimierz Sosnowski (1875 - 1954 r.) napisał na łamach czasopisma „Wierch”:
”(...) to dziecko [Beskid Mały] piękne, miłe, powabne i zajmujące, w dobra przyrodzone uposażone, uwagi, poznania i miłości godne, którego jedynym defektem, ściągającym nań niechęć niesłuszną, jest to, że jest niższe wzrostem od innej braci beskidzkiej”
Co ciekawe to on w pewien sposób nadał temu pasmu nazwę. Dawniej nazywany był Beskidem Polskim, Niskim, Kocierskim czy Andrychowskim. Dziś, choć przyciąga sporo turystów, to nadal przez wytrawnych piechurów bywa niedoceniany. Czy słusznie?
Trasa — informacje praktyczne.
Przed podróżą — mapa w dłoń!
Kto po polskich górach chodzi, ten pewnie zna, ale na początek serdecznie polecam wam aplikację „Mapa Turystyczna”, którą Androidki pobiorą za darmo (iPhony muszą zapłacić, jak to najczęściej bywa 😅). Aplikacja o tyle fajna, że ma rozbudowane mapy szklaków, nie wymaga silnego zasięgu internetowego do załadowania map i pokazuje aktualną lokalizację GPS. Można nagrywać swoją trasę oraz nawigować do oznaczonych w aplikacji punktów. Przed podróżą pozwala sprawdzić jak długo zajmie nam przejście zaplanowanej trasy, jakie czekają nas przewyższenia i dystans do przebycia. I co ważne, jak nie ma szlaku, ale jest ścieżka leśna, to również jest na mapie zaznaczona, czemu to ważne? Do tego przejdziemy później.
Screen z aplikacji — widok na planowany obszar wycieczki.
Ja „mapy turystyczne” traktuje po prostu jak mapy, to znaczy nie używam nawigacji, a tylko zaglądam raz na jakiś czas czy idziemy w dobrym kierunku, po zaplanowanym szlaku. I co najważniejsze, bardzo mi pomaga w planowaniu.
Widok na trasę, profil, planowany czas i dystans.
Oczywiście sama aplikacja to nie wszystko. Warto mieć ze sobą także mapę papierową. Ja zawsze mam dokładnie zaplanowane trasy, więc drukuje sobie tylko te fragmenty, o których wiem, że mogą być pomocne. Z reguły już map nie kupuję, bo w trasie się potrafią zniszczyć, a kartki papieru mi nie szkoda.
O innych potrzebnych rzeczach, które w plecaku powinny się znaleźć, już nie będę pisać, ale jeżeli chcielibyście zobaczyć moją checklistę, to dajcie znać. Przy najbliższej planowanej wycieczce zbiorę wszystko do kupy i zrobię mini poradnik.
Wyznaczamy cel.
Dzisiaj chciałbym się z Wami podzielić trasą na ok. 6 h, 20 km:
Nagrana trasa, niestety ostatnio szwankuje mi GPS skąd taki „poszarpany” obraz trasy.
Za punkt startowy i metę obraliśmy Kocoń, skąd szlakiem 💙niebieskim oraz ❤️czerwonym wyruszyliśmy na kawę i szarlotkę (no dobra, dobra, co niektórzy szli z myślą o piwie na szczycie 🍻) do schroniska na Leskowcu. Trasa typowo spacerowa, bez większych przewyższeń i utrudnień. Czasem tylko trzeba było przebrnąć przez błoto i roje much — taka pora roku, co poradzić, ale przyznam, że nie ma nic bardziej irytującego niż wszędobylskie muszyska.
Muchy na zdjęciach uchwyciłam chyba, w co drugim kadrze...
Mimo że na Leskowcu „zawracaliśmy”, to nie był to nasz główny cel wyprawy. Za motyw przewodni wycieczki obraliśmy sobie: zejdź ze szlaku i trochę się zgub, a tak na poważnie, to chcieliśmy odnaleźć znane, ale niedostępne atrakcje pasma Łamanej Skały - wodospad Dusiołek i grotę Komonieckiego. Od paru lat do tych punktów nie prowadzi żaden oficjalny szlak turystyczny.
Wycieczka
Aby łatwiej się odnaleźć w tym, co opisuję, podzieliłam całą wyprawę na 3 etapy.
1. Kocoń — schronisko Leskowiec
Ten fragment już częściowo został opisany przy punkcie „planowanie”, ponieważ tym razem był to jedyny odcinek, co do którego byłam pewna, że nie ulegnie zmianie. Jeżeli chodzi o podejścia i bardziej strome zejścia, to tylko początek — mniej więcej do rozejścia się szlaków przy Łamanej Skale, oraz koniec — zejście ze szczytu Leskowiec do schroniska, wywołał ciut mocniejsze bicie serca.
Zbocza pasma Łamanej Skały obfitują w piękne formacje skalne
Pozostałe odcinki to marsz „szczytami”. Warto tu również zaznaczyć, że mimo iż trasa należy to tych z gatunku ŁATWA, to porządne buty to nadal podstawa. Chyba że lubicie błoto wszędzie, ja w pewnym momencie zanurzyłam się prawie po kostki! Atrakcje ponad program muszą być.
Tuż przed szczytem Leskowiec.
2. Odpoczynek w schronisku i powrót po swoich śladach do Anuli
(Anula to inaczej — rozstaje pod Łamaną Skałą lub też rozstaje pod Mladą Horą)
Odpoczynek i łapanie słońca na polanie na Leskowcu. Brudne nogi, brudne buty, ale szczyt zdobyty.
Najgorszy odcinek w tej wycieczce, po pierwsze zasiedzieliśmy się w schronisku, a stamtąd trzeba się znowu było wdrapać na Leskowiec, po drugie powrót tą samą trasą zawsze jest dla mnie nużący.
Z ciekawostek, miejsce, w którym schodziliśmy ze szlaku — rozstaje Anuli, jest owiane pewną legendą. Ciekawych zapraszam do lektury:
Legenda o Anuli:
Wydarzyło się to jeszcze przed I wojną światową, ale któż by to dokładnie pamiętał. Józef ze Snokówki miał dwie córki na wydanie, a postawny Krzysiek, kawaler z Kukowa starał się o rękę starszej z nich. Ojciec wyraził zgodę na ślub i postanowił wznieść młodym chatę na łące pod lasem. By zdobyć pieniądze na budowę, swoje dwie krowy pognał przez Beskid do Wadowic. Intendentura stacjonującego tam cesarsko-królewskiego 56 Galicyjskiego Pułku Piechoty płaciła za bydło więcej, niż mógłby otrzymać w Ślemieniu. Krowy różniły się temperamentem: Krasula była spokojna i dawała więcej mleka, natomiast Anula była inteligentniejsza, bardziej ruchliwa i lepiej sobie radziła z wyszukiwaniem najsmaczniejszych traw. Ona również szybko zorientowała się, że gospodarz zabiera je z obory na zawsze. Krasula zrezygnowana szła noga w nogę, Anula zaś co chwilę nerwowo przystawiała i rzucała łbem, jakby się przed gzami oganiając. W pewnej chwili gdzieś koło Wędrujących Kamieni pod Smrekowicą zerwała się gospodarzowi z powroza i pognała przed siebie w las. Józef szukał ją przed dłuższą chwilę, jednak stwierdził, iż sama wróci do obory. Z samą Krasulą podążył do Wadowic, korzystnie sprzedając ją wojsku. Po powrocie do domu okazało się, że Anuli nie ma. Przepadła jak kamień w wodę. Przez następne dni gospodarz poszukiwał swojej krowy po całym grzbiecie Madahory – w końcu bydło stanowiło znaczny majątek. Niestety Anula się nie odnalazła. Wesele Józkowej córki było huczne i bardzo udane, a młodzi ze względu na mniejsze wiano zamieszkali w nieco skromniejszej chałupie. Przez wiele miesięcy ludzie gadali, że wędrując przez rozstaje pod Łamaną Skała można było spotkać krowę, lecz tak płochliwą, iż nie pozwalała do siebie podejść. Od tego czasu do miejsca przylgnęła nazwa Rozstaje Anuli. andychow.eu
3. Poszukiwania zaginionego szlaku.
Ostatni etap podróży był zarazem tym najciekawszym, głównym motywem wycieczki. Cel: Grota Komonieckiego i Wodospad Dusiołek.
Zaraz za drogowskazem informującym, że znajdujemy się na Rozstaju widać wąską ścieżkę. Niczym nieoznaczoną. Trzeba wejść między choinki i ruszyć ostro w dół.
Na początku trasa była wyraźna, ale wąska i stroma. I co najważniejsze, oznaczona na mapie, z której korzystam, według GPS'a szliśmy jak po sznurku.
Szlak widoczny na mapie jako przerywana linia. Prowadzi prosto do wsi Las.
Chwila marszu i spotkaliśmy innych turystów, którzy bardzo narzekali, że trudno znaleźć tę jaskinię, że sporo się naszukali, że taka atrakcja, a tak źle oznaczona. Słysząc taką recenzję, zapytaliśmy, czy mają dla nas jakieś rady, dzięki temu wiedzieliśmy, że na rozstaju dróg należy skręcić w lewo, a potem za plastikową bańką w prawo. Zdecydowanie przyspieszyło to cały proces! Chociaż co jakiś czas zerkałam na mapę i ścieżka była nadal poprawnie oznaczona.
Grota Komonieckiego.
Dopiero pod samą atrakcją jest jakaś tabliczka.
Finalnie udało nam się odnaleźć i jaskinię i wodospad. Jedno mnie zaskoczyło — ilość ludzi, ognisko palone przy jaskini i ogólny jazgot rozmów. No cóż, następnym razem trzeba się wybrać w większą dzicz. Może Beskid Niski?
Wodospad Dusiołek na potoku Dusica.
Spod wodospadu, całkiem na dziko, ruszyliśmy w dół, ku wsi Las. Udało nam się odnaleźć pozostałości starego żółtego szlaku i bezpiecznie dotarliśmy do cywilizacji. Nawet załapaliśmy się na małą podwózkę pod samochód i dzięki temu uniknęliśmy 15 min marszu asfaltem.
Jak najbardziej powrót po latach miał sens. Dzięki za wspólną podróż ;)
Congratulations @lindaz! You have completed the following achievement on the Hive blockchain and have been rewarded with new badge(s) :
You can view your badges on your board And compare to others on the Ranking
If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word
STOP
Do not miss the last post from @hivebuzz:
Support the HiveBuzz project. Vote for our proposal!
BTW, #pl-trAvelfeed, a nie #pl-tr[E]velfeed :)
Pomyśl też proszę o publikowaniu postów podróźniczych przez interfejs travelfeed.io, poniżej znajdziesz parę poradników jak się tam odnaleźć i publikować.
Dzięki, że jesteś częścią społeczności #pl-travelfeedTwój post został również udostępniony w grupie TravelFeed Polska na Facebooku i przez profil na Twitter zapraszam do śledzenia tych dwóch profili.Jeżeli przeoczyliście post o zmianach zasad publikacji i kuracji postów na tagu #pl-travelfeed polecam się z nim zapoznać. Zmiany wynikają z faktu, że jesteśmy częścią dużego projektu Travelfeed.io i staramy się propagować posty podróżnicze pośród polskiej społeczności.Poniżej znajdziecie ważne posty dzięki, którym łatwiej opanujecie publikowanie na Travelfeed.io
Przewodnik jak zacząć z TravelFeed.io
Przewodnik jak publikować posty na TravelFeed.io
Pamiętaj o zmianie języka na polski, tylko takie posty możemy kurować.
Lubię relacje, które mogę śledzić na mapie. Dziękuję! Twoją trasę śledziłem na aplikacji, którą używam na co dzień (Locus map). Sprawdzałem czy grota Komonieckiego jest zaznaczona, no i nie jest. Ścieżka, która szliście jest zaznaczona na wszelkich mapach Open Street Maps, ale grota i wodospad jedynie na niektórych nakładkach na te mapy. Dzięki!
Cieszę się, że wpis się podobał. Staram się żeby każdy mógł się odnaleźć w tym co opisuję, a mapa (przynajmniej moim zdaniem) to ułatwia. Pozdrawiam!