Źródło obrazka: commons.wikimedia.org
Wprowadzać w samo pojęcie Was nie będą, bo większości zainteresowanych jest znane. Czytelnicy, którym to pojęcie jest jednak obce mogą się z nim zapoznać się choćby na Wikipedii tutaj.
Trzeba bowiem wiedzieć, że przez ostatnie trzy lata cała walka polityczna przeniosła się do sieci ze względu na zmianę demografii obywateli aktywnie glosujących. Stworzyło to nowy przemysł i rynek zbytu dla wielu dziwnych inicjatyw ludzi głownie lewicy, którzy nie potrafią nic konkretnego ani zrobić ani powiedzieć i nie odnaleźliby się w normalnym rynku pracy.
W Polsce termin astroturfingu spopularyzował się jakiś czas temu kiedy była przepuszczona zmasowana akcja przeciwko obecnemu rządowi, gdzie wykorzystywano nawet słabo zabezpieczone, ale prawdzie konta Facebooka osób nawet z Ameryki Południowej nie znającego słowa po polsku. Od tamtej pory zacząłem dużo bardziej uważnie obserwować kto, co i w jaki sposób pisze. Dzięki tej obserwacji zauważyłem pewne schematy, z którymi się z Wami zaraz podzielę, po to, abyście skuteczniej mogli chronić swoją podświadomość, a być może lepiej wytłumaczyć sytuację nieprzekonanym członkom swoich własnych rodzin, którzy niekoniecznie chcą odłączyć się od Matrixa.
Platforma wszystkim znana. Platforma skrajnie lewicowa, blokująca wszystko i wszystkich co zahacza o treści patriotyczne oraz blokująca wszystkie przejawy opinii sprzecznych z tymi forsowanymi przez amerykańską lewicę. Pomyślicie niewinnie i młodzieńczo - "Że co? Niby po co tak? Co jest złego w blokowaniu "hejtu"? Tolerancja i miłość są fajne! No.. ale patriotyzm w sumie też, co w tym złego? Przecież jakoś Murricanów się nie czepiają, a nas tak. Hmm.. o co w tym chodzi?". Otóż trzeba wiedzieć, że za promocją konkretnych poglądów, nawet pozornie uniwersalnych, a jednoczesne bezrefleksyjne potępianie innych kryje się chęć zysku. "Ale jak to?" Przez tworzenie sobie bazy konsumentów odpowiedni uwarunkowanych na kupowanie konkretnych produktów. Najprostszym przykładem jest iPhone. Telefon techniczne w każdej wersji przeciętny, za to promowany jako coś wyjątkowego, dla wyjątkowych, kreatywnych ludzi. Dzięki własnie takiemu treningowi bezmyślnych konsumentów Apple jest w stanie sprzedawać swoje słuchawki za ogromne kwoty. Jednak dokładny opis tego zjawiska warunkowania poglądów mas w kontekście konsumenckim to temat na osobny artykuł.
Przejdźmy jednak do moich obserwacji w polskiej sferze Fejsbuka. Więc jak polskie lewaki manipulują i dlaczego?
- Kim jest polski lewacki troll?
Polski lewacki troll internetowy zazwyczaj skończył byle jakie studia, na byle jakiej uczelni, często prywatnej. Na takich kierunkach kolejne pokolenia, a raczej klany, czerwonych, a jeszcze częściej bordowych profesorów trenują sobie pupilków i wciągają ich w owy biznes. "Ale po co? Co im z tego?" - jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Lewackie instytucje zawsze były sponsorowane przez wielki biznes. Wielki biznes daje wszelkiego rodzaju stypendia osobom, które mają wpływać na opinię publiczną tak, aby ta sprzyjała prowadzeniu insertów. Owi osobnicy dostają stypendia czy granty z fundacji połączonych z Sorosem. Owe granty ufrazowane pięknie. Mogą to być hasła takie jak "promocja tolerancji.. promocja różnorodności opinii.. promocja tolerancji kultur.. promocja równości płci i LGBT..". Cokolwiek by to nie było, wiąże się z pieniędzmi. Następnym razem, kiedy będziesz na jakimś wykładzie, czy przyjedzie przemawiać do Was gościnnie jakiś prominenty profesór, to zastanówcie się czy owy wykład nie jest czasem sponsorowany. Zastanów się czy tok szoł, który regularnie oglądasz czasem nie wmawia ci regularnie określonych treści mimochodem. W końcu jeżeli słuchamy czegoś nawet w tle, to coś tam zarejestrujemy, a jeżeli nie słuchamy nic innego, to stanie się to naszym jednym "poglądem".
- Na czym polega działalność lewackiego trolla na Facebooku?
Otóż tacy trolle działają lokalnie, w lokalnych grupach, np. czy śmieszkowanie Pścim Dolny, czy kupię/zamienię Ruchałkowo. Są lokalni. W swoich postach zawierają lewackie treści. Często mogą to być z pozoru niewinne opinie, jednak gdy wytkniemy w nich błędy logiczne to wtedy się zaczyna. A co się zaczyna? Wulgaryzmy, bluzgi, argumenty ad personam. Oskarżenia o rasizm, faszyzm czy homofobię. Będzie emocjonalnie i z wykrzyknikami. Bo właśnie o to im chodzi - sprowadzić dyskusję do emocji, skrajnych, bo przecież każdy się wzburzy, gdy będzie obrażany. Chodzi też o to, aby odciągnąć dyskusję od realnych argumentów, bo takich trolle lewackie nie mają. Są zwyczajne głupi, a cała ich "wiedza" polega na rzucaniu wielkich haseł i idei, które z wierzchu niedoświadczonym wydają się atrakcyjne,a które jednak po głębszej analizie są bezmyślne. A więc ich strategia to rzucanie haseł, które często mają na celu ograniczenie myślenia pod groźbą wkluczenia ze społeczności i zawstydzenia, np. bycie rasistą, a gdy ta metoda nie skutkuje zaczynają się gierki emocjonalne, czyli wulgaryzmy i krzyki. Wtedy trzeba się opanować żeby skończyć dyskusję i pokonać idiotę argumentami lub po prostu napisać "Przegrałeś dyskusję. Sprowadzasz się do wyzwisk czyli, nie potrafisz nic powiedzieć. Nie warto się zniżać do twojego poziomu i nie będę z tobą rozmawiał. Pokazałeś już kim jesteś." Po tym, nie odpisujmy. Nie ma sensu. Oni są szkoleni w tych wyzwiskach kłócić będą się do upadłego. W końcu z tego żyją.
- Co jeszcze robi taki lewacki troll na Facebooku?
Tworzy wiele kont, z których odpisuje sam sobie pochlebstwa na własne banialuki. Pewien schemat, który zauważyłem to tworzenie kont ze zdjęciami ludzi niezwykle atrakcyjnych fizycznie (a które łatwo wyszukać w sieci, choćby prze Google Grafika). Po co tak? Ano, bo młodzi i naiwni chcą dodać sobie do znajomych ładną dziewczynę czy chłopaka. No, ale my jesteśmy już starsi, bardziej doświadczeni. Widzi, że wygląd jest niepolski. Że nie te ciuchy, nie ten styl budownictwa, a nawet nie ten typ gniazdka na ścianie co u nas. Dziwi mnie jednak jak dużo osób się na to łapie. Ponadto owe konta często mają polskie imiona, a już obce brzmiące nazwiska. Ma to na celu zainstalowania w podświadomości przekonania, że Polska to jest multikulti, że to fajne, bo w końcu na zdjęciu ładna dziewczyna, no i że to normalne i tak po prostu jest. Ma to być tak oczywiste, jak to, że niebo jest niebieskie. Ponadto owe konta mają potworzone tożsamości - szkoły, miejsca zamieszkania, no i związki ze sobą nawzajem. Wszystko to na celu ma nadanie wiarygodności, że jest to prawdziwa osoba. Cały ten zabieg ma na celu przekonanie niedoświadczonego człowieka, że skoro tyle osób w mojej lokalnej społeczności ma takie poglądy to muszą być one prawdziwe, a więc być może i ja je powinienem mieć. Być może sam masz wśród fejsbukowych znajomych kilku podejrzanych dodanych własnie ze względu na ładną buzię na zdjęciu?
W części drugiej kilka przykładów z życia wziętych.
Tu dochodzi zwykła wojna cybernetyczna nawet na poziomie państw. W momencie, gdy pewne państwo odpaliło swoją kampanię nienawiści wobec Polski, pojawili się "świadkowie holocaustu", "rodziny" pomordowanych w postaci dziennikarzy i polityków. Prawda była jednak inna, ale nikogo to nie obchodziło, odpalono temat w sieci. Wtedy fraza "polskie obozy" wyskoczyła w google poza skalę. Tego nie zrobiła jedna osoba. To tyle w uproszczeniu o zjawisku na poziomie państw.
Na poziomie mniejszym - w momencie, gdy znaliśmy nazwiska Jakiego oraz Trzaskowskiego na prezydenta W-wy, na ich twitterach zaistniała ciekawa sytuacja - zaczęły followować ich tysiące botów. Na razie śpią, ale pewnie zaczną żyć w kampanii. Komu to potrzebne? Jest kilka możliwości - 1. firmy PR robią to dla pieniędzy, 2. obce państwa chcą mieć wpływ na to stanowisko, 3. "organizacje pozarządowe" już się zbroją na czyjeś zlecenie.
Trzecia kwestia to duże uzależnienie wzajemnej sieci powiązań z korzeniami jeszcze w poprzednim systemie. Wyobraź sobie typową rodzinę - ojciec wysoko w PZPR, matka kierowniczka w zakładzie, dzieci już po studiach z załatwionym zreprywatyzowanym biznesem, tudzież działacze organizacji pozarządowych ciągnących granty lub doktorkowie z wyższej szkoły gotowania na gazie. Oni wszyscy mają interes w tym, aby Polacy nie zmądrzeli. Klany aktorskie, prawnicze, lekarskie, "dobroczynne", biznesowe, czy polityczne nie chcą, aby monopole lub duopole wyskoczyły im z rąk ze względu na ich mizerię intelektualną. Powiedzmy, że nie daliby rady na "wolnym rynku" wiedzy i umiejętności. Zauważ te wszystkie demonstracje - przychodzi wici z organizacji lub partii i trzeba iść. Raz bronisz mediów (czerwonych), innym razem sądów (czerwonych w dużej mierze), a za chwilę prawa do aborcji (zaznaczenie ideologiczne i ukłon w stronę zagranicznych mocodawców). Polacy, zwłaszcza starszej daty, muszą żyć, pracować, więc nie mają czasu się interesować lub komuna zaszczepiła im brak krytycznego myślenia. Efekt - jeszcze nie pogoniono nikogo, a kanibalizm polityczny (PiS vs lewactwo wiejskie i miejskie) ma się świetnie. Wszyscy mamy syndrom sztokholmski - głosujemy na oprawców z Magdalenki, bo coś nowego jest dla nas nieznane, a idziemy na skróty, czyli na to, co zaserwują media.
Pozdrawiam