Ciekawy wpis. Niedawno oglądałem też dokument o wojnie cybernetycznej między USA i Iranem (tej która zaczęła się trochę wcześniej niż opisana przez Ciebie wojna finansowa, od robaka - Stuxnet). Tyle, że tam Iranowi udało się w pewnym momencie odpowiedzieć kontratakiem (czy dwoma) na cele amerykańskie (nie ważne, że znacznie mniej groźnymi). W wojnie finansowej to wyglądało bardziej na konflikt jednostronny, Irańczycy próbowali się tylko bronić. Z drugiej strony w tym filmie amerykańskie źródła twierdziły, że cały czas mają irańską infrastrukturę pod kontrolą - jeśli kiedykolwiek coś się zadzieje - kraj stanie w miejscu. Więc i tu mają chyba miażdżącą przewagę.
Wydaje się, że takie konflikty, finansowe czy cybernetyczne, są znacznie bardziej humanitarne od klasycznych wojen militarnych. Ale według mnie to kwestia mocno dyskusyjna. Każde embargo, każdy zamach na ekonomię niszczy ludzkie życia. Przez hiperinflacje ludzie tracą oszczędności całego życia, wybuchają zamieszki, brakuje żywności bo nie ma importu i pieniądz traci siłę nabywczą. Z wojną cybernetyczną (na wielką skalę) będzie znacznie gorzej. Wyłączonych sieci elektryfikacyjnych nie da się tak po prostu włączyć z powrotem, prąd może nie wrócić tygodniami. Pociągi się mogą zderzać, ludzie w szpitalach umierać - wiadomo, normalny scenariusz apokaliptyczny z każdego filmu o blackoucie.