To niestety dowód na to, że dyrektor szkoły to stanowisko polityczne. Nie wiem jak jest w większych miastach, ale w gminach i powiatach to mam wrażenie, że jest bardzo częstym zjawiskiem ustawianie na etatach dyrektorów nie osób kompetentnych ale lojalnych. Zdolność do piastowania tego stanowiska jest rzeczą zupełnie nieistotną. A dlaczego tak jest? Bo szkoły są dla gmin i powiatów wyłącznie obciążeniem budżetowym. Lojalny dyrektor szkoły pomoże oskubać nauczycieli z nadgodzin, przez lata nie będzie zgłaszał niezbędnych inwestycji a remonty ograniczy do absolutnego minimum. Jak trzeba będzie, to zwiększy liczebność klas, na siłę natworzy klas integracyjnych (za tym idą pieniądze nie z gminy a z ministerstwa, niestety nikt nie weryfikuje czy one naprawdę trafiają do realizacji celów edukacyjnych dla dzieci z trudnościami, podobno one nawet do szkoły nie trafiają).
W jednej ze szkół, w której pracują znajomi nauczyciele wywalono dyrektora z 25 letnim stażem, laureata wielu nagród ministerialnych, człowieka o wielkim doświadczeniu i zdrowym podejściu zarówno do uczniów jak i kadry nauczycielskiej. Odwołano z zarzutami o defraudacje, które jakoś się rozpłynęły kilka miesięcy po fakcie (jednak polityk na poziomie gminy może czerpać z góry, patrz słynne, aczkolwiek nieistniejące teczki). Na miejsce dyrektora została wybrana marionetka, która totalnie sobie nie radzi ze swoim zakresem obowiązków, jednak jej zaletą jest, że nie stawia najmniejszego oporu gminie i burmistrzowi.