Naśladowanie Chrystusa ratunkiem dla Polski

in #polish3 years ago

O Naśladowaniu Chrystusa (De imitatione Christi) to popularny poradnik życia chrześcijańskiego, który stał się najczęściej czytaną po Biblii książką na świecie.

Ze stron tego poradnika siłę moralną czerpali Mickiewicz, Słowacki, Prus, Reymont, Staff, Iłłakowiczówna, Tuwim. Zabierali ją Polacy do obozów koncentracyjnych i łagrów, czytali w lasach ścigani przez UB.

Poniższy fragment, którym pragnę się z Tobą podzielić, jest dopiskiem (słowem wstępnym tudzież przedmową) do głównej treści książki.

"Pierwsze Polskie tłumaczenie wyszło w roku 1545. Było ono anonimowe i ta anonimowość miała w istocie głębokie znaczenie duchowe, które współgrało z zasadniczą wymową treści zawartej w poradniku. W końcu sam autor, holenderski mnich, augustianin Tomasz pragnął pokory, chciał pozostać anonimowy, pisał o zapieraniu się siebie i powierzaniu życia Bogu. Za naszych czasów usiłowano go "odszukać", niektórzy upatrywali go w Gerardzie Groote, inni (i to wydaje się pewniejsze) w pochodzącym z ubogiej rzemieślniczej rodziny z Kempen skrybie zakonnym — Tomaszu Hemerkenie. Pamiętać jednak należy, że autor "O naśladowaniu"... na końcu rękopisu, znajdującego się obecnie w zbiorach biblioteki królewskiej w Brukseli zapisał "nie pytaj, kto powiedział, ale patrz co powiedział".

Podobny wzorzec duchowego, pokornego stosunku do dzieła znajdziemy u naszego pierwszego kronikarza, zwanego Gallem, który najwyraźniej również pragnął unikać pustego rozgłosu.

Kolejne tłumaczenia "O naśladowaniu Chrystusa" mają już swoich twórców. Jest wśród nich wielki ksiądz Jakub Wujek (1571), poeta Stanisław Grochowski (1611), czy wreszcie Jan Wielowiecki.

W lwowskim wydaniu z 1904 roku arcybiskup Józef Bilczewski pisze we wstępie o użytym przekładzie księdza Wielowieckiego: "wydaję stare tłumaczenie iście skargowskim pisane językiem, bo ma stara nasza polszczyzna większą od dzisiejszej jędrności urok sobie właściwy, a nadto te dwie zalety, że czytelnika zmusza do większej uwagi i że dla ludu we wszystkich dzielnicach naszych jest przystępniejsza i przyjemniejsza, niż teraźniejszy nasz język piśmienny". Arcybiskup wyraźnie wskazuje, że ten dawny rym języka, niegdysiejszy sposób malowania słowem ma dla Polaków pod zaborami jeszcze większą zaletę, odwołuje się do dziedzictwa dawnych pokoleń. Nasi przodkowie na tej właśnie książce wzrastali duchowo, z niej uczyli się, jak postępować wedle ewangelicznych prawd miłości, w których "tak ma się za tak, a nie za nie".

Z kolei Ksiądz Jan Twardowski, w przedmowie do wydania współczesnego, z kongenialnym tłumaczeniem Anny Kamieńskiej, zwraca uwagę na taką rzecz: "Jeżeli przyjrzymy się datom jej wznawiania, zauważymy, że ukazywała się niemal zawsze w chwilach trudnych dla Polski: w 1764 roku po upadku Kamieńca, w 1685 i 1695, w przełomowych czasach kończącego się panowania Króla Jana Sobieskiego, w 1777 i 1779 - kilka lat po pierwszym i drugim rozbiorze".

++I rzeczywiście — ta niepozorna rozmiarem książeczka towarzyszyła nam przez wieki, stanowiąc wsparcie w najtrudniejszych chwilach++. Czytali ją dziewiętnastowieczni patrioci — powstańcy i poeci, zesłańcy i uczniowie w szkołach, księża i profesorowie, żołnierze i prości ludzie, którzy wstawali z dna społecznego, by odradzając się do nowego życia, znaleźć w nim uniwersalny sens. W tym nowym życiu trzeba było być nie tylko moralnie czystym, nie tylko żyć w prawy, dobry sposób, ale także być dobrym Polakiem. Tak wymiar "O naśladowaniu Chrystusa" dotykał obszarów, których nie rozpoznawali katolicy w innych krajach. Wymiar romantyzmu europejskiego i polskiego różniły się — u nas Ojczyzna, jak Chrystus z grobu wstająca — stawała się częścią wyznania wiary Polaków. "Bierz, miły czytelniku ten skarb, wertuj w nim mądrość zawartą. Jest to największy upominek z nieba dla Ciebie, listy z ojczyzny, jak to św. Augustyn nazywa" - pisał w przedmowie do wydania z roku 1841 ksiądz Łętkowski.