Piątunio. Trzeci dzień więzienia, bez szans na krok poza domem. Z drugiej strony i tak wolę teraz, w zimie, niż latem, kiedy słońce puka w szybkę i zaprasza do życia. No, ale jest mi dość ciężko, bo ja to ta osoba, która lubi sobie wyjść na świat, choćby miał to być tylko krótki wypad nad Rozlewisko i do Biedronki.
Czułam też już silny brak ruchu, więc późnym popołudniem, kiedy już stało się jasne, że i tym razem Męża nie będzie do wieczora, po prostu zrobiłam z dziećmi taneczne kardio. Od razu lepiej, chociaż tyle.
Friday. Third day of imprisonment, no chance to step outside the house. On the other hand, I prefer it now, in winter, than in summer, when the sun knocks on the window and invites you to life. Well, but it's quite hard for me, because I'm the kind of person who likes to go out into the world, even if it's just a short trip to Rozlewisko and Biedronka. I also felt a strong lack of movement, so late in the afternoon, when it became clear that this time my husband wouldn't be back until the evening, I simply did some dance cardio with the kids. It felt better immediately, at least that much.