O serii "Mroczna Wieża" sam King mówi, że to jego najważniejsze dzieło. Jakoś do tej pory nie potrafiłam się do niej zabrać, bo jak to, King = horrory! Nawet pomimo tego, że kiedyś czytywałam fantastykę i nawet sobie całkiem ceniłam parę książek. W końcu postanowiłam nadrobić braki w tym zakresie i sięgnęłam po pierwszą część - "Rolanda".
Nie wiedziałam do końca, czego się spodziewać, więc nieco zaskoczył mnie wstęp, w którym King przyznaje, że kiedy po latach przeczytał "Rolanda" poczuł ogromne zażenowanie, i uznał, że trzeba poprawić tę książkę, bo widać, że pisał ją młody autor, który za grosz pisać nie potrafi. I tak o to w moich rękach była już ta poprawiona wersja powieści.
Historia zaczyna się w momencie, gdy tytułowy Roland wkracza na pustynię, aby podążać za Człowiekiem w Czerni. Nie wiemy po co, wiemy tylko, że Człowiek w Czerni jest mu postacią wrogą, a gdzieś tam w oddali przyświeca cel główny - Mroczna Wieża.
Pierwsze strony były całkiem niezłe, liczyłam na to, że zaraz "wgryzę" się w to dziwne uniwersum i książka mnie pochłonie, jak to się lubi zdarzyć w przypadku Kinga.
Niestety.
W toku czytania faktycznie można zauważyć bardzo nieumiejętnego pisarza. Słowo daję, gdyby ktoś mi zasłonił okładkę, w życiu bym nie powiedziała, że napisał to King. Z całej książki moim zdaniem najlepiej napisany jest wstęp, w którym King przeprasza za jakość tej książki - a to o czymś świadczy.
No ok, mamy dziwny świat, mamy pustynię, gonimy nie wiadomo za czym. Co parę rozdziałów cofamy się w retrospekcji do wspomnień głównego lub innego bohatera i te opowieści są w sumie najciekawsze.
Potem pojawia się Chłopiec, i tu już widać Kinga w pełnej krasie - przecież u niego to zawsze dziecko musi być najbardziej zagrożone, żeby u czytelnika wzbudzić jakieś emocje. I tu się to trochę udało, bardzo życzyłam Jake'owi jak najlepiej, zwłaszcza, że swoje już się nacierpiał. I tym bardziej nie rozumiem zasadności tego niebezpieczeństwa, nie chcę tu robić spojlerów, jeśli ktoś nie czytał, ale naprawdę nie rozumiem, dlaczego miała stać się krzywda temu chłopcu - jest to naprawdę pokrętnie wytłumaczone, a raczej chyba - niewytłumaczone, i odnoszę wrażenie, że King sam na to pomysłu nie miał, tylko po prostu uznał, że musi być dramatyzm i już. Bez sensu to dla mnie kompletnie, no chyba, że w kolejnych tomach jest jakiekolwiek wytłumaczenie.
Spotkanie z Człowiekiem w Czerni też było dla mnie trochę rozczarowaniem, gonimy go przez tyle stron, żeby w końcu właściwie wiele się nie dowiedzieć.
No nic. Wszyscy mówią (łącznie z autorem), że pierwsza część jest kiepska, i że warto zacząć od drugiej, bo tam się akcja już kręci nieźle, więc zaryzykuję i spróbuję - ale gdyby nie to, że to King, i że cała seria zbiera zachwyty, to po tej pierwszej książce zdecydowanie bym odpuściła sobie dalsze przygody Rolanda.
Mnie nie wzięło kompletnie, robiłam kilka podejść, ale nic z tego :(
Ale że kolejne części też nie?
No ja nie dałam rady, poddałam się chyba na trzeciej
Ja w ogóle nie jestem fanką książek Kinga - nużą mnie, czy to groza, czy coś pokroju fantastyki - wolę o wiele bardziej Deana Koontza np.
No ja tam normalnie Kinga uwielbiam :)