(od @assayer -a: Publikuję ten artykuł na moim blogu, bo straciłem kontakt z Autorem. A chcę, aby wszyscy uczestnicy konkursu mieli szansę w głosowaniu. Całą kwotę z upvotes przekażę na konto @barbarossastudio)
Według danych money.pl z Facebook korzysta już ponad 2,2 mld osób. [1]
Tyle przynajmniej jest zarejestrowanych kont. Zakładając nawet, że
około 10 procent z nich to konta fałszywe (z którymi Facebook ciągle
walczy), to daje to wciąż sumę około 2 miliardów (!) osób!
Inwigilacja i reklamy
Użytkownicy Facebooka przeglądają zdjęcia, zakładają fanpage, piszą posty, lajkują się
nawzajem i oglądają reklamy. Zgodnie z raportem giełdowym spółki, [2]
portal ma prawie 1,5 miliarda aktywnych użytkowników każdego dnia! 99%
swoich dochodów czerpie z reklam, a z przeciętnego użytkownika wyciąga
6 dolarów kwartalnie. Co istotne, kwoty te są zawyżone dla USA i
Kanady, gdzie Facebook zarabia średnio 25 dolarów. Facebook przynosi
zyski, a wyniki finansowe są tak dobre z powodu personalizacji reklam.
Portal patrzy na to co robimy i kim jesteśmy czego przykładem jest nie
tak dawna afera z Cambridge analytica.
Co Facebook daje w zamian? Miejsce w którym możemy pokazywać nasze
życie, komunikować się z innymi ludźmi, firmami. Jest to wygodne, ale
jednocześnie jesteśmy pod stałym obstrzałem śledzących nas botów i
moderacji które może zniszczyć nasze wirtualne życie w jednej chwili.
Dla portalu jesteśmy tylko odbiorcami reklam którzy sami mówią czego
potrzebują i co ich interesuje, niczym więcej, nie traktują nas jak
partnerów w biznesie, a raczej jak towar na sprzedaż dla
reklamodawców.
A gdyby tak pójść inną drogą? Zacząć traktować użytkowników jak
partnerów, a nie mięso w rzeźni? To rodzi jeden zasadniczy problem,
kto za to zapłaci? Infrastruktura, serwery, to wszystko są koszta.
Trzeba więc zrobić z każdego użytkownika równocześnie inwestora
platformy. Nie da się odnieść globalnego sukcesu jeśli będziemy kazali
płacić za coś, co u konkurencji jest teoretycznie za darmo. Potrzebne
tutaj inne rozwiązanie. Takie które sprawi, że ludzie nie będa musieli
inwestować w portal, ale mimo to będą chcieli to robić.
Blockchain Steem
I wtedy wchodzi Steem, cały na biało. Steem (nie mylić z Steam) jest
tym dla Facebooka, Twittera i serwisów blogowych czym Bitcoin jest dla
Banków. Trutką na szczury. Steem powstał z nienawiści do reklam i
śledzenia. Zakłada, że treści tworzone przez ludzi mają wartość samą w
sobie i nie potrzebny jest ktoś kto pozwoli jednej osobie wrzucić na
serwer swoją pracę, a drugiej, po obejrzeniu jego reklamy, zapoznać
się z nią. Pojawia się jednak pytanie, skąd biorą się pieniądze na
utrzymanie serwerów? Z pomocą przychodzi tutaj blockchain. Steem nie
dość, że nie ma reklam i nie szpieguje użytkowników, to jeszcze jest
zdecentralizowany, otwarty i oparty na blockchain. Wybierani przez
społeczność delegaci mają prawo do tworzenia bloków. Pobierają oni z
nich około 20% tokenów, stanowiących ich wynagrodzenie za rozwój
projektu i utrzymanie sieci. Pozostałe tokeny są dystrybuowane wśród
autorów wpisów.
Wyobraźmy sobie, że właściciel dużej firmy nagle umiera. Nie
pozostawia po sobie żadnych spadkobierców, nawet dalekiego bratanka w
Ameryce. W takich sytuacjach majątek przejmuje państwo, jednak chcąc
tego uniknąć, prezes zapisuje w testamencie, że udziały w firmie mają
otrzymać jej pracownicy. Oczywiście w swej mądrości, nie przydziela
każdemu takiego samego udziału, jest to zależne od stażu, posady,
osobistej sympatii itp. Początkowo w firmie panuje chaos. Jedni
sprzedają udziały nie wierząc w sukces marki, inni je kupują bo wiedzą,
że firma dzięki ich ciężkiej pracy odniesie sukces. Po pewnym czasie
sytuacja się stabilizuje, a pozostali w firmie pracownicy działają we
wspólnym celu, motywowanie nie tylko pensją, ale i osobistych
interesem w tym aby korporacja prosperowała jak najlepiej.
Tak w skrócie działa właśnie Steem. Użytkownicy tworzą posty, później
odbywa się głosowanie podczas którego przyznawane są zarówno te
dodatnie (przyznające nagrodę) jak i ujemne (odbierające ją) głosy. Po
siedmiu dniach następuje rozliczenie i do wpisu więcej się nie wraca.
Każdy użytkownik ma interes w tym aby sieć działała jak najlepiej, bo
każdy jest udziałowcem. Jedni większymi (co wiąże się z większą
wartością głosu), inni mniejszymi. Na Steem tworzona jest codziennie
stała pula tokenów, ale dopiero określenie do kogo one pójdą - nadaje
im wartość. [3]
Autorzy
Jest to jeden wielki eksperyment społeczny który zadaje pytanie: Co
się stanie jeśli przestaniemy nadzorować ludzi w internecie?
Pewne wyniki mamy już w tej chwili. Steem wyróżnia się na tle portali
społecznościowych przede wszystkim brakiem trollingu. Tutaj jest to po
prostu nieopłacalne. Nikt nie traci czasu na tym aby kogoś zdenerwować
i zrazić do siebie, jeśli może się z nim zaprzyjaźnić i na tym
zarobić. Jest to prosty rachunek ekonomiczny. Na stronach które nie
dzielą się zyskami z użytkownikami (czyli prawie wszystkich) potrzebna
jest moderacja, bywa, że rozbudowana, aby uchronić się przed spamem i
trollingiem. No bo jeśli zarobić się nie da, to chociaż będę miał
trochę rozrywki w tym, że wkurzę parę osób - myśli troll.
Z drugiej strony Steem przyciąga wartościowych twórców. Dostają oni
wygodne narzędzie. Pierwszą, i najważniejszą zaletą jest brak opłat,
Początkujący bloger (o ile nie chce pisać na darmowej i moderowanej
platformie) zapłaci około 150 zł rocznie.[4] Kolejnym plusem jest
niezmienność blockchainu, tutaj treści nigdy nie znikają, nie stanie
się więc to co z blogowiskami Interii czy Onetu, które powiedziały
swoim blogerom, że są nieopłacalni. Tutaj jest to niemożliwe, o ile
będzie na świecie choć jedna osoba, która na swoich komputerach będzie
utrzymywać sieć i produkować bloki. Trzecia sprawa: Steem jest
wygodny, nie musimy nic konfigurować, promować się, opłacać domeny,
załatwiać hostingu. Po prostu piszemy, wchodzimy w interakcje z innymi
użytkownikami i budujemy naszą markę. I czwarta wartość dodana:
monetyzacja od pierwszego postu. Tutaj nawet pierwszy post może
zarobić kilka dolarów, co jest niemożliwe przy tradycyjnym blogowaniu.
Pisząc na Steem nie ryzykujemy niczym, nie musimy dbać o
infrastrukturę, być biznesmenami. Po prostu skupiamy się na tym o co
chodzi w blogowaniu - piszemy, a przy okazji dostajemy pewne
pieniądze.
Czytelnicy, inwestorzy i deweloperzy
Po naprzeciw sceny siedzą czytelnicy, którzy są tak samo, o ile nie
ważniejsi od twórców. Stanowią oni inwestorów-kuratorów którzy chcą
oglądać na Steem treści które ich interesują. Na takie treści będą
głosować i takich autorów wspierać. Załóżmy, że chcemy popularyzować w
Polsce picie herbaty, bo posiadamy firmę która produkuje egzotyczne
jej rodzaje. Kupujemy odpowiednią ilość tokenów STEEM i zaczynamy
nagradzać autorów którzy piszą np. o zdrowotnych właściwościach picia
zielonej herbaty, o gatunkach herbat, recenzje naparów czy poradniki
właściwego parzenia. Jeśli nasze wsparcie jest odpowiednie, to
promujemy takie artykuły także w innych, powiązanych tagach. Zobaczy
go ktoś zainteresowany polską, kulinariami czy wschodnią kulturą. Siłą
rzeczy wzrośnie liczba postów na temat herbat, a co za tym idzie
jakość tych najlepszych. My natomiast osiągniemy swój cel jakim było
promowanie herbat. Nasza konkurencja czy też przedstawiciele innych
branży zachęceni naszym sukcesem zrobią to samo, czyli kupią monety i
będą wspierać, ale my nic na tym nie stracimy, wręcz przeciwnie!
Zarobimy, ponieważ liczba tokenów jest ograniczona ich wycena więc
będzie musiała pójść w górę.
Nie musimy być jednak wielkimi producentami aby inwestować w Steem.
Ten projekt jest świetną alternatywą dla serwisów takich jak
Patronite, płatnych subskrypcji czy też akcji charytatywnych. Możemy
kupować np. STEEM za 20-30 zł z myślą o tym, że będziemy wspierać
lubianych przez nas twórców, ciekawe redakcji czy szczytne cele. Nie
musimy wysyłać bezpośrednio naszych pieniędzy. Wystarczy, że oddamy
głos. Pieczemy w ten sposób 2 pieczenie na jednym ogniu, z jednej
strony opłacając pracę twórcy, z drugiej samemu dokładając cegiełkę do
sukcesu platformy.
Ostatecznie możemy nie inwestować pieniędzy wcale, a mimo to mieć
tokeny i zarabiać. STEEM które otrzymuje się w nagrodzie, można
zamrozić, tym samym stając się inwestorem sieci. Jest to bardzo
wygodny sposób na wejście w świat kryptowalut dla ludzi którzy nie
mieli do tej pory nie mieli z nimi styczności. Nie potrzeba tutaj
inwestycji, rejestracji na giełdzie. Wystarczy tylko komputer i chęć
do pisania.
Więc jeśli jest to blockchain dla ludzi, to ludzie mają realny wpływ
na to jak ma wyglądać. I nie mówię tutaj o głosowaniu na delegatów czy
rozwijaniu projektu jako developer. Mowa o zwykłych inicjatywach które
może przeprowadzić każdy z nas. To może być wszystko, począwszy od
stworzenia gazety monetyzujacej sie poprzez blockchain, przez akcje
charytatywne (akurat te lajki są coś warte ;)), na promocji poza
siecią kończąc. Na Steem jest zarejestrowanych nieco ponad miliona
kont. Jest to bardzo mało, wręcz tyle co nic, ale pracowcie tu jak w
ulu. Steem aż pęka od pomysłów, a ludzie na nim obecni odnajdują w
sobie pasję do działania. Tutaj nie ma marudzenia “niech ktoś”. Piękno
decentralizacji polega na tym, że jeśli chcesz aby coś było, to sam
powinieneś to zrobić. I ludzie, w tym ja o tym wiedzą. Piszę ten
artykuł, bo mam interes w tym aby ktoś go przeczytał i ktoś się
zainteresował. Za Steem nie stoją duże pieniądze, stoją za nim ludzie
którzy są ważniejsi od kursów, bo nawet jeśli Steem upadnie, to ci
którzy byli na nim aktywni - nabyli cennych umiejętności na całe
życie, a Steem im defacto za to zapłacił.
Media i władza
Ważnym aspektem posiadania STEEM jest władza, władza nad tym kto
dostanie pieniądze. Ludzie są już tak stworzeni, że pragną właśnie
władzy, tego aby decydować o życiu innych. Tutaj można realizować to w
wygodny sposób, wystarczy kupić tokeny i wspierać wybrane przez nas
poglądy. Nie musi koniecznie zależeć nam na zarobkach, to może być
kwestia drugorzędna. Celem może być stworzenie ruchu politycznego w
opozycji do obecnego systemu, ale też propagowanie np. wegetarianizmu
czy danej religii.
Dane statystyczne pokazują, że wśród młodych, coraz mniej popularna
jest telewizja. Żyją oni w świecie internetu [5] [6], nic dziwnego
więc, że politycy przenoszą swoją uwagę na portale internetowe.
Artykuły sponsorowane, kupowanie redakcji czy też zatrudnianie armii
trolli. Mieliśmy tego przykład w czasie ostatnich wyborów w USA, kiedy
to Rosjanie zatrudniali blogerów mających podkopać poparcie Donalda
Trumpa [7], ale to nie wszystko! Instytucję trolla wykorzystuje się
też w propagandzie wewnątrz państwa poprzez wpisy chwalące walkę
żołnierzy Federacji w Syrii. [8] Również na naszym podwórku PiS
zatrudniał, według naukowców z Oxfordu , w latach 2015-2017 osoby
których zadaniem było atakowanie opozycji i wspieranie działań rządu.
Wytworzyło to swoistą propagandę pod przykrywką ekspozycji poglądów
zwykłych ludzi. Ostatecznie łatwiej jest nałożyć filtr wiary na
przekaz z telewizji, gorzej poradzić sobie z setkami komentarzy,
wpisów, filmów, wyglądających jak opinie zwykłych ludzi, naszych
sąsiadów, współpracowników.
Ale i to się zmienia. Społeczeństwo zaczyna zauważać kłamstwa
serwowane też przez duże portale społecznościowe. Czasami nie muszą
one uciekać się do opłacania autorów. Mogą wykorzystać w tym celu
autorów popierających daną doktrynę. Takiemu autorowi trzeba zapewnić
wsparcie, zwiększyć zasięgi, stać po jego stronie w konfliktach, a
przeciwników - banować, uciszać. Wtedy osiągniemy korzystny dla nas
obraz który będzie kształtował światopogląd odbiorców. Kłamstwo trudne
do udowodnienia, ale dalej kłamstwo. Prawda, jak uczy historia, zawsze
wyjdzie na jaw. Osobiście uważam, że w niedługim czasie będziemy mieli
do czynienia z kryzysem obecnych mediów społecznościowych, na którym
zyskają te oparte o blockchain. Tutaj oczywiście możliwe są wpływy,
ale każdy działa na tych samych zasadach i nie jest możliwe
zablokowanie czyichkolwiek ust. Dodatkowo utrudni się stworzenie armii
trolli. Takie konta będą bardzo drogie, będą wymagały stworzenia
wiarygodnej historii, zbudowania marki. Po wszystkim zaś staną się
bezużyteczne, bo pozostanie dowód tego, że wspierały daną opcję,
dziwnym będzie więc nagła, masowa zmiana poglądów.
Stąd Steem o ile jest świetnym narzędziem do promocji danych tematów,
tak słabo radzi sobie w kwestiach propagandowych, bo każda brudna
sztuczka szybko wyjdzie na jaw. I jest to ogromna zaleta
transparentnych mediów. Im nie trzeba ufać, bo każdy może wszystko
sprawdzić. Tutaj nie ma sytuacji, gdzie gazeta kasuje artykuł po kilku
latach, bo zmieniła się linia redakcji - Nie musimy polegać na
niczyjej pamięci bo wszystko jest do weryfikacji. Oczywiście nie
znaczy to, że polityka nie ma miejsca w sieci. Jest ona taką samą
dziedziną jak każda inna, i wręcz zyskuje na wiarygodności właśnie z
powodu problemów w fałszowaniu rzeczywistości. Tutaj partia rządząca
nie jest w stanie oczernić bezpodstawnie opozycji.
Polska na blockchainie
Ale Steem to nie tylko budowanie grona osób wokół danego tematu, to
też społeczności skupione wokół danej narodowości czy języka. Świat
się globalizuje, a małe państwa radzą sobie coraz gorzej w walce z
koncernami. Idea narodowości rozmywa się poprzez migracje, prawa
międzynarodowe, sojusze wzajemnie powiązane [9]. Steem pozwala niejako
zachować tą odrębność w postaci tagów językowych. O ile w głównej
części blockchainu, Angielski jest językiem głównym, tak w #polish
piszemy tylko po Polsku.
Po 2 latach istnienia sieci, udało się nam wykształcić grupę kilkuset
osób skupionych wokół budowania polskości z dala od mediów głównego
nurtu. Blockchain chroni nas swoją transparentnością i brakiem
cenzury. Tutaj każdy jest równy i nie jest możliwe zamknięcie
komukolwiek ust. Nie musimy obawiać się poprawnych politycznie
moderatorów i bana za pisanie niezgodnie z linią administracji
portalu. Owszem, grupa nacisku politycznego może zakupić duże ilości
STEEM i propagować swoje racje, ale zostanie natychmiastowo przejrzana
i pojawią się natychmiastowe głosy sprzeciwu - nie do zagłuszenia.
Tak więc budujemy tutaj Polskę. Nie jest nas wielu, ale działamy
bardzo prężnie. Mamy własną gazetę, działy tematyczne, istnieją nawet
dwie redakcje: techniczo naukową Glodniwiedzy.pl i gamingową
Gameeit.com. Te dwa projekty są zupełną nowością w dziedzinie mediów.
Ich idea polega na stworzeniu portalu bez siedziby. Redaktorem może
zostać tam każdy, kto tylko wyśle tekst do przeglądu, na dowolny
temat. Jeśli zostanie przyjęty - zostaje poddany korekcie i
opublikowany. Autor otrzymuje procent od zarobków, część jest
przekazywana korektorowi i zarządowi redakcji. Jest to uczciwy układ,
bo bloger może dotrzeć do większej liczby osób, ma szansę na
paradoksalnie lepszy zarobek, a jego wpisy odznaczają się wysoką
jakością. Redakcja z drugiej strony jest w stanie rozwijać się i
pokrywać koszty działalności takie jak serwer, domena, wsparcie
techniczne itp.
Efekty tego widoczne są gołym okiem, o ile wcześniej artykuły o Steem
miały trudności z przebijaniem się do ludzi poza siecią, tak redakcje
dzięki ładnym stronom i podziałowi na podstrony sa atrakcyjne dla
przeciętnego czytelnika. Artykuły Glodniwiedzy.pl były wielokrotnie
publikowane na serwisach takich jak wykop.pl, można było je też
znaleźć w feedzie google news.
Nie bez znaczenia są też akcje charytatywne organizowane przez polską
Społeczność. Zbieraliśmy pieniądze na WOŚP, jeden z użytkowników
prowadzi kampanię na rzecz krwiodawstwa gdzie za każdą donację płaci 1
STEEM. Jednak najważniejsza w mojej ocenie, jest adopcja na odległość
dziewczynki z Republiki Demokratycznej Kongo i opłacenie roku jej
nauki ze środków uzyskanych za pomocą specjalnego postu. Udowodniliśmy
tym, że Steem jest innym projektem od wszystkich, tutaj nie liczą się
pieniądze (o które ciężko w czasie bear marketu), ale ludzie którzy
razem chcą budować coś fajnego. Nasz blockchain jest w przeciwieństwie
do mainstreamowych mediów - platformą wolnych ludzi.
Źródła:
[2] https://investor.fb.com/financials/default.aspx
[3] https://steem.io/steem-whitepaper.pdf
[4] http://kasiapszonicka.pl/2016/11/ile-kosztuje-prowadzenie-bloga-zalozenie-utrzymanie/
[5] https://pclab.pl/news68101.html
Jako weteran powinieneś sprawdzić tekst jak wrzuciłeś. Strasznie się to czyta z takimi odstępami. Jak narazie facebook to świetne narzędzie na biznes i reklame z ogromnym zasięgiem. Póki jest biznes nikt nie będzie reklamował np swoich produktów na steemit.
Z drugiej strony patrzeć to rzeczywiście steemblockchain to nie tylko pieniądze a społeczność, którą budują wspaniali ludzie.
Wiem, że to się ciężko czyta. I Autora artykułu, i każdą inna osobę, której się taka forma publikacji nie podoba - zapraszam do opublikowania lepszej wersji. Chętnie ją podlinkuję do głosowania, aby ułatwić lekturę innym. Ja zrobiłem tyle, na ile mi starczyło czasu i dobrej woli.
Jest szansa, że obserwujemy wykluwanie nowej jakości społeczeństwa. Ktoś przy okazji wyborów w stylu "kto nie z nami ten przeciw nam" ma prawo nieakceptowania żadnej z oferowanej młodym opcji. Lamenty, ustawionej już ideologicznie grupy, że młodzi nie chodzą na wybory wcale mnie nie dziwi, ponieważ wybór pomiędzy salcesonem i kaszanką nie jest zbyt atrakcyjny. Archaiczne metody zarządzania muszą w końcu być zastąpione czymś świeżym, w miejsce ideologicznego podporządkowywania się jednej ze współczesnych opcji (ideologicznej linii wybranej partii). Steem jako narzędzie jest gotowe do "bezmanipulacyjnego" pośredniczenia w wymianie nowych, adekwatnych do naszych czasów idei. Stare, mentalnie pokolenie kiedyś odejdzie i wtedy pozostawioną pustkę może wypełnić "nowe myślenie". Ten czas należy wykorzystać na poszukiwania nowej formy zarządzania poprzez prowadzenie dyskusji na Steemie. Może przydałby się w tym celu jakiś nowy, charakterystyczny dla tej sytuacji tag?