Słyszeliście o zmartwychwstałych Świętych z Ewangelii Mateusza?
Być może nie wiecie o nich, bo nieczęsto czyta się ten fragment w ramach liturgii, a już na pewno żaden ksiądz się nad nim zbytnio nie rozwodzi na kazaniach. Jest to jedno z najdziwniejszych miejsc w Nowym Testamencie, wersety Mateusza 27: 52-53.
Groby się otworzyły i wiele ciał Świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli oni do Miasta Świętego i ukazali się wielu.
Chwilę wcześniej Jezus umarł na krzyżu i nastąpiło trzęsienie ziemi. Za moment rzymscy żołnierze wyszeptają: “On był Synem Bożym”... Ani Ewangelia Mateusza, ani żadne inne ze świętych Pism nigdzie nie wspomina, kim byli ci zmartwychwstali ani co się z nimi później stało.
*
Wielu chrześcijan bez problemu dolicza zmartwychwstanie Świętych do kalejdoskopu cudów związanych z życiem Jezusa, jak gwiazda betlejemska czy rozmnożenie chleba. Na stronce United Church Of God znalazłem takie wyjaśnienie:
Biblia nie wspomina więcej o zmartwychwstałych w chwili śmierci Jezusa, co zmusza nas do odgadywania, że prawdopodobnie w końcu umarli (ponownie), a ich rodziny ich pogrzebały (ponownie). Wraz z wszystkim innymi zmarłymi świętymi oczekują w swych grobach ostatecznego zmartwychwstania do duchowego życia.
Gordon Franz, archeolog pracujący w Jerozolimie zwraca uwagę, że wczesnym rankiem tego dnia roku, kiedy Jezus zmartwychwstał, saduceusze ze Świętego Miasta wychodzili na pola. Zamierzali uroczyście zebrać wczesne plony w ofierze dla Świątyni…
… kiedy szli dróżkami prowadzącymi do pól jęczmienia, zobaczyli inną grupę nadchodzącą z przeciwnej strony, zmierzającą do Świętego Miasta. Jednym był niedawno zmarły wuj Eliasz, innym dziadek Akiwa, byli także kuzyni Jonasz, Eliszew i Batia, wszyscy ubrani w postrzępione całuny pogrzebowe! Wyobraźmy sobie szok Saduceuszy. “Ejże, dziadku, co tu robisz?! Pogrzebaliśmy cię dwadzieścia lat temu…!”
Franz, który jest archeologiem i osobą wierzącą w Boga uważa, że zmartwychwstali święci nie musieli po raz drugi przechodzić przez śmierć. W chwili wniebowzięcia Jezusa zostali razem z nim porwani do nieba.
*
Autorzy antyklerykalnego portalu “Debunking Christianity” (jak można się łatwo domyślić) mają co do całej tej historii spore wątpliwości.
Z pewnością gromadziłyby się wokół nich tłumy proszące o porady na każdy temat począwszy od reguł moralnych przez politykę aż po prorokowanie przyszłości. Czy mamy uwierzyć, że to wszystko się wydarzyło i nikt nie zapisał niczego z ich słów?
A co z hipotezą powrotu do zwykłego życia i ponownej śmierci? Także tutaj powstaje wiele pytań:
Czy niektórzy nie zostaliby misjonarzami Jezusa i założycielami kościołów? (...) Z tego co wiemy, nie ma także grobów z ich prochami. Nie ma napisów nagrobnych “Tu spoczywa prorok, który napisał Drugą Księgę Izajasza, który wstał z martwych w chwili śmierci Jezusa i umarł ponownie w roku Pańskim 60-tym”.
Nie mniej problemów z opowieścią o zmartwychwstałych mieli starożytni chrześcijańscy teolodzy. Hipolit z Rzymu (II w.) uważał, że zmartwychwstanie Świętych było duchowe, a nie cielesne. Cyryl z Jerozolimy (IV w.) wierzył, że po swej śmierci Chrystus do piekieł zstąpił samotnie, ale do nieba zabrał ze sobą Świętych. Hieronim ze Strydonu (ten sam, co przełożył Biblię na łacinę, V w.) zauważył z satysfakcją, że co prawda groby Świętych otwarły się przy śmierci Jezusa, ale wyszli oni z nich dopiero po jego zmartwychwstaniu - a zatem to Chrystus jest nadal pierwszym zmartwychwstałym…
I tak po czasy współczesne - losy tajemniczych zmartwychwstałych, co odwiedzili Jerozolimę budzą pytania, zaciekawienie i niepokój.
*
W dni powszednie, jako ateista, popularyzator akademickiej historii Kościoła i zwolennik hipotezy o Jezusie-apokaliptycznym proroku - nie mam z tą historią większego problemu. Judaizm pierwszego wieku, a nawet sam Nowy Testament jest przepełniony oczekiwaniami na koniec świata i powrót zmarłych Sprawiedliwych. Nic dziwnego, że wcześni uczniowie mogli spotykać tych zmarłych w swych snach, w swych mistycznych wizjach. W końcu któraś z tych historii trafiła do Ewangelii Mateusza i tak została utrwalona.
W święta takie jak Wielkanoc (albo kiedy po prostu jestem już trochę zmęczony własnym ateizmem...) chodzi mi jednak o głowie inna hipoteza. Wpadłem na nią zupełnie przypadkiem, kiedy przeczytałem o Angeli Cuozzo.
Kim jest Angela? Wiem o niej tylko dwie rzeczy: że mieszka w Albany w stanie Nowy Jork w Stanach Zjednoczonych i że oddała swoją własną nerkę zupełnie jej nieznanej 25-latce z Kaliforni. Uratowała jej życie. Dzięki Angeli dowiedziałem się o dziwnym zjawisku zwanym skrajnym altruizmem.
Skrajni altruiście to nie po prostu dobrzy ludzie. Dobry człowiek oddaje własną wypłatę, ale raczej nie nerkę - i raczej sąsiadowi, a nie zupełnie obcej osobie, której na oczy wcześniej nie widział. Dobry człowiek adoptuje obce dziecko, czasami rodzeństwo. Skrajni altruiści, jak Sue Hoag i Hector Badou, adoptują jedno, drugie, trzecie dziecko i ciągle odkrywają nowe tzw. trudne sieroty, które bez nich nie znajdą sobie rodziców. Mają w końcu ponad 20. adoptowanych pociech pod opieką.
Jak ktokolwiek może być aż takim altruistą?!! Czytałem opinie naukowców o różnicach w budowie ich mózgów, ale to mnie jakoś nie przekonało. Potem przeczytałem wywiady z samymi skrajnymi altruistami - i nagle wszystko zrozumiałem.
*
Według listów Pawła z Tarsu zmartwychwstaniemy nie w naszych zwykłych ciałach, ale w ciałach chwalebnych, takich jakimi były ciała Adama i Ewy w raju: jeszcze nie tknięte przez grzech pierworodny. Zło nie będzie nas już dłużej dotyczyć. Dobro będzie dla nas czymś naturalnym.
Czytając wywiady odkryłem, że skrajni altruiści nie tylko, że nie uważają się za bohaterów - są bardzo zdziwieni, że wszyscy inni także nie rozdają własnych nerek i nie adoptują dzieci całymi tuzinami! Rob Upham pracuje całe życie w organizacji opiekującej się bezdomnymi na Rhode Island. W pewnym momencie zobaczył w telewizji, że może oddać jedną nerkę i uratować obcą mu osobę. Zrobił to oczywiście i jedyne, co go zdziwiło to fakt, że sam nie wpadł już wcześniej na taki pomysł!
Domyślacie się już? Zmartwychwstali, których obudziła śmierć Jezusa nigdy ponownie nie umarli. Nie zostali także wzięci do nieba razem z Nazarejczykiem. Żyją sobie spokojnie wśród nas całe tysiąclecia: tak długo, że już nawet sami zapomnieli, kim kiedyś byli.
I nie rozumieją, dlaczego zszokowani dziennikarze z New Yorkera i Washington Post natrętnie wypytują ich o życiowe decyzje, które dla nich samych są najzupełniej oczywiste...
Korzystałem z:
Gordon Franz, The Resurrection of the Jerusalem Saints at the Feast of the Firstfruits, tu
Norman L. Geisler, The Early Fathers and the Resurrection of the Saints in Matthew 27, tu
Lenny Bernstein, What makes someone donate a kidney to a stranger? tu
Larissa MacFarquhar, The children of strangers, tu
Zdjęcie pochodzi stąd.
Wow jaka mocna puenta. Jak kazanie liturgiczne :)
Taaaa... Spędziło się kawał życia słuchając tych historii. Coś tam zostało...
W innych religiach też były postacie które po 3 dniach zmartwychwstały.
W takim razie skrajnych altruistów jest pewnie na świecie o wiele więcej, niż myślałem...!
Fajny post, wracasz do normy, brawo
dzięki :)
Miałem chwilę czasu i poświęciłem go na lekturę Twojego artykułu.
Prawdziwa Perła Dobrej Nowiny ;)
Zawsze mnie dziwiło, dlaczego większość ateistów nie pisze teologii ;)
P. S.
Cieszę się, że jednak nadal zaglądasz.
cholernie mnie zaciekawił ten artykuł. Dobra robota
Bardzo się cieszę. Zapraszam po więcej na #pl-religia ( tag o światopoglądach, nie tylko o religii...)