2019 12 19 - Wyznania grafomana

in #polish5 years ago (edited)

monster-book-of-monsters-2405539_1920.jpg

Obrazek dzięki uprzejmości pen_ash z serwisu Pixabay

Kolejny post po dłuższej przerwie, kolejny poświęcony pisaniu.

Już po publikacji poprzedniego wpisu zdałem sobie sprawę, że mógłbym rozbić go na kilka mniejszych.
Muszę jednak wyciągnąć naukę ze swoich błędów, skoro nie mogę wyciągnąć jej z błędów cudzych.
Tym razem jednak tematyka raczej nie powinna się okazać nazbyt przesiąknięta ładunkiem informacyjnym
(Nie będzie siedmiu wpisów w jednym).

Do wyznań skłonił mnie przeczytany niedawno tekst świętej pamięci Macieja Parowskiego - "Kwadrans z grafomanem".

Z tekstem można zapoznać się pod tym adresem, trzeba tylko ściągnąć podany numer internetowego wydania kwartalnika "Podgląd".

Odkąd myślałem o tym, żeby pisać, gryzła mnie obawa o to, że jestem grafomanem.
Grafomania najkrócej definiowana jest jako "pisanie utworów literackich przez osoby pozbawione talentu";"bezwartościowe utwory literackie".

Tu jestem w kropce. Nie mnie sądzić, na ile teksty mojego autorstwa zdradzają talent bądź jego brak.
Do tego wartość poszczególnych literackich dzieł, szczególnie w aktualnym ich natłoku, jest sprawą subiektywną.

Obiektywna natomiast jest chęć pisania - bądź jej brak.
Ale i grafomana cechuje chęć pisania, a nawet więcej, jego przymus. Czy w moim przypadku jest to przymus?
W szerokim rozumieniu ma to cechy przymusu.
Tak jak już miałem okazję wspomnieć, tworzę obrazy, rysunki, zdjęcia.
Ale przez brak zdolności plastycznych, pozostaje mi tylko pisanie, jeśli wyobraźnię miałbym przekuć na cokolwiek.
Bez tworzenia historii życie byłoby dla mnie mdłe.
Ale czy to, co mi osobiście daje smak życia, jest strawne dla otoczenia?
Czy przeznaczeniem jest tylko własna radość i szuflada?

Zostało mi jeszcze trochę czasu, może kiedyś uda mi się napisać dłuższy tekst który zachęci do czytania po pierwszym zdaniu.

To co piszę powyżej, brzmi jak kokieteria. Wolę nie oceniać, na ile rzeczywiście nią jest. Wiem tyle, że ponieważ moja twórczość nie dorobiła się wydania, nie mogę jej uczciwie polecić.
Pewne moje próby literackie wylądowały w wydawnictwie i odpowiedź nie była przychylna.
Co prawda była to raczej recenzja pod kątem literackiego Nobla (a ja piszę prozę gatunkową czyli coś wykluczonego z tego poziomu), ale debiutant musi mniej więcej pisać "Noble", żeby wydawca chciał w niego zainwestować.

Może tu nie miejsce na żale rozmaite, ale nie trafiłem jeszcze do kółka anonimowych grafomanów, więc pozostało mi się użalenie na steemit. Ale nie do końca użalenie. Opcje są dwie: grafoman to ktoś kto lubi pisać chociaż pisze źle, albo ktoś kto lubi pisać, pisze źle i jeszcze nie przyjmuje do wiadomości że to złe pisanie.
Która z tych definicji bardziej odpowiada rzeczywistości?

Oto jest pytanie. Jak jest odpowiedź, to się zdziwię.

Sort:  

Masz potrzebę pisania - pisz! Czy to ważne, jak Ciebie ocenią? Nigdy wszystkich nie zadowolisz, choćbyś Nobla dostał (vide przypadek Tokarczuk, jaka się żółć wylewa).
Pisz, publikuj, wysyłaj do wydawnictw do skutku (przy okazji - nie przejmowałabym się ich opiniami)... w najgorszym wypadku staniesz się sławny dopiero po śmierci ;)
PS: ja lubię czytać Twoje teksty, a do pojęć takich "sztuka" czy nawet "grafomania" nie przywiązuję zbytniej wagi. Jeśli coś nas porusza, bawi, przykuwa wzrok - czy to ważne, jaką nadamy temu rangę?

Postaram się nie bryzgać smutkiem - dziękuję za komentarz, piękny świąteczny prezent którego nie mogłem odwzajemnić za co przepraszam.