2021 02 05 - ukaz #1 - nie, jestem kosmitą

in #polish4 years ago

DSCF6634.JPG
(zdjęcie - plakat nigdy nie przeznaczonego do realizacji filmu sensacyjnego o niezwyczajnym duecie, walczącym ze złem i występkiem - fotos zrealizowano w lipcu 2019)

Wpis ten był nieplanowany.
Jest wynikiem intensywnych przemyśleń.
Będzie on traktował o sprawach, o których słyszałem, że lepiej nie mówić.
Mądrzej o tem nie wspominać, bo ktoś to wykorzysta przeciwko mnie.
Ale jestem dorosły, sam robię, co uważam. Poza tym cały czas ktoś wykorzystuje moje problemy przeciwko mnie, czy o nich mówię, czy nie.
Wpis podyktowany jest moją aktualną wiedzą i świadomością, co do własnego stanu.

Był sobie deszczowy dzień pod koniec zeszłego roku. Ubrałem kurtkę i czapkę. Maskę już musiałem mieć. Minąłem schody, enigmatyczne kraty wiodące piętro wyżej. Wśród sterty papierów w plecaku widnieje moja przepustka do świata, w którym byłem od zawsze, tylko że miałem obowiązek to ignorować.

Dokument świadczy - rozpoznano cechy spektrum autystycznego. Dostatecznie dużo, by postawić diagnozę. Teraz już, na ile mogę, na tyle jestem uprawniony do określania się jako osoba w spektrum.

Trudno o tym pisać, nie uderzając w dramatyczne tony.
Nie potępiając osób, które tak robią, chcę ugryźć to od innej strony.
Powiedzmy, że czuję się tak, jakby po dwóch dobach bez snu wejść na głośną i pełną świateł dyskotekę. Weź tu się skoncentruj na czymś poza tym, żeby w kogoś nie pieprznąć. Jest to mój constans, stan normalny. Bardzo powoli, ślimaczym tempem, zaczynam panować nad swoją koncentracją.
Są dobre dni. Wtedy jestem geniuszem.
Są złe dni. Wtedy jestem głupkiem.
Popsuł mi się gdzieś przełącznik i często mam wahnięcia między jednym a drugim.
Czasem mi się wydaje że to szczególnie kiepskie, kiedy nie mam stałości w funkcjonowaniu na niskim ani wysokim poziomie, a umysł miga mi jak światło sterowane suwakiem, który lata jak chce.

Skutki uwidaczniają się w problemach z komunikacją, autoprezentacją, szukaniem swojego miejsca na różnych płaszczyznach.

A jak ogólnie z relacjami? Nikt się nigdy ze wszystkimi nie dogadał.
Trochę się otarłem o ludzi którzy lubili przedstawiać siebie jako światłych i pełnych akceptacji.
HA. SZKODA GADAĆ.
Już bardziej zadowalające było obcowanie z gronem, które tolerowało mnie na zasadzie "jesteś popieprzony, ale w sumie fajny/ok".
Wcale nie gorzką satysfakcję daje to, że chociaż sprawdzone grono mam bardzo nieliczne, to jest to grono bardzo sprawdzone. Te wyjątki potwierdzające regułę - ludzie autentycznie przyjaźni, niezależnie od tego, jak kreują swój wizerunek.

Moje intensywne przemyślenia dotyczą także społecznego wymiaru opisywanego zjawiska, ale nie temu ma służyć wpis niniejszy.
Prawda, że trudno o kogoś, u którego specjaliści by jakiejś specyfiki albo problemu psychicznego nie znaleźli.
Mój problem jest taki, że nie potrafię biec w codziennej pogoni, tak szybko jak inni. Mam za wątłe nóżki i sam nie do końca wiem, jak je wzmocnić.

Natura jest okrutna. Słabsze pisklę może zarazić silniejsze pisklęta robactwem. Dlatego tata i mama bocian wywalają je z gniazda.
Naturalny jest instynkt pozostawiania w tyle i wyrzucania ze stada kogoś, kto nie nadąża.
Nie chcę tego pochwalać. Po prostu atawizmy w ludzkiej świadomości moim zdaniem istnieją na głębszej płaszczyźnie, niż sama komunikacja.
Moim zdaniem za bardzo skupiamy się na potrzebie utopienia marzanny, niż określenia problemu.
Sam właśnie próbuję się odnaleźć w nowym paradygmacie.
Nie zdało egzaminu założenie, że jestem całkowicie zdrowy, mieszczę się w normie, moje problemy to wina procesów którym można było zapobiec a nie zapobiegłem im i jestem jedynym sprawcą swoich problemów.
Nie zdało też egzaminu założenie, że może i jestem nienormalny (na wojsko się nie załapałem), ale mam udawać normalnego, aż znormalnieję.
(Co prawda mój wygląd nie pomaga, ale mam na to wytłumaczenie).
Teraz jestem dopiero na początku drogi w układaniu sobie nastawienia do życia i życia na nowo. Jeśli dojdę do wniosków, które uznam za warte upublicznienia tutaj, to pozwolę sobie się nimi podzielić.

Na koniec ważna rzecz. Hasło "spektrum" jest pojemne. To klucz do całego odrębnego kosmosu, gdzie każdy jest swoistym ciałem niebieskim. Nie mogę więc mówić za wszystkich - mówię tylko za siebie. A ponieważ ukazuję coś delikatnego, wpisy z tą problematyką związane otrzymują miano "ukazów".

Sort:  

Bardzo jestem ciekawa Twoich dalszych przemyśleń.

Postaram się zatem tę ciekawość zaspokoić

Dobry wpis. Szkoda, że zdemonetyzowany.

Sam uznałem, że wolę go zdemonetyzować. W przyszłości zakładam, że jak wrócę do tematu, to ewentualne zyski z tej kategorii wpisów przeznaczę na cel społeczny. Jak na razie, miałem za duże wątpliwości.

Nie warto demonetyzować jeśli wrzuca się własne przemyślenia. Czekam na dalsze części. BTW, normalność to pojęcie bardzo śliskie. Bo co niby ma wyznaczać normalność? Większościowe zachowania? Myślę, że każdy na swój sposób jest nienormalny (w takim, czy innym znaczeniu).

Czyżbyś sprowokował materiał na kolejny wpis? Kusi mnie, by odpowiedzieć na szybko, ale i tak pewnie bym się rozpisał. Opory miałem przed zarabianiem (choćby paru centów) na swoich problemach. Ale doszedłem do wniosku że jest lepsze rozwiązanie i będę je stosować od kolejnego "ukazu".