Pod koniec maja minął trzeci miesiąc wojny na Ukrainie, a więc czas na jakąś refleksję. Z powodu tej wojny sprawy ukraińskie zyskały w Polsce rangę przynajmniej od długiego czasu niespotykaną. Można by zatem dużo pisać zarówno o przejawach sympatii dla Ukrainy i Ukraińców, jak i o anty-ukraińskich tendencjach. Jeżeli chodzi o te ostatnie, to przytoczę,najgłupsze, moim zdaniem, twierdzenie anty-ukraińskie, z jakim się spotkałem. Chodzi o twierdzenie, że z Ukraińcami nas nic nie łączy oprócz rozliczeń za zbrodnię wołyńską. Należy na to odpowiedzieć, że gdyby nas nic z Ukraińcami nie łączyło ( a łączą nas różne złe i dobre sprawy), to nie było by zbrodni wołyńskiej.
Ale nie zamierzam tu wchodzić zbyt głęboko w sprawy historyczne. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na fenomen ukraińskich flag, które pojawiły się w bardzo dużej ilości w polskiej przestrzeni publicznej. Flagi są symbolami, a symbole mają to do siebie, że mogą być różnie rozumiane. Wyrażanie solidarności z napadniętą Ukraina jest jak najbardziej wskazane. Na flagi ukraińskie powinno być w Polsce miejsce. Ale czy uzasadnia to używanie flagi ukraińskiej w tak szerokim zakresie? Mówimy przecież tutaj nie tylko o wywieszaniu flag ukraińskich w przestrzeni publicznej, gdzie często towarzyszą im flagi polskie, ale także o używaniu flagi ukraińskiej jako nakładki na zdjęcie profilowe na Facebooku, gdzie flaga ukraińska występuje, przynajmniej bardzo często, sama.
Pomijając nawet sprawę flagi ukraińskiej, to biorąc pod uwagę charakter dyskusji publicznej w naszym kraju, trzeba się liczyć z tym, że zapatrzenie w sprawy ukraińskie może prowadzić do odwrócenia naszej uwagi od bardzo ważnych, w obecnej sytuacji, spraw polskich. I nie chodzi tu, bynajmniej,o egoistycznie pojęty polski interes narodowy. Wręcz przeciwnie! Nie widzę możliwości, żeby Polska odgrywała sensowną rolę w naszej części Europy, na przykład w ewentualnym sojuszu polsko-ukraińskim, jeżeli nie uregulujemy u siebie pewnych fundamentalnych spraw w dziedzinie wojskowej. Nie podważając bowiem znaczenia najróżniejszych zagadnień obronnych, na przykład w dziedzinie uzbrojenia, to należy zauważyć, że instytucją, która w największym stopniu łączy przeciętnego obywatela ze sprawami wojskowymi, nadal jest powszechny obowiązek obrony. Myślę, że na przykład taki mężczyzna, który w wieku 19 albo 20 lat na komisji poborowej otrzymał kategorię D (niezdolny do służby wojskowej w czasie pokoju) i w związku z tym nigdy nie był w wojsku, ma prawo być mocno wkurzony, że tak na dobrą sprawę nie wie, co ta kategoria będzie dla niego praktycznie oznaczała w przyszłości, bo państwo nie prowadzi żadnej solidnej kampanii informacyjnej skierowanej do takich ludzi. W ten sposób rozwala się morale obronne!
Wracając jednak do sprawy flagi ukraińskiej, to warto się przypatrzyć zdjęciu, jakie zrobiłem trzem flagom zamieszczonym na Urzędzie Miejskim w Gdańsku i jakie dołączyłem do niniejszych wywodów i zwrócić uwagę na to, jakiej flagi tu brakuje. Ponieważ nie raz już przechodziłem obok Urzędu Miejskiego na Nowych Ogrodach w Gdańsku, to dostrzegam, że na zdjęciu brakuje flagi województwa pomorskiego, która kiedyś tam wisiała. Jeżeli mnie pamieć nie myli, to wisiała tam kiedyś także flaga Gdańska. Trzeba więc z żalem stwierdzić, że ucierpiała w tym wypadku nasza gdańsko-pomorska tożsamość lokalno-regionalna. Żeby było jasne:symbolika, która nawiązuje do wspólnoty narodów, które tworzyły naszą przedrozbiorową Rzeczpospolitą, jest w przestrzeni publicznej wskazana. Problem w tym, że flaga ukraińska w tym układzie, który widzimy na zdjęciu, reprezentuje nie tyle tę wspólnotę, a raczej jest nawiązaniem, do pewnych bieżących wydarzeń. Myślę jednak, że miejsce tak reprezentacyjne, jak przestrzeń nad głównym wejściem do Urzędu Miejskiego, czyli tam, gdzie wiszą te trzy flagi widoczne na zdjęciu, powinna być zarezerwowana dla symboliki bardziej trwałej. A już najprędzej można by z tego miejsca usunąć flagę europejską, ponieważ ani Unia Europejska, ani Rada Europy nie tworzą jakiejś silnej tożsamości.
Jeżeli natomiast chodzi o więzy polsko-ukraińskie, to jednym z najbardziej sensownych działań jest nauka języka ukraińskiego jako języka obcego. Chodzi bowiem o to, że to nie symbolika powinna być tu najważniejsza, najważniejsza powinna być wszechstronna wiedza o Ukrainie. Z tego samego powodu nie powinno być miejsca na jakiekolwiek wyciszanie dyskusji o zbrodni wołyńskiej. Wręcz przeciwnie! Kontekst tych zdarzeń powinien być systematycznie rozszerzany przez porównywanie banderyzmu z innymi nacjonalizmami oraz tendencjami zamordystycznymi. Wierzę, że solidne rozpracowywanie tych spraw jest potrzebne dla ochrony państwa ukraińskiego przed różnymi prowokacjami na płaszczyźnie polityki historycznej oraz dla ochrony pokoju w sąsiedztwie Polski.