Troglodyta w operze: 'La Traviata' - streszczenie i libretto głównych arii [w języku polskim]

in #polish6 years ago (edited)
Ku mojemu zdziwieniu w polskojęzycznym internecie na próżno szukać libretta do opery La Traviata Giuseppe Verdiego. Poszukałem więc głębiej, wertując cyfrowe zasoby bibliotek. Znalazłem kilka starszych przedwojennych broszur- jedną z nich publikuję poniżej. Proszę mieć na uwadze, iż język w jakim napisano tę broszurę zawiera wiele form archaicznych, także ortograficznych i interpunkcyjnych. Niemniej gorąco zachęcam do zapoznania się z tym artystycznym tłumaczeniem arii jednej z najważniejszych sztuk operowych Verdiego.

MI0001173571.jpg


OSOBY:
Violetta — Sopran
Flora — Sopran
Gennont Jerzy — Baryton
Alfred jego syn — Tenor
Gaston —Tenor
Baron Douphol — Bas
Grenwil, Doktór — Bas
Anina, służąca Violetty Józef — służący Violetty
Służący — Flory
Goście Violetty i Flory

Rzecz dzieje się w Paryżu i jego okolicy około roku 1700.


AKT I.
Salon w domu Violetty.

Zabawa u Violetty. Przybywają goście, między którymi Flora z margrabią i baronem. Ci ostatni, na wymówkę z powodu opóźnienia, odpowiadają, iż bawili u Flory, gdzie na grze w karty czas prędko im przeszedł. Violetta wita gości i wyraża chęć przepędzenia nocy na zabawie. Przyjaciele zapytują ją, czy to zdrowiu jej nie zaszkodzi, lecz ona uspakaja ich zapewnieniem, iż rozkosz wszelkie cierpienia koi. Zjawia się Gaston w towarzystwie Alfreda, którego przedstawia i poleca Violecie. Na zaproszenie tej ostatniej, goście zasiadają do stołu. „Alfred kocha się w tobie", — mówi Gaston do Violetty — lecz ta nie wierzy, chociaż Alfred również to potwierdza. Ulegając prośbom obecnych, Alfred wygłasza toast na cześć miłości, ostatnie zaś słowa są wyłącznie ku Violecie skierowane.


Alfred wstając z kieliszkiem.
[Zobacz tę arię na YouTube.com]

Niech krążą kielichy ochoczo,
Dłonią piękności podane,
Chwytajmy tę chwilkę uroczą
Co się wydaje snem.
Weselmy się choć serce drży,
Bo miłości drzemie.


Do Violetty.

Bo każde jej spojrzenie
Zostanie wiecznie w niem
Więc pijmy na chwałę miłości,
Co życiem włada tem!


Violetta wypowiada się w tym samym sensie.


Violetta.

Wśród was, w ciągłej zabaw podniecie,
Dnie moje przebiegną wesoło,
Co nie jest rozkoszą na świecie,
To się szaleństwem zwie!
Gdy tajna miłość drży...
Nie trwożmy się jej siatek,
Bo ona jako kwiatek, Dziś błyska... jutro schnie!..
Więc pijmy na chwałę miłości,
Co nam uśmiecha się!

Słychać muzykę w innych salonach. Violetta zaprasza gości do tańca, lecz sama słabnie i prosi obecnych o rozpoczęcie zabawy bez niej. Wychodzą wszyscy, prócz Alfreda, który wyraża jej swój niepokój, troskliwość i gorąco mówi o swej miłości.

Alfred.

Oh! Tak! od roku!
Od dnia... od chwili... gdy postać twa,
Błysła jak we śnie przedemną,
Miłości moc tajemna,
Jam poznał pierwszy raz...
Ah! tej miłości, w której drga
Życie całego świata, Co w jeden wieniec spłata
Ciernie z kwiatami wraz!

Violetta wzruszona jest siłą tego wyznania, lecz ofiaruje mu tylko przyjażń i radzi, by ku innej swe uczucie zwrócił. Na pożegnanie daruje mu róże, odpiętą od swego gorsu, dając mu tem do zrozumienia, iż jest dla niej gościem pożądanym i obiecuje przyjąć go nazajutrz. Świta. Reszta gości również się rozchodzi. Violetta nie może opanować wzruszenia, wywołanego słowami Alfreda. Budzi się w niej pragnienie szczęścia i prawdziwej miłości, za którą zawsze tęskniła, lecz obawia się nowych złudzeń, rozczarowań i postanawia nadal lekko tylko się bawić.


Violetta sama.

To dziwna! to dziwna! jak w sercu
Utkwiły te wyrazy...
Czyż troską będzie dla mnie
Prawdziwa miłość?..
Biedne serce! cóż chcesz postanowić?..
On pierwszy do ciebie tak przemawia...
Radości dotąd nieznana!
Kochać i być kochaną!..
Czyż odtrącę to szczęście
Dla nieustannych szaleństw
Życia mojego!..
Ach!.. może o nim serce to,
Zamarłe i tęskniące,
Szeptało tajną mową swą,
Rozkosznych słów tysiące!
O nim, co z mych przyjaciół sam.
Wśród rzewnej troskliwości,
Rozniecał blask miłości
W mem łonie pierwszy raz...
Ah! tej miłości w której drga
Życie całego świata,
Co w jeden wieniec splata,
Ciernie z kwiatami wraz!..
Kiedy igrało pośród łąk,
Uczucie siłą całą,
Patrząc na dzieła Bożych rąk,
Ku Stwórcy ulatało...
Widząc uroczą wiosnę,
Słońca i gwiazd promienie,
Przeczułam święte tchnienie.
Miłości wolnej skaz...
Ah! tej miłości w której drga,
Życie całego świata,
Co w jeden wieniec splata,
Ciernie z kwiatami wraz!

Po chwili.

Szaleństwo! złudzenie!
To tylko sen chwilowy
Biedna kobieta... tutaj... jak cień rzucona,
W tej zaludnionej pustyni,
Którą Paryżem zowią...
Co czynić mami i czego pragnąć?..

Po chwili.
[Zobacz tę arię na YouTube.com]

W salonie, w rozkoszy, ah! tak! W rozkoszy spędzić dni!
Zawsze wolna, zawsze płocha,
Pośród zabaw i radości,
Wśród wesołych licznych gości,
Życie moje spędzić chcę!
Czy dzień wschodzi czy zachodzi,
Z pustem sercem wolną głową
Pójdę witać rozkosz nową,
Innych trosk nie poznam, nie!

Z za sceny donosi się głos Alfreda, blagającego omiłość.

Głos Alfreda za sceną.

Błagam miłości, w której drga,
Życie całego świata,
Co w jeden wieniec splata,
Ciernie z kwiatami wraz!


AKT II.

Salonik w wiejskim domku za Paryżem. Jest to schronienie, które sobie obrali Alfred i Violetta. Uciekli od uciech wielkiego miasta i upajają się tu swą miłością, Mówi o tem odurzony szczęściem Alfred.

Alfred.

Tu zbyt gwałtownie wrząca krew,
Zapał młodzieńczej duszy,
Jej uśmiech, dar niebiańskich stref,
Złagodził w piersi mej...
Od dnia, gdy rzekła: „rzucę świat
Za wierność serce daj!"
Zdala od gwaru, wolny zdrad,
Poznałem błogi raj!

Nadchodzi Annina. Wraca z miasta, gdzie, z polecenia Violetty, w sekrecie przed Alfredem, sprzedała powóz, konie i inne, cenne rzeczy, w celu pokrycia wydatków domowych, Alfred podąża sam do Paryża, by zapobiedz tej sprzedaży i uwolnić swą ukochaną od trosk materjalnych. Oddalającą się Anninę prosi, by o jego zamiarach nic swej pani nie mówiła,


Alfred sam.

Oh! wstyd! o biada moim dniom!
Oh! jakie mię zwiedziono
Lecz wnet odwróce straszny grom,
Gdy całą prawdę znam!
Na chwilę stłum wyrzuty twe,
Skalany mój honorze...
Ja, choćby krwią obmyje cię,
Z palącej hańby plam!

Wchodzą Violetta i Annina. Ta ostatnia mówi o wyjeździe Alfreda, który ma wrócić wieczorem, Violetta dziwi się. Wtem służący przynosi list od Flory z zaproszeniem na bal. Violetta jest niezadowolona, że ją i tu odszukano: chce zerwać z dawnymi znajomymi i dawnym trybem życia. Meldują przybycie nieznajomego gościa, Wschodzi Jerzy Germont, i Violetta zakłopotana dowiaduje się iż, to jest ojciec Alfreda. Germont czyni jej wyrzuty, iż rujnuje jego syna i odrywa go, od rodziny. Violetta oburzona zaprzecza mu i udowadnia, iż utrzymuje się z własnych pieniędzy, dla Alfreda zaś żywi uczucie głębokiej bezinteresowanej miłości. Germonta ogarnia wzruszenie. Wbrew oczekiwaniu natrafia na kobietę szlachetną o uczuciach wzniosłych, żąda jednak, by się Violetta syna jego wyrzekła, gdyż od tego zależy szczęście jego córki, którą narzeczony chce porzucić ze względu na kompromitujący ich związek Alfreda. Violetta bowiem ma za sobą przeszłość burzliwą.

Garmont.

Bóg mi jedyną córkę dał,
Jak anioł nieskażoną,
Gdy jej brat nie wrócić śmiał
Na swej rodziny łono,
Ah! wtedy narzeczony jej,
Z żalem co serce rani,
Zrzeka się związku, wierzyć chciej,
I grób otwiera dla niej!
O pani ty wspaniałą bądź,
Ich miłość błaga cię,
Prośbami dozwól opór zgiąć,
Serc dwojga nie truj, nie!

„Miłość ta jest jedynem szczęściem w mem życiu, bez niej nic mię już ze światem nie wiąże; bez Alfreda pozostaję zupełnie samotna", woła z bólem Violetta. „Czas koi rany", pociesza ją Germont, „posiadasz piękność, młodość; w związku zaś przez Boga niepobłogosłowionym nie zaznałabyś szczęścia". Germont ponawia błaganie. Wzruszona tkliwą prośbą ojca, Violetta ulega i przyrzeka spełnić ofiarę. Po odejściu Germont'a nadchodzi Alfred. Zastaje Violettę zakłopotaną z listem, którego mu nie chce pokazać, choć ją o to prosi. Jednocześnie Alfred wyraża niepokój, otrzymał bowiem od ojca list pełen wymówek. Ojciec oznajmia mu też swój przyjazd, Violettę zatrważa przybycie Germont`a, lecz Alfred uspakaja ją nadzieją, iż zdoła ojca przychylnie względem niej uspokoić, Violetta oddała się pod pozorem uniknięcia spotkania z ojcem Alfreda. Po chwili zawiadamia go służący o jej wyjeździe do Paryża, a z listu, który mu tenże wręcza, dowiaduje się Alfred, iż Violetta z nim zrywa i udaje się do barona. Zdrada ta jest okropnym ciosem dla Alfreda, który poddaje się rozpaczy. Nadchodzący ojciec napróżno się stara ukoić boleść jego wspomnieniami o domu rodzinnym.

Germont.

Mój synu, oh! jakże cierpisz!
Oh! nie rozpaczaj!
Wróć do twojego ojca!
Pogardzaj szaleństwem!
Kto rodzinnych twoich stron,
Zatarł pamięć w sercu twem!
Kto boleści oddał cię? Kto nasz skarb odebrał nam?
Pomnij synu pośród łez,
Jak szczęśliwym byłeś tam,
Pomnij, że cierpienia kres,
Błyśnie ci z powrotu dniem,
Bóg wesprze cię!
Posiwiały ojciec twój,
Nie, wiesz jaki poniósł cios,
Gdyś porzucił jego dom,
Gdy w tęsknocie pędził dni,
Lecz jeżeli sroższy grom
Jeszcze nie zagraża mi,
Jeśli dotąd w piersi twej
Drga honoru święty głos.
Bóg wspierał mnie

Alfred wybiega, by się udać do Flory gdzie znajdzie Violettę: chce się na tej ostatniej za zdradę zemścić. Germont podąża za nim.

ZMIANA.

Sala w pałacu Flory. Bal.

Margrabia opowiada o zerwaniu Violetty z Alfredem. Obecni zdziwieni są postępowaniem Violetty. Wchodzi chór cyganek z wesołą pieśnią.

Chór.

Jesteśmy cyganami,
Przychodziem tu z daleka,
Każdemu. co go czeka,
Powiemy przyszłość wraz
My w gwiazdach ją czytamy.
Skrytości wszystkie znamy.
A kto je widzieć pragnie,
Niech śmiało wezwie nas!

Cyganki wróżą gościom; Florze mówią, iż ma dużo rywalek, a margrabiemu, iż jest zmienny w uczuciach. Żartobliwa sprzeczka między Florą a margrabim. Przybywa Alfred. By zagłuszyć wzburzenie, zasiada do gry w karty. Nadchodzi baron z Violettą, którą niepokoi spotkanie z Alfredem. Ten ostatni odzywa się ironicznie o Violocie i stara się ją urazić. Wzbudza to gniew barona, który go wyzywa na pojedynek. Na znak dany przez Florę goście przechodzą do drugiej sali na kolację. Violetta wraca po chwili Czeka tu na Alfreda, a gdy ten wchodzi, błaga go o zaniechanie pojedynku. Na słowa Violetty Alfred odpowiada ze wzgardą. — „ Obawiasz się iż stracisz barona i jego majątek" — szydzi. Zapewnieniom jej, iż tylko o życie Alfreda się trwoży, uwierzy wtedy, gdy Violetta za nim podąży. Violetta odmawia, gdyż związana jest przysięgą, iż go porzuci. „Z baronem?", — pyta Alfred. — „Tak", — mówi Violetta, — nie chcąc zdradzić tajemnicy o przyrzeczeniu, danem jego ojcu. — „Kacham barona", kłamie dalej. Alfred, pod wpływem zazdrości, zwołuje wszystkich i, rzucając Violecie pieniądze pod nogi woła:

Alfred.

Dla mnie przez miłość, pani ta
Majątek poświęciła,
Ja ślepy... nędzny... mogłem znieść
Tak haniebną plamę
Ale skalany honor mój,
Jeszcze ocalić zdołam.
Więc was na świadków biorę,
Zem dług zapłacił jej!

Obecni oburzeni są na Alfreda. Violetta mdleje. Gerrnont, który od kilku chwil obecny jest przy tej scenie, gromi syna za uniesienie i okrutny postępek, sobie zaś zarzuca, iż jest przyczyną szlachetnych cierpień Violetty.

Germont zbliża się do syna, z oburzeniem.

Pogardy godzień, co czyni niewie
Kto śmie kobietę znieważać w gniewie,
Mnie syn tej hańby doczekać nieda,
Ja tu Alfreda Nie widzę, nie!

Na stronie.

Ja znam najlepiej to zacne serce,
Co kocha wiernie swej czci wydziercę
Lecz milczeć muszę, gdy on niegodnie,
Popełnić zbrodnię,
Odwarzył

Alfred, ochłonąwszy, żałuje swego wybuchu; teraz spostrzega, jak haniebnie Violettę spotwarzył. Ta zaś wraca do przytomności i mówi do siebie, że gdyby Alfred wiedział o jej ofierze, napewnoby nią nie wzgardził, lecz kto wie, czy już nie będzie zapóźno, gdy się o tem dowie, ona bowiem niedługo będzie już żyła.

AKT III.

Sypialnia Violetty.

Przy chorej Violecie czuwa Annina. Nadchodzi doktór. Uspakaja Violettę co do stanu jej zdrowia, lecz odprowadzającej go Anninie powiada, że chwile chorej są policzone. Z ulicy donoszą się pieśni ochocze — to karnawał. Violetta myśli o biednych którzy bawić się nie mogą, i każe Anninie rozdać im trochę pieniędzy. Annina wychodzi. Violetta dobywa z za gorsu list od Germont`a. Ten donosi mu o pojedynku: baron został raniony. lecz ma się lepiej, on zaś wraz z synem, który już wie o jej poświęceniu, przybędzie wkrótce, by ją o przebaczenie prosić. Violetta jednak rozumie, iż szczęściem niedługo cieszyć się będzie: trawi ją choroba piersiowa i czuje, że prędko zgaśnie.

Violetta.

Żegnajcie przeszłości urocza marzenia,
Twarz moja pobladła, śmierć krąży nademną,
Niech miłość Alfreda mój grób opromienia,
Bo innej pociechy czekałam daremno,
Ah! biedną co błędu porzuca berdroże,
Racz przyjąć do siebie i przebacz jej Boże!
Skróć boleść i żal!
Radości, cierpienia, pożegnam w dni wiośnie
Grób wszystko zakończy, w nim spocznę za chwilę,
Tam łza nieupadnie, i [t]am kwiatek niewzrośnie,
Nikt krzyża nie złoży na mojej mogile,
Ach! biedną co błędu porzuca bezdroże
Racz przyjąć do siebie i przebacz jej Boże, Skróć boleść i żal!

Wbiega Annina Uprzedza swą panią o przybyciu Alfreda i błaga silnie wzruszoną Violettę o spokój. Wchodzi Alfred i rzuca się do stóp ukochanej. Oboje są szczęśliwj, iż się odzyskali. Marzą o lepszej przyszłości.

Alfred i Violetta razem.

Zdala od świata, aniele drogi,
Złączeni razem spędzimi życie,
Pamięć boleści zatrze los drogi,
I twoje (moje) zdrowie zakwitnie tam,
Światłem i tchnieniem ty będziesz mojem
Przyszłość urocza zabłyśnie nam!

Lecz Violetta słabnie i gdy ją siły coraz bardziej opuszczają, skarzy się, iż umrzeć musi w kwiecia wieku.

Violetta.

O Boże! gasnąc w kwiecie dni...
Ja com cierpiała tyle,
Gdy ustać miały krwawe łzy,
Umierać mam za chwilę,
Daremnie otaczałam pierś
Słabości silną zbroją,
Daremnie duszę moją
Nadziei łudził blask!

Zawezwany lekarz bezradnie opuszcza ręce. Germont, który przybył, by ją jako córkę do serca przytulić, pełen jest rozpaczy. Violetta daruje Alfredowi swą fotografię na pamiątkę. Gasnącym głosem żegna się z wszystkimi i umiera w objęciach Alfreda.



Źródło: Polona.pl [domena publiczna]

Sort:  

Congratulations @cezarys! You received a personal award!

1 Year on Steemit

Click here to view your Board

Support SteemitBoard's project! Vote for its witness and get one more award!