Zabójcze maszyny to debiut reżyserski doświadczonego specjalisty w dziedzinie efektów specjalnych współpracującego od lat z Peterem Jacksonem. Film jest adaptacją serii książek przedstawiających wizję post apokaliptycznego świata, w którym miastach są gigantycznymi mobilnymi maszynami, które polują na siebie nawzajem pożerając i zamieniając na energię, najgroźniejszym z nich jest drapieżny Londyn, do którego trafia główna bohaterka szukająca zemsty na jednym z przywódców miasta, która aby przeżyć zmuszona jest podjąć współpracę z młodym londyńskim archeologiem, który widzi świat poza murami miasta po raz pierwszy w życiu i wspólnie udają się w epicką podróż.
Moim zdaniem nie ma lepszego sposobu na to żeby rozpocząć rozmowę o zabójczych maszynach niż zachwyt nad światem przedstawionym na ekranie, bardzo rzadko na ekranie goszczą produkcje zawierające elementy steampunkowe, szczególnie w filmie aktorskim o takiej skali i dla miłośników tego rodzaju fantastyki jest to prawdziwa gratka. W projektach poszczególnych lokacji, pojazdów oraz najdrobniejszych elementów widać mnóstwo kreatywności i nie mam najmniejszych wątpliwości, że twórcy użyli mnóstwa serca i pracy aby nadać temu uniwersum unikalny charakter. Może to dlatego, że w rolach pierwszoplanowych nie ma żadnych dużych nazwisk, natomiast bardzo ciężko mi uwierzyć, że zabójcze maszyny powstały za jedyne 100 milionów dolarów, ponieważ nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem, na którego filmie taka ilość akcji działa się w planach totalnych, otwierająca film sekwencja pogoni jest fenomenalna a później również mamy do czynienia z wieloma scenami, które po prostu zapierają dech w piersiach, bez dwóch zdań efekty specjalne i sound design są przepięknie ilustrowane przez kompozycje Junkie XL a które przywodzą momentami na myśl kompozycje Wagnera. Kompletnie nie jestem w stanie przeboleć, że ten film w Polsce nie jest dystrybuowany w sieci kin IMAX, ponieważ są to optymalne warunki do tego aby docenić pracę włożoną przez twórców filmu.
Jestem pewien, że świat przedstawiony na ekranie jest czymś, co większość z was zachwyci natomiast jak prezentuje się sklejająca wszystkie wątki historia? Po pierwsze oglądając film miałam nieodparte wrażenie, że aktorzy prowadzeni są w taki sposób jakby byli bohaterami filmu anime ich zachowanie jest niezwykle przerysowane, ale jest to coś, do czego z czasem można się przyzwyczaić, szczególnie do jednego z dwóch głównych bohaterów w którego wciela się Robert Sheehan. Natomiast jeśli chodzi o postaci drugoplanowe to pojawia się, chociażby żołnierz który ma obsesję na punkcie awansu i jest tak potwornie groteskowy z czasem miałem wrażenie, że występuje w zupełnie innym filmie, ale tak, jak powiedziałem jest to coś, do czego można szybko przywyknąć i albo kupujemy te konwencję, albo nie.
Największym problemem tego filmu są niestety jego główni bohaterowie którzy nie mają wystarczającej motywacji do tego żeby robić to, co robią szczególnie w drugim akcie i rozwój ich postaci i wzajemnych relacji jest niestety marginalny i niewiele ma wspólnego z tym, co dzieje się na ekranie. W filmie nie brakuje akcji a można powiedzieć, że jest nią przepełniony natomiast fabule brakuje płynnego tempa i większość sekwencji skonstruowanych jest w ten sposób, że ktoś opowiada jakąś historię wywołując retrospekcje, a potem główni bohaterowie muszą za kimś iść bądź przed kimś uciekać i tak kilka razy z rzędu. Postaci drugoplanowych jest tak wiele, że mimo kolorowych strojów i fajnych stylizacji mało która z nich jest tak naprawdę dobrze zarysowana i nie wiemy o nich praktycznie nic na szczęście poza antagonistą w którego wciela się aktor który ma fantastyczny głos, jeden z najlepszych australijskich aktorów, czyli Hugo Weaving.
Bohaterowie naprawdę gubią się na ekranie, jedną z bohaterek jest córka Hugo Weavinga która w pewnym momencie znika z ekranu na pół godziny, wspomniany zadufany w sobie żołnierz potraktowany jest super instrumentalnie i służy tylko do tego żeby popchnąć w pewnym momencie fabułę i kompletnie znika z ekranu, a o przywódczyni jednej z frakcji poza tym, że wygląda fajnie i potrafi się bić nie jestem w stanie chyba nic tak naprawdę powiedzieć. Moim zdaniem powinniśmy zdecydowanie więcej czasu spędzić z głównymi bohaterami szczególnie w drugim akcie dając im coś istotnego do roboty tak aby mieli faktyczny wpływ na rozwój wydarzeń, dzięki czemu widzowie byliby bardziej zaangażowani emocjonalnie w ich przygody, a także rodzące się między nimi relacje, jedynym wątkiem który był dla mnie tak naprawdę poruszający to postać ożywienia podążającego za głównymi bohaterami z ciałem terminatora i głosem Stephena Langa, chociaż jego potencjał również nie jest wykorzystany, ponieważ cała jego historia opowiedziana jest w retrospekcjach w sposób zbyt pobieżny aby był angażujący emocjonalnie dla widza a szkoda, bo motywacje tej postaci są naprawdę ciekawe i wątek ten mógł stanowić bardzo silny element fabuły filmu.
Na szczęście na ekranie dzieje się bardzo dużo i jest to wizualnie zapierający dech w piersiach oferujący cały kalejdoskop atrakcji co na szczęście utrzymuje naszą uwagę i nie ma mowy o żadnej monotonii. Oglądając film bawiłem się dobrze, ale nie tak dobrze, jak gdybym poza estetycznym zachwytem odczuwał też jakieś emocje dlatego film otrzymuje ode mnie 6/10.
Wygląda to na ciekawe Sci-Fi, szczególnie jeśli chodzi o świat przedstawiony. Szkoda, że w innych aspektach jest słabiej.
Congratulations @chacek! You received a personal award!
You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!