Dziwne. Może dlatego, że jestem introwertykiem motzno i bardzo starannie dobieram sobie przyjaciół, których mam trójkę, może czwórkę i nigdy nie miałem z tym takich problemów o jakich piszesz ;) Ciężko mi sobie wyobrazić, że mógłbym mieć jakieś bliższe relacje z ludźmi, którzy zachowują się w taki sposób. W ogóle, przyjacielem mogę nazwać dopiero osobę, którą znam na wylot i wiem, że mogę jej zdradzić swoje najskrytsze sekrety. Przeważnie mija kilka lat i odjebiemy razem kilka grubych akcji zanim kogoś określę tym mianem. Reszta ludzi to tylko znajome twarze, z którymi komunikuję się kiedy mam coś istotnego do przekazania, albo nie mam innego wyjścia ;)
"Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono" (W. Szymborska)
Ludzie są różni i relacje także. Zdarza się, że życie potrafi zweryfikować przyjaźń po dziesięciu czy dwudziestu latach wspólnych doświadczeń. Zawsze może się wydarzyć coś absolutnie nowego dla danej relacji, co wystawi ją na próbę i paradoksalnie nie musi to być nic traumatycznego.
Nie ma nic stałego ani pewnego na tym świecie i to nie jest ani złe, ani dobre. Po prostu tak jest. Więc cieszmy się z tych ludzi, którzy są obok w tym momencie :)